Shell wprowadza autorski, nieobowiązkowy podatek od emisji CO2

Do wszelkiego rodzaju opłat i podatków związanych z użytkowaniem samochodów spalinowych zdążyliśmy się już właściwie przyzwyczaić. Ale o ile środki ze znanego nam podatku paliwowego przeznaczane są na rozwój elektromobilności i badania nad paliwami alternatywnymi, Shell zamierza uzbierane fundusze przeznaczyć na inny cel.

Shell planuje przeznaczyć środki z opłat na wspieranie projektów zalesienia
Shell planuje przeznaczyć środki z opłat na wspieranie projektów zalesienia
Źródło zdjęć: © fot. Artur Szczepanski/REPORTER
Filip Buliński

06.02.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:29

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Producenci samochodów stają już niemal na głowie, żeby jak najbardziej ograniczyć emisję CO2 w swoich samochodach. Wszystko to w jednym celu – aby osiągnąć neutralność klimatyczną pod kątem wydalanego gazu. Do wyścigu stają także inne koncerny, bezpośrednio związane z branżą motoryzacyjną, w tym Shell.

Ich planem jest wprowadzenie podatku od emisji dwutlenku węgla, który klienci stacji emitują, jeżdżąc spalinowymi pojazdami. Za środki, które wpłynął z dodatkowej opłaty, Shell chce sadzić drzewa, które miałyby wyrównać szkodliwy wpływ gazu na środowisko. Nie odbywałoby się to jednak tylko poprzez losowe zasadzanie, a wspieranie renomowanych projektów zalesienia.

Pomysł jest na razie wdrażany w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, ale niedługo możemy się go spodziewać także w innych krajach. Koszt dodatkowej i co ważne, dobrowolnej opłaty wynosi nieco ponad 1 eurocent za litr paliwa i miałby równoważyć tylko dwutlenek węgla, który kierowca emituje podczas jazdy. Opłatę za szkodliwy gaz, który jest uwalniany do atmosfery podczas wytwarzania i transportu paliwa, ma pokryć sam koncern.

"Nawet jeśli lepiej byłoby całkowicie zrezygnować z emisji CO2, to siedzenie w miejscu i nie podejmowanie działań też nie pomoże" - mówi Jan Toschka, dyrektor generalny ds. rynku detalicznego w Niemczech, Austrii i Szwajcarii.

Tym samym Shell chce do 2050 roku obniżyć o połowę swój ślad węglowy, który wynika nie tylko z własnej działalności, ale także z emisji klientów. Wpływ na to ma mieć także intensywnie rozbudowanie sieci stacji LNG, a do 2035 roku koncern chce zostać jednym z czołowych dostawców prądu do samochodów elektrycznych.

Co ciekawe, wspaniałomyślny pomysł Shella został chłodno przyjęty przez organizację Greenpeace. Jak donosi portal Automobilwoche, ekspert klimatyczny Benjamin Stephan twierdzi, że zamiast na półśrodkach, koncern powinien się skupić jak może zarabiać pieniądze bez niszczenia środowiska dla przyszłych pokoleń, bowiem dla paliw i olejów nie ma miejsca w przyjaznym dla środowiska miksie energetycznym.

Komentarze (5)