Policja pozwała policjanta i przegrała. Poszło o uszkodzony radiowóz

Gdy policjantowi z Torunia podczas jazdy radiowozem otworzyła się maska i uszkodziła nadwozie, komendant zażądał, by kierowca sam pokrył szkodę. Nie zgodził, więc sprawa skończyła się w sądzie. Teraz poznaliśmy jej finał.

(fot. Piotr Piwowarski/East News)
(fot. Piotr Piwowarski/East News)
Mateusz Żuchowski

09.08.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Incydent miał miejsce 9 listopada 2017 roku. Policjant z wydziału kryminalnego komisariatu Toruń Śródmieście podczas wykonywania obowiązków służbowych jechał samochodem, w którym nagle otworzyła się maska. Zaowocowało to zniszczeniem nie tylko jej, ale i przedniej szyby, anteny i dachu. Straty oszacowano na 1833 zł.

Zgodnie z procedurami, Komenda Miejska Policji w Toruniu powołała komisję do zbadania okoliczności zdarzenia. Eksperci stwierdzili, że kierujący nie ponosi winy za zdarzenie. Z ekspertyzą nie zgodzili się jednak przełożeni z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy i domagali się, by policjant pokrył szkody z własnej kieszeni. Gdy ten konsekwentnie odmawiał, komendant policji w Bydgoszczy złożył przeciwko niemu pozew do Sądu Rejonowego w Toruniu.

W opinii powoda za czyn odpowiadał policjant, ponieważ każdy funkcjonariusz przed przystąpieniem do jazdy samochodem wykonuje wymaganą przepisami obsługę codzienną. Ponieważ komisja podczas dokonywania oględzin stwierdziła, że zamek pokrywy silnika był sprawny, komendant wywnioskował, że pozwany podczas obsługi codziennej otworzył maskę, po czym jej nie domknął. Powód zauważył także, że tego dnia funkcjonariusz nie wykonywał czynności dynamicznych, które mogłyby przyczynić się do niekontrolowanego otwarcia pokrywy.

Pozwany zareagował na te oskarżenia zapewnieniem, że prawidłowo zamknął maskę, ponieważ jest doświadczonym kierowcą. Zwrócił też uwagę na fakt, że nawet gdyby rzeczywiście nie zamknął maski, to fakt ten byłby szybko zauważony przez niego lub drugiego z policjantów. Niedomknięta maska wydawałaby dźwięki podczas jazdy, "zwłaszcza po uszkodzonej nawierzchni wewnętrznej parkingu komisariatu", jak czytamy w oświadczeniu.

Ostatecznie sąd stanął po stronie pozwanego, ale przekonał go inny fakt. W kosztorysie naprawy samochodu nie pojawił się ani zamek maski, ani sama maska. W rzeczywistości pokrywę silnika wymieniono na inną, która była w posiadaniu policji. Przed jej wymianą nie dokonano oględzin starej pokrywy. Sąd uznał więc, że powód nie dostarczył wystarczających dowodów w sprawie.

"Nie można było jednoznacznie stwierdzić, że przyczyną szkody było zawinione niewłaściwe wykonanie obowiązków służbowych przez pozwanego. Możliwa jest sytuacja, że do jej powstania doszło wskutek złego stanu technicznego zaczepu pokrywy silnika" – napisał w orzeczeniu.

Sam sąd zauważył w końcu wcześniej, że feralny samochód jest w służbie toruńskiej policji już od 2005 roku i jest on bardzo zużyty. Teraz komenda wojewódzka musi pokryć koszty nie tylko jego naprawy, ale i procesu – kolejne 675 zł.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (0)