System egzaminowania kierowców czekają zmiany. Niekoniecznie na lepsze

Ministerstwo Infrastruktury chce zmniejszyć wymagania dotyczące zatrudniania egzaminatorów nadzorujących i zwiększyć liczbę egzaminów, które jeden pracownik ośrodka może przeprowadzać w ciągu dnia. Jakość pracy ośrodków na tym nie zyska.

W dobie koronawirusa "prawko", a więc i niezależność od komunikacji publicznej, zyskało na wartości.
W dobie koronawirusa "prawko", a więc i niezależność od komunikacji publicznej, zyskało na wartości.
Źródło zdjęć: © Wojciech Wojtkielewicz/Polska Press/East News
Tomasz Budzik

12.11.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:36

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Resort infrastruktury opublikował projekt rozporządzenia dotyczącego egzaminowania na prawo jazdy. Dokument przewiduje kilka niemal kosmetycznych zmian, które mają usprawnić działanie systemu. Kandydatom na kierowców mogą się one spodobać, choć nie będzie to regułą. Pierwszą istotną zmianą jest ułatwienie wprowadzone w kwestii zatrudnienia egzaminatora prowadzącego. Obowiązujące dziś przepisy mówią, że może być nim osoba o przynajmniej 2-letnim doświadczeniu w przeprowadzaniu egzaminów i uprawnieniach do egzaminowania we wszystkich kategoriach. Taką osobę nie zawsze łatwo znaleźć, więc nowelizacja przewiduje wyjątek. W myśl nowych przepisów ośrodki mogłyby najwyżej na pół roku zatrudnić egzaminatora prowadzącego, który nie spełnia pierwszego z przytoczonych wyżej warunków.

Co to oznacza w praktyce? Zadaniem egzaminatora prowadzącego jest nadzorowanie pracy pozostałych egzaminatorów oraz wyjaśnianie uwag wnoszonych przez egzaminowanych. Jeśli egzaminator prowadzący będzie legitymował się mniejszym doświadczeniem, może nie rozwiać wątpliwości kandydata na kierowcę co do przebiegu egzaminu. Oczywiście nie zmienia to faktu, że osoba, która uważa, że została niesprawiedliwie potraktowana, ma prawo złożyć skargę na przebieg egzaminu i odwołać się od jego wyniku do wojewody pismem złożonym na ręce dyrektora ośrodka.

Kolejna zmiana, którą wnosi projekt nowych przepisów, ma polegać na zwiększeniu liczby egzaminów, które będzie mógł przeprowadzić w ciągu dnia jeden pracownik WORD-u. Według nowego rozporządzenia do liczby egzaminów przeprowadzonych danego dnia nie będzie wliczało się tych, które się nie odbyły. Na przykład ze względu na niestawienie się egzaminowanego. Ta część wydaje się jasna. Kolejna budzi już jednak wątpliwości, bo jednoznaczny zapis, który obowiązuje dziś, ma zostać zastąpiony mglistymi przepisami, które będzie można zinterpretować w różnoraki sposób.

W par. 13 wyrażenie "egzaminatorowi przydziela się", odnoszące się do liczby egzaminów w ciągu dnia, ma zostać zastąpione przez "egzaminatorowi planuje się przydzielić". Skróceniu ma również ulec czas pomiędzy kolejnymi egzaminami na prawo jazdy kat. B. Dziś pracownik WORD-u może przeprowadzić maksymalnie jeden egzamin w części praktycznej w ciągu 50 minut. Po zmianach czas ten ma być skrócony do 45 minut. Na pozór wydaje się, że to żadna różnica. W praktyce, w ciągu 8-godzinnego dnia pracy (jeśli nie będziemy brać pod uwagę przerw) dziś egzaminator teoretycznie może przeprowadzić 9 egzaminów. Po zmianach byłoby to 10.

Projekt rozporządzenia zawiera jeszcze jedną zmianę, którą można nazwać "dziwną". Pracownikowi WORD-u będzie można przydzielić kolejną osobę egzaminowaną przed upływem 45 minut przewidzianych na egzamin kategorii B czy 75 minut w przypadku kat. A, "jeżeli mogłoby dojść do przekroczenia czasu rozpoczęcia egzaminu" o więcej niż 15 minut z powodu spóźnienia się egzaminowanej osoby. Zapis nowelizacji brzmi tu tajemniczo, bo skąd egzaminator miałby wiedzieć, czy kandydat na kierowcę się spóźni, a jeśli miałby się spóźnić, to o ile minut?

Po co to wszystko? Niewykluczone, że resort infrastruktury chce w ten sposób przystosować ośrodki egzaminowania do warunków związanych z pandemią. Obecnie egzaminy przeprowadza się z zachowaniem środków ostrożności ze względu na ryzyko zakażenia koronawirusem. To wydłuża przerwy pomiędzy egzaminami. W efekcie, jak informuje PAP, w niektórych województwach liczba wydawanych praw jazdy spadła o ok. 40 proc., a w części ośrodków na egzamin czeka się nawet miesiąc.

Zmiany w systemie egzaminowania, które planuje Ministerstwo Infrastruktury, mogą wydawać się zaskakujące. W kraju, który nie może poszczycić się najwyższą kulturą jazdy, ma umożliwić się szybsze "zaliczanie" egzaminu lub "oblanie" kandydata bez dokładnego zdiagnozowania jego braków. Co jeszcze bardziej niepokojące, zamrożone przed kilkoma laty zmiany w systemie szkolenia kierowców wciąż pozostają na legislacyjnej półce i już zdążyły pokryć się grubą warstwą kurzu.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (1)