Test: Volkswagen California - "prawdziwa motoryzacja" nie musi mieć V8
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najczęściej jako o samochodach, które stanowią ostoję "prawdziwej" motoryzacji, pisze się o autach z najmocniejszymi silnikami, potężnymi, widlastymi jednostkami, targającymi dziko tylną osią. Tymczasem w tym gronie powinien moim zdaniem znaleźć się pojazd kompletnie inny od tego rozwścieczonego do czerwoności towarzystwa.
Samochód powstał przede wszystkim jako środek transportu, jako kolejny etap w rozwoju społeczeństwa i przemysłu. Duże odległości nigdy nie były tak małe, odkąd samochody zagościły na drogach.
Początki były jednak niełatwe. Automobile były trudne w eksploatacji, wymagały fachowej wiedzy – szofer był kimś więcej niż tylko kierowcą. Ostatecznie jednak samochód ewoluował w pojazd przystępny i cenowo i użytkowo. Stał się symbolem wolności.
Właśnie to jest moim zdaniem sednem prawdziwej motoryzacji – poczucie wolności, jakie zapewnia samochód. Dlatego między wspomnianymi wyżej, w pewnym sensie romantycznymi samochodami sportowymi, kabrioletami, autami terenowymi, jest pojazd nieco inny – Volkswagen California.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Próżno szukać tutaj emocji, w tym klasycznym, samochodowym rozumieniu, a jednak wszyscy go kochają – gdzie się nie pojawi, czy to na kempingu, czy po prostu na mieście – jest małą sensacją. Ludzie chcą zaglądać do środka, dzieciaki zachwyca niespodziankami, które kryją się w różnych jego miejscach – Volkswagen świetnie wykorzystuje każde wolne miejsce – wnęka w drzwiach na stolik, klapa bagażnika mieści krzesła, a przesłona małego bocznego okienka ma mikropółki, w które włożycie przyprawy lub cokolwiek, co lubicie mieć pod ręką.
Żeby zrozumieć wolność, którą daje to auto, trzeba odrzucić założenie, że jest to kamper. Tak, to jest samochód, w którym komfortowo przenocujemy, tak ugotujemy tu obiad, zaparzymy kawę i usmażymy jajecznicę, ale to nie jest auto do mieszkania. Moim zdaniem to coś więcej, ze względu na to, jak łatwa w obyciu jest California.
Chociaż może przenocować 4 osoby, nadal jest stosunkowo małym samochodem. Jest wręcz autem, z którym może na co dzień żyć rodzina 2+2. Wszystkie walory kempingowe tego auta są skrzętnie spakowane po kątach, dzięki czemu bez problemu pojedziemy tym samochodem do pracy, a gdy przyjdzie weekend, napełnimy zbiornik z wodą i ruszymy gdziekolwiek zechcemy, bez szczególnego planowania.
I to według mnie jest największym atutem tego samochodu. To jest wolnością, która jest wręcz synonimiczna z nazwą modelu. California sprawia, że nie musimy się przejmować. Nie musimy się przejmować, gdzie się zatrzymamy, gdzie przenocujemy, jak się rozstawimy po przyjeździe. W Californii wybierasz miejsce, parkujesz, podkładasz najazdy pod koła, żeby wypoziomować auto, podnosisz elektrycznie otwierany namiot z dachu. Koniec.
Zakotwiczenie z tym autem na kempingu na tydzień jest wręcz marnowaniem jego potencjału. Jednocześnie dzięki ogrzewaniu postojowemu, ten potencjał jest dostępny cały rok. Dzięki temu każdy weekend może oznaczać inne miejsce, bez przejmowania się tym, że trzeba cokolwiek rezerwować. Jedzenie przerzucamy do pojemnej (42 l) lodówki, a ubrań nie musimy nawet pakować w torbę. Najlepszym rozwiązaniem będą, oprócz zabudowy z szafkami, przezroczyste, plastikowe kontenery ze szwedzkiego sklepu – szybko się w nie spakujecie, a w aucie będziecie mieli łatwy wgląd w to, co jest gdzie.
W tej ekscytacji i przygodowym nastawieniu mam właściwie tylko jedno zastrzeżenie do tego auta. Nie jest nowym Multivanem. To trochę nie fair, że to wytykam, bo California bazuje jeszcze na generacji Transportera, która jest już kilka lat na rynku i która w chwili premiery była bardzo dobrą, komfortową i dobrze prowadzącą się podstawą dla tego auta. Jednak nowy Multivan wepchnął ten segment w VAG-u na inny poziom. Są to jednak cechy, które dostrzegalne są tylko z punktu widzenia kierowcy. California mogłaby mieć lepiej zagospodarowaną deskę rozdzielczą – centralna, otwierana półka na kubki w Multivanie jest lepszym rozwiązaniem niż odległe od kierowcy cupholdery. Mogłaby też mieć lepsze – nieco bardziej komfortowe i ciszej pracujące zawieszenie.
Te wszystkie "mogłaby" są jednak detalem, który ostatecznie nie wpłynie na najważniejszą funkcję tego auta. Nawet jeśli California mogłaby być nieco lepszym miejscem pracy kierowcy, trudno, żeby była lepszym samochodem wypadowym.
Chcesz więcej? Przeczytaj poprzednie testy VW Californii:
Zobacz także