Wesela ruszyły, autokary dalej stoją. Jak wygląda transport osób w dobie koronawirusa?
Odmrażanie kolejnych sfer gospodarki daje nadzieję na powrót do normalnego życia. Jednak nie zawsze jest to możliwe, czego najlepszym przykładem są wesela. Można już zaprosić więcej gości i pozwolić im bawić się bez maseczek, ale pozostaje jeszcze pytanie: jak dojadą oni na salę i ile to będzie kosztowało? Branża odpowiada: szykujcie się na podwyżki. Na tę chwilę - dwukrotne.
29.05.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W ramach czwartego etapu odmrażania gospodarki już od 6 czerwca w Polsce znów będzie można organizować wesela zgodne z nowymi, mniej restrykcyjnymi zasadami. Od pierwszego weekendu miesiąca na sali będzie mogło przebywać do 150 gości, którzy podczas zabawy nie będą zobowiązani do noszenia maseczek.
Wymuszone koronawirusem zmiany były konsultowane z przedstawicielami branży ślubnej z obszarów wynajmu sal, cateringu oraz ekip fotografujących i filmujących. Rząd przez cały czas nie zajął się jednak sektorem, który z każdym tygodniem ponosi wielkie koszty i nadal nie ma nadziei na szybką poprawę. Chodzi o przewóz osób.
Jak obecnie wygląda sytuacja przewoźników i jak będzie wyglądała w najbliższych tygodniach? Tego nie wiedzą nawet oni sami. Los ich firm na tę chwilę zależy od jednego zdania rozporządzenia, które dotyczy wszystkich środków komunikacji zbiorowej.
Według obecnej wersji, w takich pojazdach, a więc także w wynajmowanych autokarach, niezmiennie obowiązuje limit zapełnienia połowy miejsc siedzących. Autokarów nie dotyczą bowiem przepisy związane z miejscami stojącymi, którymi objęte zostały środki komunikacji miejskiej, gdzie maksymalna liczba pasażerów wynosi 30 proc. wszystkich miejsc siedzących i stojących. Podczas przejazdów wszyscy pasażerowie powinni mieć zasłonięte usta i nos.
Na temat przyszłości przewoźników nie wypowiedział się pytany podczas konferencji premier Mateusz Morawiecki. Przedstawiciele branży skarżą się, że jedynym sposobem na kontakt z rządem jest przesyłanie wiadomości przez dedykowaną stronę. Żaden z pytanych przeze mnie właścicieli firm nie dostał jednak jeszcze odpowiedzi na swoje pytania.
Przewoźnicy w najlepszym przypadku wyjdą na zero
Jak będzie wyglądała sytuacja z wynajmem autokarów na wesele po 6 czerwca? Różnie, zależnie od tego, czy umowa na przewóz została zawarta teraz czy w okresie przed zamrożeniem gospodarki. W pierwszym przypadku będzie tracił klient, w drugim przewoźnik.
– Standardowy autokar ma około 50-60 miejsc siedzących, więc zgodnie z prawem mogę teraz do niego wprowadzić około 25 osób. W najbliższych tygodniach będę musiał zrealizować przewozy na 60 osób według stawek, na które umówiłem się z klientami w zeszłym roku – mówi Przemysław Stępniak, właściciel firmy Autokar4U z Poznania. Jego firma posiada pięć samochodów i trzech pracowników.
– Wtedy zakładałem, że wystarczy jeden autokar. Teraz wiadomo, że będą potrzebne dwa autokary i dwóch kierowców. I co ja mam teraz zrobić? Oczywiście rozumiem oczekiwania klientów i nie mam podstaw, by się z zawartych umów wycofywać. Potrzebne są jednak szybkie działania rządu, ponieważ nawet w przypadku, gdy będziemy mogli wyjechać, to realizacja wcześniej zawartych umów nas nie ratuje – twierdzi.
Jego opinię potwierdza Piotr Maćkowiak z firmy Dar-Trans z Warszawy. W prowadzonym od dziesięciu lat przedsiębiorstwie ma pięć busów, zatrudnia trzech kierowców. – Zamówione w zeszłym roku przewozy weselne zostały przesunięte na wrzesień, październik albo nawet jeszcze kolejny rok. Ich realizacja nie zmieni jednak sytuacji firm takich jak moja. Czekam na konkretne deklaracje ze strony premiera, jednak póki co dowiedziałem się tylko, że rząd liczy na to, że branża transportowa i hotelarska nie będzie podwyższała cen, a tylko je obniżała, tak by zmotywować rynek do szybkiego powrotu do normalności – opowiada.
– Tylko jak mamy nie podnosić cen, jeśli przy ich poziomie sprzed paru miesięcy nie opłaca się nam wyjeżdżać samochodem z bazy. Już przed tą całą sytuacją [epidemią koronawirusa - przyp. red.] polscy przewoźnicy mieli jedne z najniższych cen w całej Unii Europejskiej, a teraz nasza sytuacja jest krytyczna – argumentuje Maćkowiak.
Pomimo zamrożonego ruchu firmy transportowe ponoszą w końcu niezmiennie gigantyczne koszty. – Mieliśmy obietnice pomocy w spłacie kredytów, odroczenia rat leasingów, tymczasem od połowy marca walczę z bankiem, bo ciągle jakimś trafem brakuje kolejnych aneksów do umowy i do czasu wyjaśnienia sprawy muszę płacić już kolejny miesiąc raty za cztery stojące autobusy. Regulacje rządu w tym zakresie są zbyt ogólnikowe i w praktyce mają one zerową skuteczność – twierdzi Stępniak.
Maćkowiak zwraca uwagę na jeszcze jeden dobijający branżę problem. – W wielu przypadkach jeszcze gorsze od opłat za leasingi są kwoty ubezpieczeń, które w ostatnich latach wyskoczyły na szalony poziom. Ubezpieczenie OC i AC małego busa na 23 osoby to koszt rzędu 16 tys. złotych na rok. Proponowana przez rząd pomoc finansowa w ramach tarczy jest potrzebna, ale niewspółmiernie mała. Absolutnym minimum jest utrzymanie zwolnienia z opłat ZUS co najmniej przez kolejne trzy miesiące. W wielu krajach rząd pomaga obecnie w spłacie lub przesunięciu bieżących opłat – wylicza przedsiębiorca.
Ile zapłacę za wynajem autokaru na wesele w 2020 roku?
Z powyższych informacji wynika jasno, że jeśli planujesz wesele w tym lub przyszłym roku i jeszcze nie zająłeś się wynajmem transportu, powinieneś się przygotować na znacznie większy wydatek.
- W tej chwili przygotowuję dwie opcje wyceny: zgodną z obecnymi przepisami i w sytuacji, jeśli do czasu realizacji obostrzenia miałyby zostać zniesione. W pierwszym przypadku cena jest dwukrotnie wyższa – zdradza Stępniak z Autokar4U. Na jaki wydatek trzeba się nastawić w sytuacji, jeśli weselnicy planują wykorzystać w pełni obecny limit i przygotować imprezę na 150 osób? – W takich przypadkach z autokarów najczęściej chce skorzystać około 100 osób. Przy obecnych przepisach oznacza to, że klient będzie musiał wynająć cztery duże autokary.
Nawet jeśli limity liczby pasażerów zostaną zniesione, branża i tak będzie musiała znaleźć sposób na odbicie poniesionych strat. A do wyjścia na prostą jeszcze długa droga. – Dla nas ten rok jest całkowicie stracony. Zwykle maj i czerwiec to sam szczyt sezonu. To przez te dwa miesiące zarabia się na utrzymanie firmy przez cały rok. W tym momencie nie mamy ani zarobków, ani perspektywy na szybką poprawę – podsumowuje Stępniak.