Ten Mercedes 190E kryje pod maską wielkie V12 i jest dopuszczony do ruchu
Dzięki temu 36-letniemu Mercedesowi legenda o Latającym Holendrze nabiera nowego znaczenia. Mieszkaniec Niderlandów kilka lat temu wpadł na szalony pomysł umieszczenia silnika V12 w najmniejszym wówczas modelu Mercedesa. Na projekt poświęcił mnóstwo czasu i najprawdopodobniej jeszcze więcej pieniędzy, ale efekt jest imponujący. Zobaczcie sami.
24.03.2020 | aktual.: 22.03.2023 12:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ten wilk w owczej skórze wygląda niepozornie, ale w rzeczywistości jest benzynożerczą bestią, żądną spalonej gumy i przenikliwego wrzasku z wydechu. Choć nie brzmi to jak wytwór człowieka, ojcem tego projektu jest pewien obywatel Niderlandów – Johan Muter. Zanim postanowił wsadzić jeden z największych ówcześnie fabrycznie montowanych silników Mercedesa do najmniejszego modelu producenta, mógł pochwalić się m.in. Volkswagenem Garbusem, napędzanym 350-konnym silnikiem z Subaru Imprezy.
Swój projekt zaczął w 2016 roku. Wtedy zwykły Mercedes 190E, którego Muter używał na co dzień, został nominowany, by wejść do bazy wyjątkowego projektu. Plan wydawał się właściwie prosty – pod maskę Baby Benza miało trafić V12 (M 120) z flagowego modelu Klasy S (W140). Mimo solidnych zmian napędowych nadwozie miało nie oddawać prawdziwego potencjału niemieckiego auta.
Podstawowy wymóg do zbudowania projektu był spełniony – W201 był w bardzo dobrej kondycji blacharskiej, mimo że na "karku" miał już 32 lata i prawie 300 tys. km za sobą. Żeby jednak nie natrafić na żadne niespodzianki podczas przebudowy, Johan do przeszczepu zakupił nie sam silnik, a całego Mercedesa 600 SEL (W140), z którego planował wyciągnąć także kilka innych istotnych części układu hamulcowego, kierowniczego i tylnej osi. Ostatecznie do auta trafiły także podzespoły z innych Mercedesów, w tym z W210 i R129.
Niektórzy mogą pomyśleć, że mając takie auto, można już nie zabierać się za żaden projekt – w końcu samo w sobie jest wyjątkowe i z każdym rokiem zyskuje w kręgach wielbicieli klasycznej motoryzacji.
Samo dopasowanie komory silnika do olbrzymiej, 6-litrowej V12-ki zajęło aż 6 miesięcy. Jeszcze większym zaskoczeniem może być fakt, że niemal całą pracę autor projektu wykonał samodzielnie. Znacznych modyfikacji wymagał układ chłodzenia, który wymusił usunięcie wewnętrznej części reflektorów. Ustąpiły one miejsca dodatkowym wlotom powietrza.
Sporo pracy zajął także montaż skrzyni biegów – moc na tylne koła przekazuje teraz 5-biegowa, automatyczna przekładnia z CL 600. Kierowca ma jednak możliwość manualnego przełączania biegów, ponieważ do tradycyjnej kierownicy zamontowano łopatki do zmiany przełożeń.
Pod koniec zeszłego roku nadszedł ten moment – pierwsze odpalenie samochodu. Wielkie emocje musiały zostać jednak szybko ostudzone, bowiem Johan Muter planował dopiąć wszelkich formalności, by samochód mógł legalnie poruszać się po drogach publicznych. W końcu i to się udało, a wynik z hamowni jest co najmniej imponujący. Fabrycznie jednostka z 600 SEL generowała 408 KM i 580 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Dzięki optymalizacji oprogramowania komputera sterującego i modyfikacji układu dolotowego, Mercedes 190E z V12 "wypluł" 424 KM i 585 Nm.
Mercedes 190 V12 100-200 kph Timing on Autobahn !!
Nie obyło się także bez próby przyspieszeń. Muter chwali się, że przyspieszenie z 80 do 120 km/h zajmuje zaledwie 2 sekundy, natomiast z osiągnięcie 200 km/h z pułapu 100 km/h to kwestia niespełna 11 sekund. Na filmie widać, jak kierowca bez problemu rozpędza się na niemieckiej autostradzie do 250 km/h. Kierowca mówi, że nawet przy tak wysokich prędkościach, samochód zachowuje się nadzwyczaj spokojnie i gwarantuje stabilność prowadzenia.
Jednym z ostatnich kroków do ukończenia projektu jest tylko pomalowanie nadwozia, jednak już teraz zarówno ogrom pracy i wysiłku włożonego w samochód, jak i efekt końcowy robią ogromne wrażenie.