Volvo V40 T5 R‑Design Summum - hot? [test autokult.pl]
W nazwie tego auta próżno szukać magicznych oznaczeń GT, GTI czy RS. Opcjonalny pakiet R-Design nie musi iść w parze z mocnym silnikiem drzemiącym pod maską. Pomimo tego Volvo V40 T5 aspiruje do miana gorącego hatchbacka z krwi i kości.
18.10.2013 | aktual.: 28.03.2023 16:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Volvo V40 T5 AT R-Design Summum - test
Mogłoby się wydawać, że sportowe modele szwedzkiego producenta skończyły się wraz z unicestwieniem wersji oznaczonych literą R. S60 R, V70 R czy kultowe 850 T5-R są już reliktami przeszłości. Volvo jednak nie zapomina o klientach, którzy oprócz bezpieczeństwa i ciekawej stylistyki cenią sobie również ponadprzeciętne osiągi i pozytywne wrażenia z jazdy. Dobrym przykładem aut, w których nie zapomniano o dwóch ostatnich cechach są opisywany przeze mnie niedawno model S60 T6 oraz V40 T5, które tym razem trafiło w moje ręce.
(Nie)zmienny
Swego rodzaju ciekawostką jest fakt, że stylistyka nadwozia a dokładniej mówiąc różnego rodzaju dodatki i smaczki stylistyczne nie muszą iść w parze z charakterem jaki jest w stanie dać autu silnik. Podstawowa wersja wysokoprężna od strony wizualnej niewiele się różni od topowej ”benzyny” a w przypadku tej drugiej brak wspomnianych na początku sportowych oznaczeń i krzykliwych spojlerów skutecznie maskuje możliwości samochodu. Testowy egzemplarz? Faktycznie, on nie jest dobrym przykładem tego twierdzenia.
Krwistoczerwony kolor lakieru oraz pakiet R-Design przykuwają wzrok i zupełnie nie starają się ukryć potencjału V40. Patrząc jednak z drugiej strony tak samo drapieżnie może wyglądać auto ze 115-konnym silnikiem Diesla pod maską. Przerost formy nad treścią? Zależy co kto lubi.
Pakiet R-Design, który podkreśla agresywny charakter samochodu również do wnętrza auta wnosi swoje trzy grosze. Wygodne skórzano-zamszowe fotele, kierownica z logo R-Design oraz pasujący jak pięść do nosa niebieski pasek na konsoli środkowej mają przywodzić na myśl sportowe skojarzenia. Poza tymi akcentami cała kabina mocnej V40 jest dokładnie taka sama jak wnętrza słabszych odmian. Jest schludnie, z własnym stylem, efektownie i miejscami mało ergonomicznie.
Pokrętła służące do regulacji przednich foteli zostały umieszczone w ciężko dostępnych miejscach i ich użycie wymaga gimnastyki dłoni i nadgarstka. Za sprawą czterech identycznych pokręteł obsługa systemu multimedialnego miesza się z obsługą klimatyzacji a pasażerowie z tyłu mają niewiele miejsca na stopy.
Jednak tym co tak naprawdę sprawia, ze jesteśmy w stanie wybaczyć temu autu wiele jest silnik. Silnik, który już niedługo zostanie unicestwiony przez normy emisji spalin.
Jeden z niewielu
Spośród obecnie produkowanych i oferowanych na polskim rynku sportowych hatchbacków segmentu C trudno jest znaleźć auta, które pod maskami mają coś więcej niż 4 cylindry i 2 litry pojemności. Jedynie BMW M135i oraz właśnie Volvo V40 T5 skutecznie bronią się przed ogarniającym całą motoryzację downsizingiem montując w topowych wersjach swoich kompaktowych modeli jednostki napędowe z charakterem.
Drzemiący pod maską V40 z oznaczeniem T5 motor ma 5 cylindrów ułożonych w rzędzie, 2,5 litra pojemności i turbosprężarkę. Efekt? 254 KM mocy, 360 Nm maksymalnego momentu obrotowego oraz niepowtarzalny dźwięk wydobywający się z dwóch końcówek układu wydechowego.
Odgłos jaki jest w stanie wydać z siebie jednostka T5 doceni każdy fan prawdziwej motoryzacji. Niski bulgot towarzyszący już od obrotów biegu jałowego przechodzący w bardziej donośny krzyk wraz ze wzrostem prędkości obrotowej potrafi budzić respekt i wywołać uśmiech na twarzy kierowcy.
Oprócz fantastycznego dźwięku kolejną pozytywną cechą 2,5-litrowej jednostki napędowej jest charakterystyka pracy oraz duża lekkość w rozpędzaniu auta do co raz to większych prędkości. Już od ok. 1500 obr./min. samochód ochoczo wyrywa do przodu aby po 6,5 sekundy pędzić z prędkością trzycyfrową. Co ciekawe, ale także bardzo przyjemne podczas żwawego przyspieszania jednostka napędowa stwarza wrażenia jakby czuła się jak ryba w wodzie nie dając żadnych oznak zmęczenia czy odgłosów pracy na skraju wyczerpania.
Jak ten charakterny silnik wypada w kwestii apetytu na paliwo? Poruszając się w kilkuset kilometrowej trasie z prędkościami zawierającymi się w granicach 90-160 km/h auto zadowalało się średnio 8 l / 100 km. W cyklu mieszanym chęć spożywania bezołowiówki wzrosła do 11 l / 100 km. Przyzwoicie jak na tak mocne i szybkie auto - prawda?
Sportowiec?
Mając do czynienia z ponad 250-konnym samochodem potrafiącym w ponadprzeciętnym tempie osiągać te dozwolone jak i niedozwolone prędkości nie sposób nie patrzeć na niego pod kątem sportu i wrażeń z jazdy. Czy V40 T5 jest prawdziwym kompaktowym sportowcem?
Osiągi oraz dźwięk silnika zdają się jednoznacznie na to wskazywać. Biorąc jednak pod lupę właściwości jezdne do ideału zaczyna nieco brakować. 254 KM, które musi obsłużyć przednia oś sprawiają, ze samochód szczególnie na niższych biegach ma spore problemy z trakcją. Szkoda, że do tego modelu nawet w opcji Szwedzi nie oferują napędu AWD tym bardziej, że bliźniaczy model Cross Country taki napęd posiada. Problemy z trakcją bardzo często idą w parze z podsterownością wywoływaną przez chwalony przeze mnie, ale jednak ciężki silnik spoczywający z przodu auta. Również układ kierowniczy mógłby być bardziej precyzyjny i bezpośredni a sam wieniec kierownicy nieco mniejszy.
Najmniej ”sportowych zastrzeżeń” mam do automatycznej skrzyni biegów Geartronic (jedyna dostępna do silnika T5). Co prawda w trybie standardowym działa delikatnie i miejscami ospale, ale po przełączeniu jej w tryb sportowy auto wyraźnie dostaje wigoru a każda zmiana przełożenia okraszona jest soczystym kopniakiem w plecy fundowanym przez oparcie fotela.
Co prawda wszystkie te cechy nie dają się mocno we znaki podczas codziennej eksploatacji, ale w momencie przypływu adrenaliny i chęci wykrzesania z auta pełni możliwości zaczyna brakować tego pierwiastka sportu. Być może właśnie dlatego ten model jak i żadne inne Volvo (z wyjątkiem modelu S60 Polestar, ale to już nieco inna bajka) nie dzierży magicznej literki R w nazwie?
Hot or not?
Cena na jaką skalkulowano Volvo V40 z silnikiem T5 (od 121 900 zł) wydaje się kształtować idealnie pośrodku konkurencji klasy premium legitymującej się podobnymi osiągami (Mercedes-Benz A250 od 126 200 zł, BMW 125i od 125 800 zł) a hot-hatchami z krwi kości takich marek jak Ford (Focus ST od 115 750 zł) czy Volkswagen (Golf GTI Performance od 113 050 zł). Pytanie tylko czy V40 można nazwać prawdziwym gorącym hatchbackiem?
Kompaktowe Volvo z najmocniejszym silnikiem benzynowym pod maską bez wątpienia jest autem szybkim i dającym sporo frajdy z jazdy. Silnik pracujący pod jego maską zapewnia świetne doznania akustyczne bez wspomagania się głośnikami audio. Volvo V40 T5 nie jest jednak bezkompromisowym sportowcem, kochającym jazdę na krawędzi. V40 z 254-konną jednostką napędową w agresywnym opakowaniu R-Design jest efektownym oraz mocnym hatchbackiem. I właśnie tak to auto należy odbierać.
- Brzmienie i charakter silnika
- Dobre osiągi
- Ciekawa stylistyka
- Atrakcyjne i nowoczesne wnętrze
- Drobne wpadki wykończeniowo- ergonomiczne
- Brak napędu AWD nawet w opcji (samochód ma spore problemy z przeniesieniem siły napędowej na nawierzchnię)