Starości mają zatrzymywać prawa jazdy mimo wątpliwości. Wyrok NSA
Kierowca przyłapany przez policję na przekroczeniu w terenie zabudowanym dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h ma stracić prawo jazdy. W myśl orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego, starosta powinien zatrzymać dokument nawet wtedy, gdy zmotoryzowany nie przyjmie mandatu, a sprawa trafi przed sąd.
02.07.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zaostrzenie kursu
Od 2015 r. przepisy nakazują policji zatrzymywanie praw jazdy na miejscu w razie przyłapania kierowcy na przekroczeniu w terenie zabudowanym dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h. Tryb postępowania jest prosty. Funkcjonariusz odbiera kierowcy dokument, a następnie, wraz z informacją o popełnionym wykroczeniu, przesyła do organu, który wydał prawo jazdy. Tam jest on przechowywany do upływu trzech miesięcy.
Przepisy od początku wzbudzały szereg wątpliwości. Jedną z nich było to, czy starosta ma zatrzymywać prawo jazdy na trzy miesiące nawet wtedy, gdy kierowca kwestionuje rzetelność pomiaru przeprowadzonego przez policję lub nierozstrzygnięta pozostaje kwestia personaliów kierowcy samochodu przyłapanego na przekroczeniu prędkości przez fotoradar.
W 2017 r. sąd administracyjny w Gliwicach stwierdził, że decyzja starosty o zatrzymaniu prawa jazdy nie może opierać się wyłącznie na notatce policji w sytuacji, gdy kierowca nie przyjął mandatu. Uznano wówczas, że decydujące powinno być rozstrzygnięcie sądu w sprawie o wykroczenie.
Nie są to jednak pogląd prezentowany we wszystkich wyrokach. Wojewódzkie Sądy Administracyjne w Gliwicach i Poznaniu w 2017 r. stwierdziły, że starosta nie powinien zawieszać zatrzymania prawa jazdy nawet w razie wątpliwości. Teraz podobne zdanie wyraził Naczelny Sąd Administracyjny.
W swoim rozstrzygnięciu NSA stwierdził, że postępowanie wykroczeniowe dotyczące przekroczenia dozwolonej prędkości nie ma wpływu na działania, do których zobligowany jest starosta. Oznacza to, że mimo nieprzyjęcia mandatu przez kierowcę, starosta zatrzyma kierowcy prawo jazdy na trzy miesiące, nie czekając na rozstrzygnięcie sądu.
"Podstawę wydania decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy (...) może stanowić wyłącznie informacja o ujawnieniu czynu polegającego na kierowaniu pojazdem z przekroczeniem dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym" – czytamy w komunikacie NSA.
Kierowcy na "urlopie"
Sprawa znalazła się na wokandzie NSA wskutek działań Rzecznika Praw Obywatelskich. RPO uznał, że zatrzymywanie praw jazdy w sposób automatyczny nie chroni obywateli przed arbitralnością organów ścigania. Według Adama Bodnara wydawanie decyzji administracyjnej o zatrzymaniu prawa jazdy na trzy miesiące na podstawie niezweryfikowanej informacji policji to naruszenie konstytucyjnego prawa do sądu oraz naruszenie zasady demokratycznego państwa prawa. Tymczasem polska policja zatrzymuje coraz więcej praw jazdy.
- W 2019 r. widoczny jest wyraźny trend wzrostowy - mówi Autokult.pl podinsp. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. - Do 1 lipca 2019 r. za przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h policjanci ukarali 22 447 kierowców. To o 46,6 proc. więcej niż w porównywalnym okresie 2018 r. - wylicza Radosław Kobryś.
Z tego punktu widzenia każdy przepis, który może ograniczyć lekceważenie przez kierowców bezpieczeństwa, należałoby pochwalić. Sprawa nie jest jednak taka czarno-biała. Z jednej strony przekraczanie prędkości jest jedną z głównych przyczyn wypadków i należy je zwalczać, to z drugiej dokładność pomiaru policyjnego sprzętu nierzadko pozostawia sporo do życzenia.