Stan zdrowia a prawo jazdy. ETSC chce zaostrzenia unijnych przepisów
Ujednolicenie przepisów dotyczących zależności pomiędzy stanem zdrowia a prawem do prowadzenia pojazdów w krajach UE to zdaniem ETSC konieczny krok na drodze do zwiększenia bezpieczeństwa. Skutkiem byłoby zaostrzenie prawa w części państw wspólnoty.
24.03.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zdrowie ma być ważniejsze
Władze Unii Europejskiej prowadzą właśnie rewizję przepisów o wymogach zdrowotnych, których spełnienie jest konieczne, by otrzymać prawo jazdy. Efektem tych prac ma być zmiana przepisów, która ma stać się obiektem prac legislacyjnych UE w 2022 r. Czego należy się spodziewać? Prawdopodobnie zaostrzenia kursu, bo dziś w wielu państwach wspólnoty ta kwestia jest traktowana po macoszemu.
Zdaniem Europejskiej Rady Bezpieczeństwa w Transporcie (ETSC) jest tak przede wszystkim dlatego, że niewiele wiadomo na temat rzeczywistego wpływu czynników zdrowotnych na bezpieczeństwo w ruchu drogowym. W raporcie Komendy Głównej Policji na temat wypadków w 2019 r. (szczegółowy dokument za rok 2020 jeszcze nie powstał) w ogóle nie wspomina się o stanie zdrowia sprawców wypadków. Podobnie jest w wielu unijnych państwach.
W Finlandii zadano sobie jednak trud sprawdzenia pod tym kątem śmiertelnych wypadków z lat 2014-2018. Jak się okazało, w 16 proc. z nich stan zdrowia kierowców bezpośrednio przyczynił się do zajścia zdarzeń. Zwykle były to schorzenia sercowo-naczyniowe.
Zdaniem ETSC brak wiedzy na temat skali wpływu stanu zdrowia kierowców na wypadki nie może być pretekstem do zamiatania sprawy pod dywan. A jest się czym zająć, bo w poszczególnych krajach ten aspekt jest marginalizowany. Problemem są też różne standardy stosowane w poszczególnych państwach.
Ujednolicić system
Zgodnie z przyjętą w 2006 r. dyrektywą dotyczącą praw jazdy w krajach członkowskich na zdolność do prowadzenia pojazdów wpływają kłopoty zdrowotne związane ze słabym wzrokiem, niepełnosprawnością ruchową, chorobami sercowo-naczyniowymi, cukrzycą, chorobami neurologicznymi i zespołem obturacyjnego bezdechu sennego, epilepsją, zaburzeniami psychicznymi, problemami alkoholowymi, uzależnieniem od narkotyków czy leków, a także zaburzeniami w pracy nerek. Jak zauważa ETSC, w dziewięciu unijnych krajach lokalne przepisy wciąż obejmują mniejszą liczbę przeciwwskazań niż w unijnym dokumencie. Nie ma wśród nich Polski. Są jednak i państwa, w których do sprawności umożliwiającej jazdę samochodem podchodzi się bardziej restrykcyjnie.
W Niemczech kłopoty z uzyskaniem prawa jazdy mogą mieć osoby z ciężkimi chorobami płuc czy zaburzeniami zmysłu równowagi. W Hiszpanii podobnie jest z chorobami hematologicznymi i metabolicznymi. W Holandii przeciwwskazaniem do prowadzenia pojazdów jest depresja, autyzm czy ADHD. Różnice pomiędzy krajami są jednak znacznie głębsze.
W 9 europejskiej krajach zaświadczenie potrzebne do starania się o prawo jazdy lub przedłużenie jego ważności może wydać każdy lekarz. W Polsce, podobnie jak w 6 innych państwach, badania musi wykonać lekarz posiadający odpowiednie kwalifikacje. Na papierze wygląda to dobrze, ale praktyka nie zawsze idzie w parze z teorią. Jak naprawdę bada się u nas kandydatów na kierowców?
- Całe badanie było formalnością. Noszę okulary, więc zostałem tylko zapytany o wielkość wady, przeczytałem kilka liter z odległości, potwierdziłem brak problemów z alkoholem. Miałem być osłuchany, ale nie wiem, czy słuchawka w ogóle dotknęła pleców. Za całe przedstawienie zapłaciłem 200 zł – mówi nasz czytelnik, pan Maciej, który właśnie stara się o prawo jazdy.
Tymczasem, jak informuje ETSC, w Niemczech, Szwecji i Szwajcarii konieczne jest badanie przeprowadzone przez okulistę lub optyka. We Francji badania kierowców przeprowadzają lekarze-specjaliści zatwierdzeni przez władze lokalne, a prowadzenie pojazdu mechanicznego przy braku takiego badania może kosztować nawet 4500 euro. Co więcej, osoba, która w takiej sytuacji spowoduje wypadek, musi pokryć szkody z własnej kieszeni.
Nie odbierać, warunkować
Spośród europejskich państw w 13 obowiązują przepisy, które po ukończeniu określonego prawem wieku - od 60 do 80 lat - obligują do przejścia badań, by zachować prawo do prowadzenia pojazdów. W Polsce nie wyznaczono takich progów. Jesteśmy jednak w gronie 10 krajów, w których badania są potrzebne przy okresowej wymianie prawa jazdy.
Choć dokument ETSC o tym nie mówi, warto tu uściślić, że takie badanie jest konieczne, jeśli wymienione ma być prawo jazdy, w którym kończy się termin ważności. Osoby, które otrzymały bezterminowe prawo jazdy (w Polsce wydawano takie do 19 stycznia 2013 r.), przy obowiązkowej wymianie dokumentu zaplanowanej przez rząd na lata 2028-2033 nie będą musiały przechodzić badań.
ETSC proponuje, by w Unii Europejskiej wprowadzić przepisy nakazujące okresowe poddawanie się kierowców badaniom medycznym. Według organizacji taki obowiązek nie powinien być uzależniony od wieku, gdyż wiele schorzeń wpływających na zdolność do prowadzenia pojazdów może wystąpić przed 60. czy 70. rokiem życia.
Jak jednak zaznacza ETSC, działania władz nie powinny być ukierunkowane na odbieranie uprawnień, a na jak najdłuższe ich zachowywanie przez zmotoryzowanych. Tyle, że pod konkretnymi warunkami. Miałoby temu służyć rozszerzenie użycia kodów praw jazdy. Na przykład kod 69 oznacza możliwość prowadzenia wyłącznie takich pojazdów, które wyposażone są w blokadę alkoholową i może być używany do umożliwienia korzystania z auta osobie wychodzącej z choroby alkoholowej.
Współczesny tryb życia będzie wymagał ostrożniejszego podejścia do kwestii badań dopuszczających do prowadzenia pojazdów. W 2022 r. dowiemy się, co zaproponują nam władze UE. Wydaje się oczywiste, że należy spodziewać się zaostrzenia kursu.