Toyota przegrała w Le Mans przez pozdrowienie od innego kierowcy
Toyota zaczyna urastać do miana jednego z największych pechowców w historii 24-godzinnego wyścigu w Le Mans. W tym roku znowu japoński zespół nie wygrał, ale okazuje się, że wszystko przez pewne nieporozumienie związane z kierowcą pozdrawiającym Kamui Kobayashiego.
21.06.2017 | aktual.: 01.10.2022 20:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przed wyścigiem Toyota wydawała się pewniakiem do zwycięstwa (o ile w przypadku Le Mans w ogóle można użyć takiego słowa). Trzy samochody w stawce przeciw dwóm porsche, zwycięstwa w dwóch poprzednich rundach długodystansowych mistrzostw świata i przede wszystkim rewelacyjne kwalifikacje w rekordowym czasem okrążenia Kamui Kobayashiego. Po awarii i długiej naprawie porsche z numerem 2 (które później wygrało wyścig) szanse Toyoty urosły do 3 przeciw 1. I wtedy zaczęły się problemy.
Największym dramatem i tragedią japońskiego zespołu była awaria prowadzącej toyoty nr 7. W samochodzie siedział akurat rekordzista toru i mimo prób oraz walki z maszyną Kobayashi był zmuszony do zatrzymania się na torze i zakończenia udziału w wyścigu. Jak się okazuje, cała sytuacja nie była typową usterką, a efektem zamieszania w alei serwisowej.
Oto, jak to wyglądało. Toyota nr 7 zjechała do alei serwisowej w czasie, gdy na torze znajdowały się samochody bezpieczeństwa. W takiej sytuacji kierowcy wyjeżdżający z pit lane muszą czekać na jej końcu, aż minie je najbliższy samochód bezpieczeństwa i wtedy dołączają na końcu "wężyka".
W momencie, gdy Kobayashi stał w oczekiwaniu na możliwość wyjazdu, do samochodu podbiegł Vincent Capillaire, kierowca startującego w klasie LMP2 zespołu Algarve Pro Racing. Kciukiem w górze pozdrowił prowadzącego w wyścigu japońskiego kierowcę. Niestety Kobayashi pomylił go z członkiem obsługi toru (kombinezon Capillaire’a był w pomarańczowym kolorze) i myślał, że to znak zezwalający mu na wyjazd. Zdezorientowany zespół kazał mu się natychmiast zatrzymać, gdyż z tyłu nadjeżdżał samochód bezpieczeństwa.
Powstało ogromne zamieszanie i Kobayashi co chwilę ruszał i zatrzymywał się . Ponieważ cała sytuacja działa się na końcu alei serwisowej, to samochód był w nieodpowiednim trybie i restarty były wykonywane z użyciem sprzęgła i silnika spalinowego. Auta wyścigowe, a szczególnie hybrydy LMP1, nie są do tego stworzone. W ich przypadku sprzęgło służy do dołączania napędu spalinowego po ruszeniu na silniku elektrycznym. W efekcie w samochodzie nr 7 element ten się spalił, co uniemożliwiło dalszą jazdę.
Jak tłumaczy Toyota – "taka sytuacja nie powinna mieć miejsca". I trudno się z tym nie zgodzić. Z powodu nieszczęśliwego przypadku Kobayashi został zmuszony zrobić rzeczy, do których jego samochód nie został stworzony. Przez jedno koleżeńskie pozdrowienie Toyota przegrała wyścig.
Capillaire został ukarany przez sędziów za swoje zachowanie, przyznał, że było spontaniczne, ale nieodpowiednie i powiedział, że żałuje tego, co zrobił. Po zeszłorocznym wyścigu, gdy prowadząca toyota uległa awarii na 5 minut przed końcem, wydawało się, że japoński zespół nie mógł mieć większego pecha. Tegoroczna edycja słynnych zawodów udowodniła, że należy się spodziewać niespodziewanego i życie pisze zaskakujące scenariusze.