Problemy z radarem Iskra-1. Poseł zauważa nieprawidłowości
Używanie Iskry-1 jest "kpiną z polskich kierowców i jawnym ich oszukiwaniem" – twierdzi poseł Zbigniew Ajchler z PO. Mierniki są sukcesywnie wycofywane, lecz nowe urządzenia również budzą wątpliwości. Kierowcy mają problem, by udowodnić nieprawidłowość pomiarów przed sądem.
05.08.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Suszarka" typu Iskra-1 dalej budzi kontrowersje, choć jest urządzeniem wycofywanym ze służby. Jak twierdzi poseł Ajchler w piśmie do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, policjanci nie zgadzają się na wykorzystywanie wadliwie działających mierników. Iskry nie można używać, gdy wilgotność powietrza przekracza 90 proc., a na powstawanie błędów w pomiarach wpływa chociażby obecność linii wysokiego napięcia.
Ponad 450 urządzeń jest sukcesywnie wycofywanych od końca 2016 roku. Jeszcze w grudniu 2017 roku sąd w Świdwinie odmówił wszczęcia postępowania przeciwko kierowcy, którego wykroczenie zostało zmierzone właśnie Iskrą. Spóźniona inicjatywa poselska? Nie do końca.
Miejsce iskier zajęły mierniki laserowe LTI 20/20 UltraLyte 100. - Teraz z założenia kupujemy laserowe mierniki prędkości, które posiadają funkcję rejestracji obrazu - tłumaczy podinsp. Radosław Kobryś z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
Do ich możliwości z rezerwą podszedł sąd w Kaliszu, który zauważył, że urządzenie to nie posiada celownika optycznego o takich parametrach, by możliwe było wiarygodne mierzenie prędkości pojazdom z odległości większej niż 500 m.
Jeszcze nowszym urządzeniem jest laserowy miernik LTI 20/20 TruCam z celownikiem optycznym, kamerą i wyświetlaczem. W tym wypadku poseł Józef Lassota (PO) zauważył, że tym urządzeniem można wykonać precyzyjny pomiar na odległość 70 metrów. Specyfikacja stwierdza, że maksymalny zasięg to 100 metrów. Tymczasem Główny Urząd Miar zatwierdził, że LTI 20/20 TruCam może mierzyć kierowców z 1200 metrów!
Może się wydawać, że wystarczy w takim razie nie przyjąć mandatu i skierować sprawę do sądu. Tutaj sytuacja również nie jest jednoznaczna. Od 2016 roku do czerwca 2018 roku sądy uniewinniły średnio tylko 0,76 proc. obwinionych. Biorąc pod uwagę wszystkich zatrzymanych w tym czasie za prędkość, współczynnik "wygranej w sądzie" spada do 0,007 proc. kierowców.