Właściciele w końcu mogą się pozbyć swoich Fordów GT. Chętnych nie brakuje
Superauto Forda jest samochodem wyjątkowo trudnym do nabycia. Jak się okazuje, GT jest jednak jeszcze trudniejszy do sprzedania, mimo że chętnych na rynku wtórnym jest wielu. Pierwszym właścicielom udało się to dopiero teraz i zarobili na tym krocie. Sytuacja wydaje się absurdalna, ale ostatecznie jest logiczna. I smutna.
24.01.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ciężkie jest życie milionerów. Nawet jeśli chcą wydać grubą sumę na upragniony supersamochód, częściej niż rzadziej okazuje się, że nie mogą tego zrobić. Bardzo ograniczona dostępność jest uwarunkowana albo przez limitowaną produkcję albo inne obostrzenia wprowadzone przez producenta. Niektóre z modeli Ferrari, Porsche czy McLarena można było kupić na przykład tylko w przypadku, gdy było się już właścicielem określonej liczby aut tej marki (i nie chodziło o jedno czy dwa).
Wbrew pozorom nie jest to przejaw snobizmu producentów, a działanie mające na celu ochronę ich interesów. W ten sposób bronią się przed handlarzami, którzy tylko czekają na łatwo zdobytą fortunę z pośrednictwa przy sprzedaży takiego trudno dostępnego modelu. Cóż, jedni robią flipy na mieszkaniach, inni na Bugatti.
Dokładnie przed tą sytuacją chciał się także bronić Ford, gdy w 2016 roku otworzył księgę z zamówieniami na nową odsłonę modelu GT. Bojąc się, że model ten mógłby stać się przedmiotem spekulacji i osiągać astronomiczne sumy na rynku wtórnym, rozpoczął surową selekcję klientów. Część i tak musiał odrzucić, ponieważ nawet po wydłużeniu produkcji do 2022 roku i zwiększeniu całkowitej liczby planowanych egzemplarzy z 1000 do 1350, nadal nie mógł odpowiedzieć na wszystkie z ponad 7000 deklaracji zakupu.
Co ciekawe, producent odmówił sprzedaży auta między innymi znanemu youtuberowi i właścicielowi poprzedniej generacji Forda GT, Salomondrinowi. Łaskawie zgodził się za to sprzedać je między innymi Jayowi Leno, kierowcy wyścigowemu Dario Franchittiemu, ale i didżejowi Deadmau5, piosenkarce Amy MacDonald oraz youtuberowi Shmee150. Najbardziej niespodziewanym zaakceptowanym klientem Forda jest chyba Zak Brown, prezes zarządu McLaren Technology Group.
Na tym jednak nie koniec. Tym szczęśliwcom, którzy zostali wybrani, producent kazał podpisać lojalkę zobowiązującą ich do niewystawiania modelu na sprzedaż przez kolejne dwa lata. Gdy tę umowę złamał kolejny z wybranych właścicieli, amerykański wrestler i aktor John Cena, Ford podał go do sądu i wygrał proces. Otrzymane odszkodowanie przekazał na cele dobroczynne.
W styczniu 2020 roku mija jednak okres, gdy właściciele pierwszych egzemplarzy mogą je legalnie sprzedać. Niektóre z nich pojawiły się już na rynku wtórnym i, zgodnie z obawami Forda, osiągają wartości dwu- lub nawet trzykrotnie wyższe od tej podanej w cenniku producenta, czyli 450 tys. dolarów. Na aukcji RM Sotheby's jedna sztuka zdążyła już osiągnąć wynik 923 500 dolarów. Barrett-Jackson sprzedał dwie kolejne z rocznika 2017 za aż 1,2 oraz 1,5 miliona dolarów.
Najsmutniejszy jest w tym to, że mimo obostrzeń sprzedawane teraz egzemplarze i tak od początku były kupione tylko w celu spekulacji. Dowodzi tego fakt, że wszystkie z nich mają znikomy przebieg.