Wciąż czekamy na kary za zbyt mały odstęp. Niemcy pokazali, jak to się robi

Miało być jak za granicą, a tymczasem wciąż czekamy. Do końca 2019 r. miały powstać przepisy, które nakażą kierowcom zachowywanie prawidłowego odstępu od poprzedzającego pojazdu. Jak dotąd nic takiego się nie stało. Tymczasem Niemcy pokazują, jak egzekwuje się takie prawo.

Na autostradzie bez ograniczenia prędkości nie da się złamać przepisów? Nic podobnego. Niektórzy kierowcy boleśnie się o tym przekonali.
Na autostradzie bez ograniczenia prędkości nie da się złamać przepisów? Nic podobnego. Niektórzy kierowcy boleśnie się o tym przekonali.
Źródło zdjęć: © Polizei Südosthessen
Tomasz Budzik

01.10.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kierowcy wypatrują zmian

W pierwszej połowie 2018 r. Ministerstwo Infrastruktury przyznało, że rozważa nowelizację przepisów, która wprowadziłaby nakaz utrzymywania na autostradach i drogach ekspresowych minimalnego, z góry określonego przez prawo odstępu od poprzedzającego pojazdu. Kilka miesięcy później media informowały, że takie przepisy miałyby wejść w życie do końca 2019 r. Kłopot w tym, że jeszcze nie powstała ich propozycja. Ta wymaga przejścia kilkuetapowej ścieżki legislacyjnej, co zwykle wiąże się ze stratą znaczącej ilości czasu. Jeśli więc rząd nie przejawi tym razem nadzwyczajnej mobilizacji, nowego prawa w 2019 r. nie będzie.

Jak miałoby ono wyglądać? Obecne przepisy określają, że kierowca ma "(...) utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu". Ściśle określony odstęp - 50 m - wymagany jest jedynie w tunelu o długości przekraczającej 500 m. Nowelizacja przepisów ustanowiłaby wymagany na drogach ekspresowych i autostradach odstęp określony w metrach lub czasie, po którym osiągamy punkt mijany właśnie przez poprzedzający pojazd.

Dlaczego właśnie tam? Bo przy dużych prędkościach zagrożenie związane ze zbyt krótkim czasem na reakcję może doprowadzić do najpoważniejszych następstw. Według danych Komendy Głównej Policji w 2018 r. na polskich autostradach doszło do 112 wypadków spowodowanych niezachowaniem odpowiedniej odległości od poprzedzającego pojazdu. Zginęło w nich 9 osób, a 158 zostało rannych. To druga po zbyt szybkiej jeździe najczęstsza przyczyna zdarzeń na polskich trasach szybkiego ruchu.

Niemcy dają przykład

Oczywiście jeśli zostaną ustanowione przepisy, trzeba będzie również wyznaczyć kary, czyli znowelizować taryfikator. Jak wygląda to za granicą? We Francji za taką niesubordynację można zapłacić 75 euro, w Niemczech mandat będzie opiewał na kwotę nawet kilkuset euro, a do tego niewykluczone są inne konsekwencje. Kara to jednak zbyt mało, bo prawo trzeba jeszcze egzekwować. Część zmotoryzowanych uważa, że to w ogóle niemożliwe. Kierowcy ci są w błędzie.

Polscy policjanci dysponują liczbą ponad 200 sztuk nowoczesnych mierników prędkości LTI 20/20 TrueCam. Posiadają one ekran, na którym widoczny jest "namierzany" pojazd, a także funkcję, której dziś mundurowi nie wykorzystują. Urządzenia te są w stanie mierzyć odległość pomiędzy kolejnymi pojazdami w ruchu drogowym. Pozostaje pytanie, czy takie rozwiązanie będzie skuteczne i bezpieczne na drodze, po której kierowcy legalnie poruszają się z prędkością 140 km/h.

Jest jednak również inny sposób. Na autostradzie A5 pomiędzy Frankfurtem i Darmstadt policja rozlokowała mobilny fotoradar z funkcją pomiaru odległości pomiędzy pojazdami. Urządzenie okazało się nad wyraz sprawne. W ciągu 2 godzin i 30 minut fotoradar zarejestrował aż 240 przypadków łamania przepisów. Zgodnie z niemieckim prawem odległość pomiędzy pojazdami poruszającymi się autostradą powinna wynosić tyle metrów, ile stanowi połowa prędkości auta wyrażonej w kilometrach na godzinę. Przy legalnych u nas 140 km/h powinno być to więc 70 metrów.

Jak się okazało, z przestrzeganiem przepisów u naszych zachodnich sąsiadów nie jest dobrze. Rekordzista został przyłapany na jeździe z prędkością 175 km/h jedynie 16 metrów za zderzakiem poprzedzającego pojazdu. Mężczyzna będzie musiał zapłacić 320 euro kary i na dwa miesiące oddać prawo jazdy. Inny kierujący zostawił sobie lukę wynoszącą zaledwie 15 metrów, choć jechał 157 km/h. Ten również na dwa miesiące pożegna się z kierownicą.

Polskie autostrady nie należą do bezpiecznych między innymi właśnie dlatego, że nieprzewidujący kierowcy zachowują na nich taki sam odstęp, jaki zwykle pozostawiają do poprzedzającego pojazdu na zwykłej drodze krajowej. Jest to zjawisko tak powszechne, że tylko zmiana przepisów i ich egzekwowanie jest w stanie zmienić sytuację. Zgodnie z planem Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego prawo nakazujące utrzymywanie określonego odstępu miało powstać do końca 2019 r. Wiele wskazuje jednak na to, że założenia nie uda się zrealizować. Ze szkodą dla bezpieczeństwa.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (33)