Tydzień w motorsporcie #24
Jest taki chłopak, który może dać zespołowi WRC mistrzostwo świata oraz maleńka dziewczynka, której narodzin nie skomentuję. Mam też przestrogę dla najlepszych kierowców i motocyklistów na świecie: nie róbcie niczego innego prócz ścigania. To dla was niebezpieczne. Zapraszam na 24. podsumowanie tygodnia w motorsporcie.
22.05.2017 | aktual.: 01.10.2022 20:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ten chłopak jest kluczem do mistrzostwa świata
W taki ton uderzył Jost Capito – były szef zespołu Volkswagena w WRC – w rozmowie o Norwegu Andreasie Mikkelsenie, który po wycofaniu się VW Motorsport z rajdów samochodowych, jako jedyny z trójki kierowców pozostał na lodzie. Ku zdziwieniu wielu ekspertów i mojemu również, nie były nim zainteresowane takie stajnie jak Toyota i Citroën, które potrzebowały go bardziej niż chyba same sobie to wyobrażały.
Początkowo szef japońskiego zespołu Tommi Mäkinen wypowiadał się pochlebnie o Mikkelsenie i podobno z nim rozmawiał na temat współpracy. Ostatecznie jednak wybrał Jariego-Mattiego Latvalę oraz Juho Hänninena. Obaj to Finowie, podobnie jak Mäkinen. Zainteresowania nie wyraził także Yves Matton, szef stajni Citroën Racing.
W ten oto dość dziwny sposób, bardzo utalentowany, doświadczony i szybki Mikkelsen został bez pracy. Ostatecznie zlitowała się nad nim Škoda, z którą zdobywał swoje pierwsze rajdowe szlify i zatrudniła go do programu WRC 2, gdzie Andreas nie ma specjalnie wyzwań, bo wygrywa, jakby był z innego świata. Niedawno pojawiły się także plotki o wstąpieniu Norwega w szeregi Hyundai Motorsport, ale nie do końca wiem, kogo mógłby zastąpić. Jednak rozumiem to zainteresowanie.
To zawodnik wysokiej klasy, dodatkowo bardzo głodny sukcesów. To jednocześnie kierowca lepszy od połowy tych, którzy obecnie mają posady w zespołach fabrycznych. W mojej osobistej ocenie jest trzecim lub najwyżej czwartym najbardziej wartościowym kierowcą WRC. Zatrudnienie go może być kluczem do mistrzostwa w tym roku.
Sezon 2017 jest niezwykle interesujący i wyrównany. To głównie za sprawą kilku faktów. Mamy najlepszego kierowcę w samochodzie, który najlepszy nie jest – mowa o mistrzu świata Sebastienie Ogierze i jego fieście WRC. Mamy najlepszy zespół z kierowcami, którzy nie do końca są zdolni do odnoszenia sukcesów. W tym momencie mówię o Hyundaiu.
Citroën to stajnia z ogromnym doświadczeniem i dobrym samochodem, ale kierowcy to równie szybki, jak wypadkowy Kriss Meeke i dwóch innych, których nazwiska i tak wam niewiele powiedzą. Z kolei w Toyocie, w której potrzeba najbardziej doświadczenia i lidera, mamy doświadczenie w postaci niezbyt szybkiego Juho Hänninena oraz lidera Jariego-Mattiego Latvalę, który już nie raz udowodnił, że do tej akurat roli się nie nadaje.
Nie chcę tu żadnemu z kierowców umniejszać talentu, bo i tak mają go więcej, niż moglibyśmy sobie wyobrazić, ale mówimy tu o mistrzostwach świata. W zespole, który chce walczyć o najważniejsze trofeum, powinien znaleźć się Andreas Mikkelsen. Jestem pewien, że jeżeli trafi do M-Sportu lub Hyundaia – tylko te dwie drużyny się obecnie liczą - to właśnie ta stajnia będzie mistrzem. Byle nie za późno. Nie musicie wierzyć w moje zapewnienia. Przeczytajcie co ma do powiedzenia Jost Capito, który w wywiadzie dla Autosportu nie owijał w bawełnę:
Okazało się, że słowa Capito były częściowo prorocze. Andreas Mikkelsen otrzyma Citroena C4 WRC na Rajd Sardynii, by pokazać, co naprawdę potrafi i czy może przysłużyć się zespołowi w osiągnięciu szczytu. Bo na razie nie są tam, gdzie mieli być.
Kierowca wyścigowy jest najbezpieczniejszy podczas wyścigu
Do tej tezy można się przekonać, patrząc na współczesną historię sportów motorowych. Nawet w ostatnich latach było tak wiele fatalnych zdarzeń, które złamały kariery lub nawet zakończyły życie świetnych zawodników, a jednocześnie nie miało to miejsca na torze czy odcinku specjalnym. Ostatnie wydarzenia w świecie Moto GP tylko potwierdzają, że ci ryzykanci, szaleńcy i ekstremalni sportowcy nie powinni nawet wychodzić lub schodzić ze swych wyścigówek, rajdówek i superszybkich motocykli.
Nie trzeba szukać daleko. Oto krótka lista znakomitych kierowców, których życie lub kariera zakończyły się na zawsze: Janusz Kulig, Colin McRae, Richard Burns, Philippe Bugalski, Michael Schumacher. O każdym można powiedzieć mistrz. Żaden z nich nie zginął czy nie skończył kariery w wyniku wypadku jako zawodnik rajdu lub wyścigu. Pierwszy stracił życie na przejeździe kolejowym, drugi w wypadku lotniczym, trzeci umarł na raka, czwarty zwyczajnie spadł z drzewa, a piąty miał wypadek na nartach. Dodam jeszcze, że Sebastien Loeb nie byłby najlepszym rajdowcem wszechczasów, gdyby nie ogromne szczęście po wypadku na motocyklu.
Niedawne wydarzenia w świecie sportów motocyklowych znów potwierdziły regułę, że jeżeli jesteś jednym z najlepszych, mistrzem, to powinieneś pozostać w swojej wyścigowej klatce. Co prawda mistrz świata Nicky Hayden jeździł na motocyklu w Moto GP, ale bardzo poważny wypadek, w wyniku którego doznał uszkodzenia mózgu i zmarł, przydarzył mu się na rowerze. Chciałoby się w tym miejscy krzyknąć do losu: dlaczego oni odchodzą w tak głupi sposób?
Wydaje się to absurdem, ale oni naprawdę są bezpieczniejsi, gdy się ścigają. Robią wówczas to, co potrafią najlepiej. Pomyślcie chwilę i skupmy się wyłącznie na działaniu mistrzów z powyższej listy. Janusz Kulig zginął, bo nie zachował należytej ostrożności, a prawdopodobnie to samo było przyczyną fatalnego wypadku Haydena. Colinowi McRae być może zabrakło umiejętności w czymś, w czym mistrzem nie był, a przecież przeżył tyle wypadków w rajdach, że trudno zliczyć. Michael Schumacher był ogólnie perfekcjonistą, ale najpewniej w ten tragiczny dzień zwyczajnie przeszarżował. Śmierć Bugalskiego to jakiś czarny dowcip ze strony losu. Tak czy inaczej, żaden z nich nie robił tego, co potrafił najlepiej.
Kimi Räikkönen ma córkę? OK
Żebyście nie zamykali tego artykułu ze smutkiem w głowie i łzami w oczach, mam dla was ostatnią, tym razem bardzo pozytywną, informację. Do młodego, dwuletniego Robina Räikkönena dołączyła 17 maja Rianna Angelia Milana Räikkönen. Myślę, że ich ojciec Kimi byłby zadowolony z mojego komentarza na ten temat, który brzmi: okej.