Skoda Superb 2,0 TSI 280 KM – test spalania
Trzecia generacja Skody Superb w swojej najmocniejszej wersji napędzana jest 2-litrowym turbodoładowanym silnikiem o mocy 280 KM. Zastąpił on jednostkę 3,6 V6. Wszystko po to, aby było bardziej ekologicznie i ekonomicznie. Sprawdziliśmy, czy tak jest w rzeczywistości.
29.05.2017 | aktual.: 01.10.2022 20:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W przypadku drugiej odsłony Skody Superb najmocniejszą wersją silnikową była odmiana z jednostką V6 (a właściwie VR6, gdyż kąt rozwarcia cylindrów wynosił zaledwie 10,6°) o pojemności 3,6 l i mocy 260 KM. Ten sam motor trafiał też pod maskę najmocniejszych odmian Volkswagena Passata i CC, gdzie oferował 300 KM. Teraz niemiecki koncern postanowił wyrównać sytuację i nowa jednostka 2,0 TSI zarówno w Skodzie, jak i w VW, generuje 280 KM. Jak wypada na tle poprzednika?
Mogliśmy się o tym przekonać podczas trwającego właśnie testu długodystansowego Skody Superb Laurin & Klement, która pod maską ma właśnie tę najmocniejszą w ofercie jednostkę napędową. 280 KM i 350 Nm zapewniają więcej niż wystarczające osiągi. Przyspieszenie do 100 km/h w czasie 5,8 s i prędkość maksymalna ograniczona elektronicznie do 250 km/h to wyniki godne flagowej czeskiej limuzyny, a nawet samochodów klasy premium. Co ważne, zadbano też o to, aby przyspieszenie to było możliwie niezauważalne dla pasażerów i kierowcy. To już cecha typowa dla samochodów z wyższej półki i w przypadku Skody jest pozytywnym zaskoczeniem.
Przy takiej mocy nie będzie wolno – to wiadomo. Jak jednak turbodoładowane 2,0 TSI wypada na tle starej jednostki wolnossącej? Może najpierw przyjrzyjmy się wadom takiej zmiany. Nowa jednostka nie oferuje takich wrażeń akustycznych, jak silnik V6. Co więcej, inżynierowie postawili na komfort, co oczywiście w takim samochodzie można uznać za zaletę, ale oznacza, że nawet przy pełnym wciśnięciu pedału przyspieszenia nie poczujemy się jak w modelu sportowym. Jednak największą i najważniejszą różnicą jest pojawienie się turbodziury. Tak duża turbosprężarka wymaga chwili na rozpędzenie się i po wciśnięciu gazu mamy zauważalne opóźnienie.
Ale przecież ekologia i zużycie paliwa. Choć raczej nikt nie kupuje najmocniejszej odmiany Skody Superb mając na celu oszczędności, to trzeba przyznać, że poprzedni silnik V6 był dość paliwożerny. W przypadku nowej jednostki różnice w mieście nie są znaczące i obiecywane przez producenta 8,9 l/100 km możemy włożyć między bajki, ale przy 280 KM wynik na poziomie 12-13 l/100 km też należy uznać za niezły. Tym bardziej, że jest to około 1,5 l/100 km mniej niż w przypadku jednostki V6.
Mniejsze silniki turbo już nie raz udowodniły, że w przypadku downsizingu dużo więcej zależy od stylu jazdy. To właśnie dlatego w rzeczywistych warunkach samochody te palą na ogół zdecydowanie więcej, niż czytamy w katalogu. Postanowiliśmy zatem sprawdzić, jak 280-konne 2,0 TSI spisze się na niespiesznie pokonywanej trasie i jak ten wynik będzie się miał do 6,1 l/100 km podawanych przez Skodę.
Próbę odbyliśmy na obwodnicy Trójmiasta, która z jednej strony pozwala na utrzymanie stałej prędkości, a z drugiej posiada spore różnice wysokości. Test miał pokazać wynik rzeczywisty, a zatem klimatyzacja i radio pozostały włączone i nie stosowaliśmy żadnych dodatkowych sposobów, jak składanie lusterek. Na trasie o długości 56 km mieliśmy jedno skrzyżowanie ze światłami, a uzyskana średnia prędkość od startu do zatrzymania wyniosła 79 km/h (maksymalna ok. 100 km/h). Zatem była to spokojna podróż, ale nie ekstremalna ekojazda.
Uzyskany wynik potwierdził teorię – przy zachowaniu niskich obrotów i delikatnym operowaniu pedałem gazu spalanie jest zbliżone do tego, które uzyskuje się w laboratorium. Nasz wynik to 5,9 l/100 km, czyli nawet lepszy od podawanego przez Skodę. Gdy przypomnimy sobie, że mamy do czynienia z samochodem o mocy 280 KM, robi jeszcze większe wrażenie.
Próba ta pokazuje, że jeśli się chce, to mocne turbodoładowane silniki mogą być w trasie oszczędne. Pozostaje przy tym pytanie, czy takie samochody są kupowane dla niskiego spalania? I jak wielu ich właścicieli będzie tak jeździć? Wiadomo jednak, że będą mieli wybór – przy bardziej agresywnym stylu jazdy zużyją podobne ilości paliwa jak w przypadku starego V6, ale możliwe też będzie bardziej ekonomiczne podejście.