Policja mierzy odległość "suszarkami". Przez błąd polityków nikt nie wie, czy dobrze
Do 500 zł mandatu może otrzymać kierowca, który jedzie za blisko poprzedzającego pojazdu. Rząd znów postawił jednak policjantów w kłopotliwej sytuacji. Nawet mundurowi nie mogą być pewni, czy pomiary są właściwe.
08.10.2021 | aktual.: 14.03.2023 14:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wyczekiwana zmiana
Od czerwca 2021 r. przepisy dokładnie określają minimalny odstęp od poprzedzającego pojazdu na drogach ekspresowych i autostradach. Ma on mierzyć tyle metrów, ile wynosi połowa wartości prędkości wyrażonej w km/h. Gdy jedziemy 140 km/h, odstęp powinien wynieść 70 m, gdy poruszamy się 120 km/h – 60 m. Na takie przepisy rozsądnie jeżdżący kierowcy czekali od lat. Zjawisko "siedzenia na zderzaku" jest problemem wszystkich polskich dróg, ale na tych najszybszych — autostradach i "ekspresówkach" — okazuje się najbardziej niebezpieczne.
Skoro jest prawo, to obowiązkiem policji jest jego egzekwowanie. Kierowcy na forach coraz częściej informują się o patrolach policji, które z wiaduktów mierzą odległość pomiędzy pojazdami. Czym? Często spotykane w rękach mundurowych laserowe mierniki prędkości LTI 20/20 TruCam z wbudowaną kamerą i dużym ekranem od strony użytkownika mają taką funkcję.
Problem tylko w tym, że przystępujący do pracy z tym sprzętem policjant nie może być w pełni przekonany, że wskazanie urządzenia jest właściwe. I jest to wina opieszałych polityków.
Odstęp bez kontroli
Nie od dziś wiadomo, że policyjne mierniki prędkości muszą przechodzić kontrole Głównego Urzędu Miar — najpierw w związku zatwierdzeniem typu danego urządzenia, a potem potrzebne do legalizacji każdego z jego egzemplarzy. Specjaliści sprawdzają wówczas, czy urządzenie właściwie mierzy prędkość. Akceptowalny błąd w pomiarach w terenie wynosi do 3 km/h dla prędkości do 100 km/h oraz do 3 proc. dla wyższych prędkości. A jak jest z pomiarem odstępu?
Już przed wejściem w życie przepisów o odstępie na autostradach i drogach ekspresowych informowałem, że GUM podczas badań zatwierdzenia typu czy legalizacji policyjnych mierników nie sprawdza dokładności pomiaru odległości pomiędzy pojazdami. Jest to traktowane jako funkcja dodatkowa i bada się tylko, czy nie wpływa ona na dokładność pomiaru prędkości. Jest tak dlatego, że nie ma przepisów, które nakazywałyby takie badanie i ustalały jego warunki.
Jak się okazuje, cztery miesiące po nowelizacji pozwalającej karać mandatami za zbyt bliską jazdę nic się nie zmieniło. Czy więc można legalnie wypisać kierowcy mandat na podstawie pomiaru odległości policyjną "suszarką"? Odpowiadające za przepisy metrologiczne Ministerstwo Rozwoju i Technologii poinformowało mnie, że tak.
Legalnie, bo tak chcemy
Ustawa Prawo o miarach w art. 8 mówi: "Przyrządy pomiarowe, które […] mogą być stosowane w ochronie bezpieczeństwa i porządku publicznego [...] podlegają prawnej kontroli metrologicznej". Urządzenie, które poprzez mierzenie odległości ma pomagać w słusznej walce ze zbyt blisko jadącymi kierowcami, z pewnością służy ochronie bezpieczeństwa. Logiczne więc wydaje się, że powinno podlegać kontroli metrologicznej. Jest jednak pewien haczyk.
Jak poinformowało mnie Ministerstwo Rozwoju i Technologii, jest jeszcze dodatkowy warunek. Takie urządzenie musi być wymienione w rozporządzeniu Ministra Rozwoju i Finansów z dnia 13 kwietnia 2017 r. w sprawie rodzajów przyrządów pomiarowych podlegających prawnej kontroli metrologicznej oraz zakresu tej kontroli.
"Rozporządzenie nie wymienia przyrządów do pomiaru odległości między pojazdami w ruchu drogowym, ani innych przyrządów do pomiaru odległości, które mogłyby być stosowane do pomiaru odległości między pojazdami w ruchu. W związku z powyższym przyrządy takie nie podlegają prawnej kontroli metrologicznej", odpowiedziało Autokult.pl biuro prasowe resortu rozwoju.
Jakiego typu urządzenia znajdziemy więc w rozporządzeniu? Oczywiście mierniki prędkości, wagi samochodowe, manometry do opon, mierniki poziomu dźwięku, gęstościomierze, taksometry, a nawet beczki metalowe i wiele innych. Wygląda na to, że kwestia pomiaru odległości pomiędzy pojazdami nie jest na tyle istotna, by zwrócić uwagę ministerstwa. To jednak może się zmienić.
"W MRiT trwa analiza przedmiotowej kwestii, jednak biorąc pod uwagę przepisy metrologiczne, nie ma przeciwwskazań formalnoprawnych, aby służby, np. policja, używały tych przyrządów do pomiaru odległości między pojazdami, pomimo że decyzje wydawane przez administrację miar dla tych przyrządów (zatwierdzenie typu, legalizacja pierwotna, legalizacja ponowna) potwierdzają spełnienie wymagań metrologicznych tych przyrządów wyłącznie w zakresie pomiaru prędkości" - dodało w swojej odpowiedzi Ministerstwo Rozwoju i Transportu.
Póki co kierowcy muszą więc wierzyć na słowo, że pomiar odległości wykonany policyjnym miernikiem laserowym był właściwy. Producent urządzenia na swojej stronie internetowej podaje, że dokładność wynosi tu 15 cm. Tyle że w Polsce nikt tego nie sprawdzał.
Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w niezachowanie odpowiedniego odstępu od poprzedzającego pojazdu jest drugą najczęstszą przyczyną wypadków na autostradach. W 2020 r. było to przyczyną 70 zdarzeń, w których zginęło 6 osób. W 2019 r., kiedy koronawirus nie wpływał na ruch drogowy, odnotowano 94 takie wypadki. Zginęło w nich 13 osób. Problem zbyt bliskiej jazdy jest realny i poważny. Sprawdzone i zalegalizowane pod tym kątem "suszarki" powinny być w stałym użyciu. Niestety, dziś używający ich policjanci nie mogą mieć komfortu pełnego przekonania, że kara jest adekwatna do winy.