Suzuki Kizashi 2,4 VVT MT - nie dla każdego [test autokult.pl]
Pamiętam, jak sylwetka Suzuki Kizashi kształtowała się przez trzy modele koncepcyjne do postaci, którą można dzisiaj oglądać w salonach sprzedaży.
09.01.2013 | aktual.: 18.04.2023 11:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Suzuki Kizashi 2,4 VVT MT - test
Pierwszy prototyp zaprezentowany podczas Frankfurt Motor Show w 2007 roku wyglądał futurystycznie. Drapieżna sylwetka zamknięta była w bryle nadwozia, które dzisiaj konkurencyjni producenci chętnie nazywają shooting brake. Patrząc z perspektywy czasu, koncepcyjne Kizashi, zgodnie z tłumaczeniem swojej nazwy ('zapowiedź', 'przystawka'), rzeczywiście było zapowiedzią czegoś nowego.
Zaledwie kilka tygodni później podczas Tokyo Motor Show 2007 japoński producent pod nazwą Kizashi 2 pokazał nie mniej odważnego crossovera, co wywołało w środowisku motoryzacyjnym spore zamieszanie wokół tego, czym tak naprawdę miałby być model Kizashi. Niespodziewany zwrot akcji był przedsmakiem zaprezentowanego podczas New York International Auto Show w 2008 roku sedana Kizashi 3, który jako jedyny z całej trójki przystawek po zauważalnych zmianach w 2010 roku trafił do produkcji.
Produkcyjny model Kizashi to idealny przykład tego, jak bardzo wersja koncepcyjna może różnić się od auta dostępnego później w salonach. Dynamiczny charakter tylnej części auta został zachowany, powiedziałbym nawet, dodatkowo podkreślony. Przód samochodu, mimo podobnych zarysów, znacznie złagodzono, zabierając po części sportową zadziorność, jaką reprezentowało sobą Kizashi 3. Mimo odniesień do wersji studyjnej wyglądu Suzuki Kizashi nie należy traktować jako wady – sama linia nadwozia nadal jest oryginalna i w ogólnym rozrachunku modelu to duży plus.
Masywne i nieco wulgarne kształty tylnego pasa wraz z elegancko wkomponowanymi symetrycznie wyprowadzonymi końcówkami wydechowego nie przypominają żadnego innego auta i wyglądają świetnie. Krótki tył zakończony zadartą lotką i niewielkie szyby (widoczność poprawiają duże lusterka boczne) determinują muskularną sylwetkę Kizashi, która w połączeniu z dużymi reflektorami i delikatnymi liniami przodu tworzy trochę elegancką i trochę sportową kompozycję.
Suzuki, projektując swój topowy model, przykładało dużą wagę do gustów europejskich klientów, ale w Polsce trudno spotkać tego japońskiego sedana w ruchu ulicznym. Kizashi to samochód niszowy i nawet sam producent nie próbuje nikomu wmawiać, że to uniwersalne auto dla każdego, które sprzedaje się jak ciepłe bułeczki. Sprzedażowa konfrontacja z konkurencją nie wychodzi mu najlepiej, przez co dorobiło się łatki niedrogiego egzotyka, a przechodnie z zainteresowaniem odwracają za nim głowy.
Wygląd zewnętrzny modelu Kizashi wiele obiecuje, jednak samo wnętrze trudno nazwać oryginalnym. W całkiem przestronnej kabinie kompozycja deski rozdzielczej i innych elementów kabiny nie jest już tak awangardowa i przywodzi na myśl popularne modele Suzuki, takie jak Swift czy Grand Vitara. Podobnie jest z samą jakością wykończenia – zastosowane materiały czy samo spasowanie nie dają większych powodów do narzekań, jednak jak na topowy model to trochę za mało. Tu i ówdzie przydałoby się zastosować lepsze i miększe plastiki, dodać pół grama polotu czy jakoś rozweselić smutną i ciemną przestrzeń. Najmocniejszą stroną wnętrza są skromne, ale za to bardzo ładne zegary i wysoka ergonomia wraz z rozsądnie rozplanowanymi schowkami.
Japoński sedan może pochwalić się całkiem pokaźnym wnętrzem, co potęguje wysoko poprowadzona linia dachu. W tym miejscu pojawia się jednak problem, ponieważ przez wysoką pozycję za kierownicą i wysoko zamontowane stelaże foteli przy wzroście 195 cm, nawet przy maksymalnym obniżeniu siedziska, głowa kierowcy przyciera o podsufitkę. Tylna kanapa również nie poraża miejscem na nogi, podobnie jest z bagażnikiem – pod niewielką i bardzo lekką pokrywą kryje się przyzwoite 461 litrów, jednak kształt przestrzeni zaburzają wchodzące do środka zawiasy i nadkola, zauważalnie ograniczając funkcjonalność.
Suzuki Kizashi to z jednej strony owoc chęci stworzenia czegoś nowego i wyjątkowego, z drugiej - trudno tłumaczyć inne niezrozumiałe zagrania producenta, takie jak brak opcji wyposażenia. Jeśli decydujesz się na ten model, to musisz mieć w nim obowiązkowo elektrycznie regulowane fotele z pompowaniem odcinka lędźwiowego, podgrzewaniem, pamięcią ustawień i skórzaną tapicerką. Nie możesz zapłacić mniej kosztem skreślenia z listy wyposażenia ksenonowych reflektorów czy szyberdachu, a muzyki musisz słuchać z systemu nagłośnieniowego o mocy 425 watów, nawet jeśli odczyt plików muzycznych przez USB zakończy się po chwili komunikatem USB Audio Error i wolałbyś zainstalować coś innego. W wyposażeniu auta praktycznie niczego nie brakuje poza nawigacją, ale jak na jedyne dostępne wyposażenie całość też niczym nie zachwyca.
Nie mniej abstrakcyjny jest wybór jednostki napędowej. Możesz wybrać każdą, pod warunkiem że będzie to czterocylindrowy benzynowy silnik o pojemności 2,4 litra, generujący 178 KM mocy i 230 Nm momentu obrotowego przekazywanego w standardzie przez sześciobiegową skrzynię manualną na przednią oś. Tutaj Suzuki zostawia jednak wolną rękę swoim klientom – możesz dopłacić 15 000 zł do napędu na wszystkie koła sprzężonego z przekładnią bezstopniową. Koniec wyboru.
Sam silnik nie jest jednak powodem do zmartwień – to mocna strona Kizashi. Wysokoobrotowa jednostka pozwala na bardzo dynamiczną i w miarę oszczędną jazdę już w zakresie 3000-4000 obr./min, spalając przy takiej jeździe w cyklu miejskim średnio 10,5 litra benzyny na 100 kilometrów. Poniżej wspomnianej wartości prędkości obrotowej jazdę tym autem można uznać za nieco nudną, ale należy jednak pamiętać, że litraż robi swoje i znaczne przeciąganie biegów zauważalnie zwiększy przytoczoną wartość zużycia paliwa. Na pochwałę zasługuje również świetne wyciszenie kabiny, które zdaje egzamin nawet przy wyższych prędkościach. Na drugim końcu kija są natomiast znaczne drgania przenoszone z silnika na nadwozie w okolicach 2000 obr./min, przypominające problemy z poduszkami (auto o przebiegu około 50 000 km).
Poza drganiami sama jazda pozostawia przyjemnie wspomnienia. Kizashi jest zwinniejsze i szybsze, niż można się tego spodziewać. Układ kierowniczy pozwala na precyzyjną kontrolę toru jazdy, skrzynia biegów pracuje z delikatnym oporem i umożliwia pewny dobór rozsądnie zestopniowanych przełożeń. Zawieszenie przedstawiane jako zestrojone w kierunku sportu wydaje się dość twarde i pozwala pewnie prowadzić auto. Odbija się to na komforcie podczas jazdy w koleinach, ale winę za to ponoszą też duże 18-calowe obręcze, z których oczywiście zrezygnować nie można. Przy symetrycznych nierównościach takich jak progi zwalniające da się wyczuć, że Kizashi wcale nie jest aż takie twarde i na bardziej cywilizowanej nawierzchni pozwala zachować odpowiedni poziom komfortu.
W ogólnym rozrachunku Suzuki Kizashi to dziwny produkt, który z jednej strony miał prezentować szereg nowych rozwiązań i pomysłów, które w praktyce ograniczyły się wyłącznie do wyglądu auta. W dzisiejszych czasach oferta sprzedażowa zawężona do poziomu poniżej minimum wydaje się samobójczą bramką strzeloną przez Suzuki. Sytuację mogłaby uratować konkurencyjna cena, jednak ta narzucona przez dystrybutora również raczej nie przyciągnie potencjalnych klientów. Przedstawiciele Suzuki są jednak w pełni świadomi tej sytuacji i zainteresowanych kupnem zachęcają do indywidualnego ustalania cen w salonach sprzedaży.
- Atrakcyjny i odważny wygląd
- Silnik
- Zawieszenie i układ kierowniczy
- Skromność i ciasnota wnętrza (jak na cenę)
- Bardzo wąska oferta
Zdjęcia wykonał Paweł Kaczor.
[h3]Zobacz inne testy samochodów marki Suzuki![/h3]
Testowany egzemplarz: | Suzuki Kizashi 2,4 VVT MT | |
Silnik i napęd | ||
Układ i doładowanie: | R4 | |
Rodzaj paliwa: | Benzyna | |
Ustawienie: | Poprzecznie | |
Rozrząd: | DOHC 16V | |
Objętość skokowa: | 2393 cm3 | |
Stopień sprężania: | 10,0 | |
Moc maksymalna: | 178 KM (przy 6000 rpm) | |
Moment maksymalny: | 230 Nm (przy 4000 rpm) | |
Objętościowy wskaźnik mocy: | 74,38 KM/l | |
Skrzynia biegów: | 6-stopniowa manualna | |
Typ napędu: | Przedni (FWD) | |
Hamulce przednie: | Tarczowe, wentylowane | |
Hamulce tylne: | Tarczowe | |
Zawieszenie przednie: | Kolumna McPhersona | |
Zawieszenie tylne: | Wielowahaczowe | |
Układ kierowniczy: | Przekładnia zębatkowa wspomagana elektrycznie | |
Średnica zawracania: | 11,0 m | |
Koła, ogumienie przednie: | 235/45 R18 | |
Koła, ogumienie tylne: | 235/45 R18 | |
Masy i wymiary | ||
Typ nadwozia: | Sedan | |
Liczba drzwi: | 4 | |
Współczynnik oporu Cd (Cx): | b.d. | |
Masa własna: | 1420 kg | |
Stosunek masy do mocy: | 7,98 kg/KM | |
Długość: | 4650 mm | |
Szerokość: | 1820 mm | |
Wysokość: | 1480 mm | |
Rozstaw osi: | 2700 mm | |
Rozstaw kół przód/tył: | 1565/1565 mm | |
Prześwit (przód/tył): | b.d. | |
Pojemność zbiornika paliwa: | 63 l | |
Pojemność bagażnika: | 461 l | |
Specyfikacja użytkowa | ||
Ładowność maksymalna: | 580 kg | |
Osiągi | ||
Katalogowo: | Pomiar własny(*): | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 7,8 s | |
Prędkość maksymalna: | 215 km/h | |
Zużycie paliwa (miasto): | 10,6 l/100 km | 10,5 l/100 km |
Zużycie paliwa (trasa): | 6,3 l/100 km | 8,0 l/100 km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 7,9 l/100 km | 9,6 l/100 km |
Emisja CO2: | 183 g/km | |
Test zderzeniowy Euro NCAP: | b.d. | |
Cena | ||
Testowany egzemplarz: | 116 900 zł | |
Model od: | 116 900 zł | |
Wersja silnikowa od: | 116 900 zł |
Suzuki Kizashi 2,4 VVT MT - zdjęcia
Zdjęcia wykonał Paweł Kaczor.