Poznaliśmy polskie ceny elektrycznego Hyundaia Kony. Duży zasięg swoje kosztuje
Polski importer Hyundaia długo kazał nam czekać na polskie ceny Kony Electric. Wreszcie je poznaliśmy i nawet w porównaniu do konkurencji na prąd – nie jest tanio. Koreański crossover oferuje jednak zasięg, o którym inne elektryki mogą pomarzyć.
25.01.2019 | aktual.: 28.03.2023 12:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ponad 11 miesięcy po premierze Hyundaia Kony Electric samochód trafia do Polski. Od wersji spalinowej różni się szczegółami. Jest trochę dłuższa, ma mniejszy prześwit, bagażnik ma mniejszą pojemność, a na przodzie próżno szukać grilla. Odmiana na prąd jest też zauważalnie droższa – kosztuje przynajmniej 165 900 zł.
Co w standardzie?
Za tyle otrzymujemy wersję z baterią o pojemności 39,2 kWh i 136-konnym silnikiem elektrycznym. Teoretyczny zasięg wynosi 289 km w cyklu WLTP. Dopiero wybierając droższą odmianę zyskujemy akumulator o pojemności 64 kWh i silnik o mocy 204 KM. Taka wersja kosztuje przynajmniej 189 900 zł i w teorii przejedzie 449 km na jednym ładowaniu.
Słabsza Kona Electric występuje tylko w jednym poziomie wyposażenia Premium. W standardzie oferuje m.in. komplet poduszek powietrznych, automatyczną klimatyzację, kamerę cofania, podgrzewane fotele i kierownicę, kamerę cofania, światła LED, 8-calowy ekran systemu multimedialnego z nawigacją oraz system nagłośnienia Krell. Jedyne dostępne opcje to lakier metalizowane oraz malowane na ciemno dach i lusterka.
Decydując się na odmianę z większym zasięgiem zyskujemy wybór wersji wyposażeniowej Platinum. Oferuje wszystko to, co Premium, ponadto m.in. zestaw systemów bezpieczeństwa (np. podążanie na zadanym pasie ruchu czy system monitorowania martwego pola), elektrycznie składane lusterka, przednie czujniki parkowania, bezprzewodowa ładowarka czy wyświetlacz HUD. Kluczowym dodatkiem jest jednak pompa ciepła. Elektryczna Kona w topowej odmianie kosztuje 206 900 zł.
Czy Kona Electric jest droga?
Moim zdaniem na elektrycznego crossovera Hyundaia trzeba patrzeć z dwóch stron. Po pierwsze, mamy bazową wersję, która oferuje zasięg zbliżony do konkurencji. Tutaj Kona nie wypada najlepiej. Znacznie większe Nissan Leaf i Hyundai Ioniq kosztują mniej, a na jednym ładowaniu przejadą podobne dystanse. Japoński kompakt ma też lepsze osiągi. Z kolei niewiele mniejsze Renault Zoe kosztuje ponad 20 tys. zł mniej.
Inaczej sprawa wygląda, gdy skupimy się na wersji z większym zasięgiem. Jedynym elektrykiem na polskim rynku, który pozwala na tak rzadkie wizyty przy ładowarce jest kosztujący ponad 350 tys. Jaguar I-Pace. Oczywiście tutaj cechy wspólne obu aut się kończą, więc trudno je porównywać. Jeśli kupować Konę Electric to właśnie w tej wersji.