Rząd chwali się poprawą bezpieczeństwa. Pogoń za Europą wyraźnie nam jednak nie wychodzi
Premier Mateusz Morawiecki przedstawił statystyki zdarzeń na polskich drogach w 2020 r. oraz plany inwestycji w infrastrukturę na lata 2021-2024. Te drugie są zdecydowanie spóźnione, a pierwsze nie napawają optymizmem, jeśli porównamy je z danymi z Europy.
23.02.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Niezwykły rok
W 2020 r. na polskich drogach doszło do 23540 wypadków, w których zginęło 2491 osób, a 26463 zostały ranne – wynika z informacji przekazanej przez premiera. Jak słusznie zauważył szef rządu, w każdej z tych kategorii zanotowano poprawę względem 2019 r. Zmiany nie rozłożyły się jednak proporcjonalnie. O ile liczba wypadków spadła o 28,7 proc., a liczba rannych o 34,4 proc., to jednak liczba śmiertelnych ofiar względem 2019 r. była już tylko o 16,7 proc. niższa.
Co to oznacza? O ile w 2017 r. na tysiąc wypadków ginęło średnio 86 osób, to w 2018 r. było to 90 osób, w 2019 r. - 96, a w 2020 r. - niemal 106 osób. Choć rozrasta się sieć autostrad i dróg ekspresowych, a kupowane w salonach samochody z roku na rok charakteryzują się wyższym poziomem bezpieczeństwa, skutki wypadków są w Polsce coraz bardziej tragiczne.
Zmniejszyła się na szczęście liczba śmiertelnych potrąceń pieszych. W 2020 r. w takich zdarzeniach śmierć poniosło 631 osób. To o 25,6 proc. mniej niż w 2019 r.
Trudno przewidzieć, jak wyglądałyby statystyki 2020 r., gdyby nie epidemia koronawirusa. Ze względu na rządowe restrykcje przez część roku ruch na drogach znacznie spadł, a na zmniejszenie dystansów pokonywanych przez kierowców wpłynęło również przejście wielu zatrudnionych na pracę zdalną oraz częściowe zamknięcie szkół. Gdyby nie SARS-CoV-2, liczby podane przez premiera z całą pewnością byłyby wyższe.
Zobacz także
Co w Europie?
Jak wypadliśmy na tle Europy? I tu trudno o miarodajną ocenę, bo jak razie brakuje jeszcze kompletnych danych za 2020 r. z krajów unijnych. Z danych Europejskiej Rady Bezpieczeństwa w Transporcie (ETSC) wynika, że w 2019 r. w wypadkach drogowych zginęło w Polsce 76,6 osoby na milion mieszkańców. W 2020 r. było to 65,1 osoby, więc poprawa jest widoczna. Do państw na zachód od Odry wciąż sporo nam jednak brakuje - nawet gdybyśmy założyli, że tam nie nastąpiła poprawa.
W 2019 r. współczynnik ofiar wypadków na milion mieszkańców wynosił w Niemczech 36,9, we Francji - 50, a w Hiszpanii - 36,7. Lepiej niż u nas było w Czechach (57,9), na Słowacji (45,0), na Węgrzech (61,6) czy na Litwie (65,9), a Estonia z wynikiem równym 39,3 mogłaby być dla nas wzorem transformacji. W końcu w 2001 r. wyniki Polski i tego kraju były niemal identyczne (odpowiednio - 145 oraz 146).
A co z pieszymi? W 2020 r. na polskich drogach zginęło średnio 16 osób na milion mieszkańców. To lepiej niż w 2018 r., gdy było to 22,1. Trzeba jednak zauważyć, że średnia europejska wynosiła wówczas 10,4, a więc wciąż znacznie mniej niż u nas w 2020 r. Sposobem rządu na poprawę bezpieczeństwa pieszych w kraju ma być zmiana przepisów, która - zgodnie z planem - ma wejść w życie 1 czerwca 2021 r. Oby to wystarczyło, bo zabrakło czasu i rozsądnych działań na odpowiednią poprawę infrastruktury przejść dla pieszych.
Rok 2020 z całą pewnością był nietypowy. Sukces w postaci obniżenia się wskaźników wypadków jest więc również, powiedzmy, relatywny. Pod pewnymi względami jest lepiej, ale to od kierowców zależy, czy pozytywne tendencje się utrwalą.