Tankowanie pod korek. Kilkaset złotych za naprawę

Tankowanie pod korek to nawyk sprzed lat, kiedy benzyna nie była dostępna wszędzie, a różnica w cenach paliwa miały znaczenie. Wciąż jednak wielu kierowców tak robi. Dlaczego? I czym to może skutkować?

Paliwo
Paliwo
Źródło zdjęć: © Autokult
Marcin Łobodziński

02.05.2024 | aktual.: 02.05.2024 15:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W czasach PRL tankowanie pod korek było normą. Sam pamiętam, jak czekaliśmy z ojcem w "maluchu" w długiej kolejce do jedynej w okolicy stacji paliw CPN. Czasami ponad godzinę, a sznur samochodów ciągnął się na ponad kilometr.

Obecnie stacji paliw jest tak dużo, że nie ma obaw o długie kolejki (chyba że np. jesteście nad morzem w sezonie i wracając będziecie mieli mało paliwa). Jednak wielu kierowców wciąż tankuje "pod korek". I ma to nawet uzasadnienie.

Otóż tankowanie na autostradzie to "finansowa zbrodnia". Kiedy cena paliwa jest wyższa o złotówkę niż na stacji w okolicach miejsca zamieszkania, a trasa przebiega głównie autostradą, to aż kusi, by przed podróżą zatankować pod korek. Byle tylko uniknąć tankowania zbyt drogiego paliwa.

Do odbicia pistoletu

Standardowe tankowanie odbywa się do tzw. odbicia pistoletu. Urządzenia tankujące same przerywają tankowanie, kiedy wysokie ciśnienie działające na końcówkę pistoletu spowoduje jego wyłączenie. Oczywiście można tankować jeszcze do drugiego czy trzeciego odbicia, ponieważ pierwsze było skutkiem głównie spienienia się paliwa, a nie napełnienia zbiornika.

Zasadniczo tankowanie takie w niczym nie szkodzi, bo póki pistolet jest włożony do wlewu paliwa do końca, nie da się niczego przelać. Więc nieprawdą jest, że tankować można tylko do pierwszego odbicia. Można "odbijać" dziesięć razy i nic złego się nie wydarzy.

Tankowanie pod korek

Gorzej jest z tankowaniem pod korek. Tu już mówimy o sytuacji, kiedy wyjmujemy pistolet z wlewu paliwa i nalewamy jak z konewki. Powoli, aż poziom paliwa sięgnie samego korka. Co się wtedy dzieje?

Wypełniamy w ten sposób całą przestrzeń przewidzianą przez konstruktora na paliwo, ale też na gazy. Jest to zarówno powietrze, jak i opary paliwa. Pamiętajmy, że paliwo wraz ze wzrostem temperatury może generować dużo oparów.

Możecie to sprawdzić nalewając paliwo do kanistra (nie do pełna) i zostawić kanister w gorącym pomieszczeniu. Gwarantuję, że kanister napuchnie, a przy odkręcaniu korka wyda z siebie dźwięk jak przy otwieraniu napoju gazowanego. Podobnie dzieje się w zbiorniku, kiedy podróżujemy w upale.

Pewna przestrzeń w zbiorniku, jak i we wlewie paliwa powinna więc pozostać pusta. Ale spokojnie – nic nie wybuchnie, a zbiornik paliwa nie napuchnie. Kiedy nalejecie po sam korek, może się zdarzyć, że paliwo zaleje pochłaniacz oparów paliwa, a konkretnie filtr. Jeśli zostanie on zalany wielokrotnie, możecie czuć zapach paliwa w aucie, a sam pochłaniacz będzie nadawał się do wymiany. Koszty? Spore, bo sięgające kilkuset złotych.

Mniejsze znaczenie ma zalanie przelewu paliwa czy układu odpowietrzania. Tu mówi się nierzadko o potencjalnej usterce układu zasilania (wtryskowego), ale trudno mi sobie wyobrazić jakikolwiek związek. Ciśnienie paliwa jest regulowane przez poszczególne części układu wtryskowego i nawet jego spory wzrost w zbiorniku nie ma wpływu na kolejne etapy drogi, jaką pokonuje paliwo ze zbiornika do wtryskiwaczy.

Niemniej, niezdrowo jest tankować auto pod korek. Od czasu do czasu i nie do przesady, można nalać więcej paliwa, wypełniając niemal całą przestrzeń w rurze doprowadzającej paliwo do zbiornika. Nic złego się nie stanie pod warunkiem, że od razu ruszycie w trasę. Jednak nie warto robić tego zawsze. Zresztą, na autostradzie nie trzeba tankować do pełna, kiedy paliwo się skończy. Można nalać tylko kilka litrów drogiego paliwa, a resztę uzupełnić na normlanej stacji.

Komentarze (35)