Właściciel komisu i "najdroższa przejażdżka w życiu". Pokonał 400 m niezarejestrowanym autem
Pan Dominik, właściciel żywieckiego komisu samochodowego, postanowił przejechać kilkaset metrów autem - od dostarczającej auto ciężarówki do bramy zakładu. Po drodze zatrzymała go policja.
18.10.2022 | aktual.: 18.10.2022 16:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W myśl polskich przepisów samochód może legalnie uczestniczyć w ruchu drogowym tylko, jeśli jest dopuszczony do ruchu, zarejestrowany i ubezpieczony od odpowiedzialności cywilnej (OC).
Problem z rejestracjami
Tym samym, jeżeli przejedziemy niezarejestrowanym autem choćby kilka metrów, a zostaniemy złapani na gorącym uczynku, to grożą nam konsekwencje związane ze złamaniem prawa. Na własnej skórze odczuł to pan Dominik, właściciel komisu samochodowego w Żywcu – poinformował Spidersweb.pl
Handlowiec swoją przygodę opisał na facebookowym profilu "Blog Skup Aut Bielsko". Autor wpisu zaczyna od ironicznych podziękowań dla polityków "za uporczywe niewdrażanie rozwiązania funkcjonującego od lat w innych krajach, czyli tablic rejestracyjnych profesjonalnych".
Należy tu zauważyć, że pełniące rolę przejściowych tablice profesjonalne co prawda funkcjonują w Polsce (zostały wprowadzone w 2019 r.), ale problem polega na tym, że korzystać z nich mogą dealerzy - prowadzący komisy już nie.
Może się upiecze
Właściciel komisu tłumaczy, że ciężarówka, na której sprowadzane są samochody do jego zakładu, nie może dojechać do miejsca, w którym są składowane auta. "Trzeba je przewieźć z miejsca rozładunku, jakieś 400 metrów drogą główną, następnie zjeżdża się w drogę boczną i po pokonaniu kolejnych 350 metrów jest się u celu" - pisze pan Dominik.
Handlowiec przyznaje, że "żeby sobie ułatwić życie", ale też, by sprawdzić, czy samochód powinien obowiązkowo odwiedzić mechanika, czasami pokonywał ten odcinek bez tablic rejestracyjnych. Mężczyzna dodaje, że działał, mając na dzieje, że "mu się upiecze", świadomy konsekwencji, ale też sfrustrowany obowiązującymi przepisami.
Uruchomione procedury
Pan Dominik relacjonuje, że jego ostatnia przejażdżka nie uszła mu na sucho, bo w drodze do komisu trafił na policjanta. "Pan uruchomił wszystkie procedury, z UFG (Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego - przyp. red.) i kolegiami włącznie, łaskawie zezwolił mi na pójście po lawetę (miałem jakieś 100 metrów), grożąc mi odholowaniem megane na parking celny... w Zwardoniu" - pisze właściciel komisu.
Mężczyzna szacuje, że rachunek za jego występek będzie liczony tysiącach i nie zaprzecza, że należy mu się kara. Handlowiec uważa jednak, że sama jej wysokość jest "niewspółmierna do wykroczenia".
Cena ryzyka
Za jazdę próbną niezarejestrowanym samochodem panu Dominikowi grozi nie tylko grzywna za to wykroczenie (nawet 5 tys. zł), ale też kara od UFG za brak ubezpieczenia OC. Choć może ona wynieść nawet 6020 zł, to jeśli polisy nie było przez okres maksymalnie trzech dni, to właściciel komisu zapłaci 1200 zł. Inna możliwa konsekwencja to odholowanie auta na parking depozytowy, czego w tym przypadku udało się uniknąć.
Pan Dominik kończy swój wpis apelem, w którym przestrzega, żeby nie jeździć niezarejestrowanym autem, bo jest to bardzo kosztowna "przyjemność".