Tragiczny wypadek podczas 24 Heures du Mans 2013

Jubileuszowy, bo obchodzący swoje 90. urodziny, wyścig 24 Heures du Mans zostanie zapamiętany nie tylko z powodu zaciętej walki między Toyotami i Audi oraz Astonami Martinami i Porsche, ale też z powodu wypadku, w którym stracił życie kierowca jednego z Astonów - Allan Simonsen.

youtube
youtube
Olgierd Lachowski

22.06.2013 | aktual.: 07.10.2022 21:29

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zawody trwały zaledwie nieco ponad 10 minut, gdy na początku czwartego okrążenia doszło do tragedii. Wszystko działo się na bardzo szybkim i trudnym zakręcie Tertre Rouge łączącym wyjazd z toru Bugatti z prostą LesHunaudières. Z bliżej nieznanych przyczyn w dużym tłoku Aston Martin V8 Vantage GTE uderzył z impetem w metalową bandę ochronną. Auto było liderem w klasie LM GTE Am. Za sterami siedział duński kierowca wyścigowy Allan Simonsen.

Brytyjski wóz wyścigowy został kompletnie zniszczony. Nieprzytomny Duńczyk został wyciągnięty z wraku wozu stojącego na środku toru. Został natychmiast przetransportowany do centrum medycznego, gdzie niestety nie udało się go uratować. Oficjalną informację o śmierci Simonsena podano około 2 godziny później. Przyczyną zgonu były rozległe obrażenia doznane w trakcie wypadku.

Tuż po wypadku wywieszono żółte flagi, a na torze pojawiły się samochody bezpieczeństwa. Mocne uderzenie Astona spowodowało zniszczenie bandy ochronnej. Jej naprawa zajęła prawie godzinę. Potem wznowiono wyścig.

Simonsen był doświadczonym zawodnikiem startującym we Francji już po raz siódmy. Wcześniej 34-latek startował w Le Mans zwykle w kategorii GT2 oraz GTE Am, ale raz - w roku 2008 - wziął udział w maratonie za kierownicą wozu LMP2. Spośród tych siedmiu startów na Circuit de la Sarthe Simonsen dwukrotnie dojechał do mety zajmując w 2007 roku 3. miejsce w swojej klasie, a w 2010 roku był drugi.

Zaraz po tym jak szef zespołu David Richards dowiedział się o śmierci swojego zawodnika, postanowił on wycofać wszystkie samochody z walki, jednak po namowach rodziny Allana Simonsena zmienił zdanie, a pozostali kierowcy ekipy Aston Martin jadą teraz właśnie po to, żeby oddać hołd Duńczykowi.

Wypadek Simonsena był pierwszym śmiertelnym wypadkiem na Le Mans od 16 lat, kiedy to w kwalifikacjach życie stracił Sebastien Enjolras. W samych zawodach ostatni tragiczny wypadek miał miejsce w 1986 roku, gdy zginął kierowca Porsche - Jo Gartner.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (0)