Francja podnosi podatki na wysokoemisyjne auta. SUV‑y mogą zauważalnie zdrożeć

Francuskie władze przegłosowały nowe prawo, zgodnie z którym każde auto przekraczające obowiązujące normy emisji spalin będzie obłożone podatkiem w wysokości 20 tysięcy euro. To znacząca podwyżka, która w szczególności dotknie segment SUV-ów oraz aut z większymi i bardziej paliwożernymi silnikami.

Infiniti QX60 ma pod maską 3,5-litrowe V6 i emituje 262 g CO2 na każdy przejechany kilometr
Infiniti QX60 ma pod maską 3,5-litrowe V6 i emituje 262 g CO2 na każdy przejechany kilometr
Źródło zdjęć: © Fot. Michał Zieliński
Aleksander Ruciński

23.12.2019 | aktual.: 22.03.2023 16:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

SUV-y i crossovery to niełatwy temat dla producentów samochodów. Klienci kochają takie auta. Z roku na rok popularność SUV-ów wzrasta, a marki, które chcą sprostać oczekiwaniom kupujących, uzupełniają ofertę o kolejnych przedstawicieli tych segmentów rynku. Niestety to, co podoba się klientom, niekoniecznie znajduje akceptację unijnych władz.

Przykładem jest Francja, która właśnie wypowiedziała wojnę SUV-om, zwiększając podatek dla aut przekraczających dopuszczalną emisję spalin z 12,5 tys. euro do równych 20 tys. euro. Oznacza to, że te samochody będą mogły podrożeć o 7,5 tys. euro (równowartość ok. 32 tys. zł).

Auta elektryczne zamiast SUV-ów

Jak donosi portal Bloomberg, zwiększona opłata uderzy głównie w chętnych na zakup SUV-ów i samochodów z większymi, bardziej paliwożernymi silnikami. Władze Francji chcą w ten sposób skierować ich w stronę pojazdów zasilanych alternatywnymi źródłami napędu. Nie będzie to jednak łatwe zadanie.

Jak wynika z badań rynku przeprowadzonych we Francji na zlecenie firmy Inovev, SUV-y stanowią obecnie ponad 30 proc. całkowitej sprzedaży na tamtejszym rynku, podczas gdy elektrykami zainteresowane jest tylko kilka proc. klientów. Sytuacji nie poprawiają rządowe dopłaty do ich zakupu. Co gorsza, ich wysokość ma być sukcesywnie zmniejszana. W 2020 roku Francuzi będą mogli liczyć na 6 tysięcy euro dotacji pod warunkiem, że wybiorą auto elektryczne kosztujące nie więcej niż 45 tysięcy euro.

Francja karze klientów podwójnie

Plany zakładają jednak zmniejszanie tych kwot w kolejnych latach. Jak się okazuje, dotacje zbyt mocno obniżają francuski budżet. To dość niezrozumiała polityka, szczególnie że rząd Francji spodziewa się, że wyższy podatek dla właścicieli SUV-ów pozwoli uzyskać od obywateli dodatkowe 50 mln euro rocznie. Pieniądze te mogłyby zostać przeznaczone na utrzymanie dotychczasowego poziomu dopłat do aut elektrycznych, a nawet jego zwiększenie, lecz zgodnie z założeniami wesprą producentów w rozwoju elektromobilności.

Nowe regulacje nie spotkały się z aprobatą przedstawicieli francuskiego przemysłu motoryzacyjnego.

"To podwójne karanie klientów" - skomentował w komunikacie Bloomberga szef grupy lobbingowej PFA Luc Chatel i dodał, że "rynek samochodów elektrycznych nie nabierze tempa bez mocnych zachęt finansowych. (...) Każdy ma tu coś do stracenia: przemysł, środowisko i zdolności nabywcze Francuzów".

Producenci też ucierpią

Warto wspomnieć, że zaostrzenie francuskiej polityki podatkowej nakłada się w czasie z nowymi normami emisji spalin wprowadzonymi przez Unię Europejską. 1 stycznia 2020 roku wchodzi prawo, zgodnie z którym tylko 5% aut w gamie danego producenta będzie mogło przekroczyć emisję 95 g CO2/km. Najbliższe 12 miesięcy będzie okresem przejściowym, gdyż zgodnie z założeniami projektu w 2021 taki limit obejmie już wszystkie nowe samochody. Producenci, którym nie uda się spełnić tego warunku, zapłacą 95 euro kary za każdy sprzedany egzemplarz przekraczający normy emisji spalin.

Przed europejskimi markami stoi więc arcytrudne zadanie pogodzenia mody na SUV-y, które z uwagi na swoją konstrukcję charakteryzują się podwyższoną emisją spalin, z koniecznością spełnienia coraz bardziej restrykcyjnych norm. A jeśli chodzi o klientów, za kilka miesięcy będzie można ocenić, czy wyższy podatek wpłynie na spadek zainteresowania francuskich klientów tym segmentem rynku.

Co ważne, podobne pomysły mają też władze innych państw członkowskich, wliczając w to motoryzacyjną potęgę, jaką są Niemcy. Jedno jest pewne - segment, który dotychczas charakteryzował się bardzo dynamicznym rozwojem, zaczyna być solą w oku unijnych władz. Wszystko wskazuje na to, że klienci chętni na takie pojazdy będą musieli liczyć się z wyższą ceną zakupu spowodowaną karami nakładanymi na producentów, a następnie większymi kosztami eksploatacji wynikającymi z wyższych podatków.

Komentarze (25)