Buliński: Podróż samolotem podczas pandemii. Poleciałem za granicę i nie wszystko poszło zgodnie z planem

Przez jakiś czas pandemia uniemożliwiała podróżowanie samolotem, jednak zdjęcie kolejnych obostrzeń pozwoliło na powrót tego środka transportu, ale na specjalnych warunkach. Wyjazd na prezentację przygotowaną przez jedną z firm motoryzacyjnych sprawił, że miałem okazję na własnej skórze sprawdzić, co się zmieniło. O ile częścią zmian byłem miło zaskoczony, tak niektóre pozostawiły niesmak.

Pierwsze zaskoczenie czekało mnie już przy wejściu na lotnisko.
Pierwsze zaskoczenie czekało mnie już przy wejściu na lotnisko.
Źródło zdjęć: © fot. Filip Buliński
Filip Buliński

31.07.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:44

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pandemia koronawirusa sprawiła, że większość producentów motoryzacyjnych zdecydowała się na wirtualne prezentacje swoich pojazdów. Gdy ograniczenia miały jeszcze pełną moc sprawczą, wraz z redakcyjnymi kolegami nie podejrzewaliśmy, że jeszcze w tym roku nadarzy się okazja uczestniczenia w wydarzeniu, gdzie będziemy mieć fizyczny kontakt z autami.

Zdjęcie kolejnych obostrzeń sprawiło jednak, że już wkrótce do naszej redakcji zaczęły spływać zaproszenia na premiery. I choć pierwsze dotyczyły głównie wydarzeń na terenie kraju, nie zabrakło też tych wymagających przelotu samolotem. Pierwsza z nich miała miejsce w ostatnich dniach.

Niestety, specjalna umowa nie pozwala mi zdradzić aż do 26 sierpnia nic na temat tego, co widziałem podczas pobytu w Stuttgarcie, jednak mogę opowiedzieć, co nietypowego spotkało mnie podczas podróży samolotem.

Pierwsza nowość już na wejściu

Gdy jechałem na lotnisko, właściwie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Nie oczekiwałem tłoku - w końcu wiele osób zamieniło podróż samolotem na wyjazd samochodem. Sezon wakacyjny rządzi się jednak swoimi prawami.

Po otwarciu rozsuwanych drzwi czekała na mnie pierwsza niespodzianka. Kilka osób, stojących oczywiście na wyznaczonych miejscach, oczekiwało na możliwość wejścia do hali lotniska. Wstęp miały bowiem tylko osoby z kartą pokładową. Dzięki temu w samym budynku było znacznie luźniej i ciszej.

Mały ruch, sklepy pozamykane - obraz przypominał kadr z film apokaliptycznego
Mały ruch, sklepy pozamykane - obraz przypominał kadr z film apokaliptycznego© fot. Filip Buliński

Na terenie lotniska, jak okiem sięgnąć, zawsze w zasięgu był co najmniej jeden dozownik z płynem dezynfekującym. Nie brakowało także licznych oznaczeń na podłodze informujących o zachowaniu prawidłowego odstępu czy wyłączonego co drugiego miejsca na ławkach.

Przejście przez kontrolę bezpieczeństwa było na dobrą sprawę spełnieniem marzeń każdego podróżnego. Nie było mowy o ciągnącej się wężykiem kolejce, a same bramki kontrolne otwarte były w pewnych odstępach. Po zabraniu rzeczy z pojemników, przy taśmie stała wyznaczona osoba, która na bieżąco wszystkie dezynfekowała.

Co najmniej 1 siedzenie odstępu - tak było zarówno na lotnisku w Warszawie, jak i we Frankfurcie
Co najmniej 1 siedzenie odstępu - tak było zarówno na lotnisku w Warszawie, jak i we Frankfurcie© fot. Filip Buliński

Dalej korytarz lotniskowy przypominał obraz postapokaliptyczny. Zdecydowana większość sklepów była pozamykana, a przepastne pomieszczenia zajmowali pojedynczy pasażerowie. Więcej osób można było spotkać przy samych bramkach.

Tak się złożyło, że mój lot był zabukowany tylko w połowie, więc sporo miejsc w samolocie pozostało pustych. Największe zaskoczenie miało jednak dopiero nadejść.

Karty Lokalizacji Pasażera... dla nikogo?

Podczas lotu obsługa rozdała wszystkim do wypełnienia Karty Lokalizacji Pasażera, aby ułatwić ewentualny kontakt z osobami podróżującymi danym samolotem w razie wykrycia u kogoś wirusa SARS-CoV-2. Problem jednak w tym, że gdy wysiadaliśmy z samolotu i spytaliśmy osobę z obsługi, co z tymi kartami zrobić, ta odpowiedziała, że nie wie. Poinformowano nas, że prawdopodobnie ktoś na terenie lotniska je od nas odbierze. To się jednak nie wydarzyło.

Bardzo potrzebna do lokalizacji pasażerów w razie wykrycia na pokładzie osoby z koronawirusem karta nie została odpowiednio "wykorzystana"
Bardzo potrzebna do lokalizacji pasażerów w razie wykrycia na pokładzie osoby z koronawirusem karta nie została odpowiednio "wykorzystana"© fot. Filip Buliński

Powrót do Warszawy miałem zaplanowany na następny dzień. Spodziewałem się, że ograniczenia i kontrole na niemieckim lotnisku będą jeszcze bardziej surowe niż w Warszawie. Okazało się jednak, że wejście do hali nie było w żaden sposób ograniczone dla osób postronnych. Zauważyłem też mniejszą częstotliwość w rozmieszczeniu dozowników z płynem dezynfekcyjnym. O podejściu do konkretnej bramki kontroli bezpieczeństwa decydowała tu wyznaczona do tego osoba i - mimo większego ruchu - podobnie jak u nas, kolejki nie było.

Podczas lotu powrotnego (który nie był już tak luźny, jak w pierwszą stronę) również rozdane zostały Karty Lokalizacyjne Pasażera, jednak tym razem obsługa zebrała je od wszystkich tuż przed lądowaniem.

Ruch na lotnisku we Frankurcie był już nieco większy, ale jak na standardy jednego z największych lotnisk w Europie - wręcz minimalny
Ruch na lotnisku we Frankurcie był już nieco większy, ale jak na standardy jednego z największych lotnisk w Europie - wręcz minimalny© fot. Filip Buliński

Jak oceniam podróż samolotem w czasie pandemii koronawirusa?

Wbrew pozorom czułem się względnie bezpiecznie — zarówno obsługa lotniska, jak i samolotu dbała o to, by wszyscy przestrzegali obowiązku zasłaniania ust i nosa. A poza licznymi dozownikami z płynem dezynfekcyjnym, przy wejściu do samolotu otrzymałem chusteczkę nasączoną wspomnianą cieczą.

Mocno rozczarował mnie jednak fakt, że za pierwszym razem nikt nie zabrał od nas Kart Lokalizacji Pasażera, a obsługa samolotu również nie wiedziała, co dalej z nimi zrobić.

Inną rzeczą, która mnie zaskoczyła, była możliwość wejścia na lotnisko w Warszawie tylko z kartą pokładową oraz zakaz wstępu osobom postronnym na halę przylotów, podczas gdy w Niemczech - zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku - nie było żadnych ograniczeń. Podsumowując, o ile rozumiem obawy dużej grupy osób przed podróżowaniem samolotem, osobiście nie mam obiekcji przed kolejnymi lotami.

Komentarze (11)