Verva Street Racing 2013 & Top Gear Live [relacja autokult.pl]
21.09.2013 w Warszawie odbyła się czwarta edycja motoryzacyjnego show Verva Street Racing. Tym razem impreza przeniosła się z ulic Warszawy na Stadion Narodowy, a jej zwieńczeniem był pokaz Top Gear Live. Oczywiście nie mogło nas tam zabraknąć.
23.09.2013 | aktual.: 30.03.2023 13:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
21.09.2013 w Warszawie odbyła się czwarta edycja motoryzacyjnego show Verva Street Racing. Tym razem impreza przeniosła się z ulic Warszawy na Stadion Narodowy, a jej zwieńczeniem był pokaz Top Gear Live. Oczywiście nie mogło nas tam zabraknąć.
Po spędzeniu kilkudziesięciu minut w gigantycznej kolejce do wejścia i wypełnieniu niezbędnych formalności przekroczyłem bramy motoryzacyjnego raju. Co spotkałem za nimi? Jeszcze większy tłum ludzi, którzy już od godziny 15:30 brali udział w tak zwanym Pit Party. W praktyce ta część programu była bardziej Pit niż Party, a poustawiane dookoła Stadionu Narodowego samochody kusiły widzów swoimi błyszczącymi karoseriami.
Przemieszczając się wokół stadionu, można było natrafić na takie perełki, jak Aston Martin Vanquish, Ferrari 355, Dodge Viper, Ford GT, Mercedes SLS Black Series czy Lamborghini Gallardo. Nie zabrakło również tak rzadkich i niespotykanych na naszych drogach aut, jak Wiessman, KTM X-Bow czy Ariel Atom. Moim ulubionym autem całej imprezy okazał się Jaguar XJ220. Stojący nieco z boku sportowy bolid powstały w latach 90. nie narzucał się swoim wyglądem i jedynie prawdziwi fani motoryzacji czuli jego magię. Angielska marka miała jeszcze jednego asa w rękawie. Project 7 oparty na produkcyjnym modelu F-Type zachwycał piękną linią nadwozia oraz dopracowanymi detalami.
W strefie Pit Party znalazło się miejsce nie tylko na piękne, sportowe i nowoczesne auta. Swoje pięć minut miały także klasyki, samochody wyścigowe i rajdowe, a także auta występujące w filmach, z popularnym Zygzakiem i autem Freda Flintstone'a na czele.
Oprócz podziwiania samochodów widzowie mogli brać udział w atrakcjach przygotowanych przez organizatorów. Najmniej terenowe Range Rovery, czyli modele Evoque z pasażerami na pokładzie, pokazywały swoje możliwości na specjalnych rampach, a fani gier z serii Gran Turismo mogli spróbować swoich sił, grając na stoisku Nismo w szóstą odsłonę tego konsolowego bestsellera.
Niewątpliwą atrakcją były odbywające się w specjalnie wydzielonym miejscu pokazy stuntu motocyklowego oraz driftu samochodowego. Co ciekawe, nie obyło się bez niekontrolowanych upadków i kilku wpadek, na szczęście niegroźnych.
O godzinie 18 zakończyła się pierwsza część imprezy. Bramy Stadionu zostały otwarte, a ok. 58 tysięcy zgromadzonych osób zajęło miejsca na trybunach w oczekiwaniu na dalszą część programu, czyli Pre Show. Po godzinie marznięcia na specjalnie przygotowanym torze, który zastąpił murawę, pojawiły się trzy amerykańskie radiowozy. Dalsza część programu wyglądała mniej więcej w ten sposób: kilka minut rozmowy, kartoniada, meksykańska fala, motoryzacyjna atrakcja. Taki schemat się powtarzał, a rolę tych ostatnich odgrywały: rakietowa ciężarówka, latające rowery, Fiaty 126p oraz amerykańscy gliniarze.
Po kolejnej godzinie zabawy z widzami do gry wkroczyli znani prezenterzy telewizji TVN, Adam Kornacki i Patryk Mikiciuk, którzy poprowadzili część Verva Street Racing. Jak się okazało, najważniejszym punktem tego programu były wyścigi oraz drift. Swoje możliwości pokazywali kierowcy uczestniczący w Porsche Supercup, biorący udział w rajdach płaskich oraz Dakarze, a także drifterzy. Kulminacją ich zmagań był wybór najlepszego kierowcy, którego dokonywali widzowie, fundując każdemu z osobna jak najgłośniejszą owację. Który kierowca zwyciężył? Oczywiście najbardziej lubiany, czyli Adam Małysz.
Kilkanaście minut przed najważniejszą dla wielu częścią imprezy, czyli Top Gear Live, swoje atuty zaprezentowały najnowsze modele AMG, które jednak nie miały okazji wykazać się możliwościami wokalnymi wydechów. Bardzo głośna muzyka puszczana z głośników stadionu zagłuszała dźwięki emitowane przez mocarne silniki. Jedynie blisko 1000-konna Toyota GT86 Jakuba Przygońskiego starała się walczyć z nagłośnieniem, bardzo donośnie strzelając z dwóch końcówek układu wydechowego.
Gdy na zegarach wybiła godzina 21:15, wszyscy wstrzymali oddech. Na płycie stadionu pojawili się James May, Richard Hammond i Jeremy Clarkson. Publiczność oszalała z radości i zafundowała gorące przywitanie. Zaczęło się to, na co wszyscy czekali. Już na samym początku Jeremy stwierdził, że ulice Warszawy po godzinie 23 są puste, ponieważ większość Polaków jest już w Londynie. Wtórował mu Richard, który przyznał się, że gdy tylko zapcha mu się sedes, dzwoni po polskiego hydraulika. Publiczność nie była dłużna, "nagradzając" tę wypowiedź solidną porcją gwizdów.
Po tych kilku słowach wstępu na tor wjechały specjalne rydwany zaprzężone w skutery. Pojawił się również Stig, który pokazał wszystkim, jak powinno się prowadzić takie wynalazki, i zostawił daleko w tyle trójkę prowadzących. W dalszej części programu było dużo ognia, dymu oraz popisy kaskaderów uprawiających jazdę figurową za kierownicami czterech Fordów Focusów RS. Po kilku kolejnych żartach w iście angielskim stylu widzowie mogli podziwiać zawody samochodowego curlingu. Oczywiście nie obyło się bez kilku stłuczek.
Gdy na środku stadionu ustawiło się ponad 20 supersamochodów, publiczność oszalała. Warte kilkadziesiąt milionów złotych auta stojące obok siebie robiły piorunujące wrażenie. Wśród nich były takie okazy, jak Ferrari 458 Italia, Lamborghini Aventador, Audi R8 Spyder, Ford GT, Rolls-Royce Phantom, McLaren MP-12C oraz... Toyota GT86.
Zwieńczeniem show Top Gear Live było mecz piłkarski Polska-Anglia. Gdyby w tym wydarzeniu brało udział po jedenastu zawodników ubranych w sportowe trykoty, wynik byłby oczywisty, a cały stadion po raz kolejny śpiewałby "nic się nie stało ...". Był to jednak mecz samochodowej piłki nożnej. Zaczęło się jak zawsze i już po chwili nasze orły za sterami czarnych Suzuki Swiftów przegrywały 1:3. Jak wielkie było zaskoczenie, gdy przy pomocy Stiga (dołączył do naszej reprezentacji) mecz zakończył się wynikiem 6:3 dla Polski. Chwilę po końcowym gwizdku Jeremy, James i Richard pożegnali się z publicznością.
W taki oto sposób 4. edycja Verva Street Racing przeszła do historii. Czy było to udane motoryzacyjne show? Jak Wy oceniacie tę imprezę?