Pod Tatrami "dał nauczkę" rowerzystom. Wybuch agresji kierowcy mógł skończyć się tragedią

Do czego może posunąć się kierowca względem rowerzystów? Małżeństwo ratowników TOPR i przewodników po Tatrach rowerową przejażdżkę mogło przypłacić życiem. Zostali zepchnięci z drogi tuż przed betonowym przepustem.

Liczba rowerzystów rośnie. Kierowcy powinni przygotować się na ten fakt - także psychicznie
Liczba rowerzystów rośnie. Kierowcy powinni przygotować się na ten fakt - także psychicznie
Źródło zdjęć: © Ewelina Wiercioch
Tomasz Budzik

15.06.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:14

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Atak na drodze

Ewelina i Grzegorz Wierciochowie to nieprzeciętne małżeństwo. Oboje są przewodnikami po Tatrach, a co więcej również ratownikami TOPR. Taka praca wymaga żelaznej kondycji, a jednym ze sposobów jej utrzymywania jest jazda na rowerze. Ich trening z soboty 13 czerwca skończył się jednak w sposób odległy od planu.

– Jechaliśmy na rowerach pomiędzy Krempachami a Frydmanem. Na drodze było niemal pusto i w pewnym momencie mój mąż wyprzedził mnie. Wtedy z daleka usłyszeliśmy długi, natarczywy klakson – relacjonuje w rozmowie z Autokult.pl Ewelina Wiercioch.

– Kierowca jednego z dwóch samochodów wyprzedził nas, ale zamiast odjechać, odsunął okno. Mąż krzyknął "Co robisz?!", a on zaczął przeklinać. Potem nagle zjechał do krawędzi jezdni i gwałtownie zahamował. W efekcie jedno z nas otarło się o auto, odbiło się od niego i wpadło do rowu, a drugie uderzyło w karoserię. Ja wskutek zdarzenia mam zwichnięty bark, mąż jest tylko poobijany, ale o sile uderzenia świadczy to, że jego kask uległ całkowitemu zniszczeniu – mówi ratowniczka.

Zdarzenie zarejestrował kierowca jadący za sprawcą. Jak się okazało, to bardzo młoda i niedoświadczona osoba. Po incydencie kierowca zaczekał na policję, którą wezwał autor materiału filmowego.

– Kierowcą renault był 18-letni mężczyzna, który posiadał prawo jazdy od trzech miesięcy – informuje mnie asp. Dorota Garbacz, oficer prasowa w Komendzie Powiatowej Policji w Nowym Targu. – Przybyły na miejsce patrol zadbał o to, by poszkodowana kobieta trafiła do szpitala, zabezpieczył nagranie wideo oraz sporządził dokumentację. Kierowca będzie odpowiadał przed sądem za spowodowanie wypadku – dodaje policjantka.

Bezinteresowna agresja

Niedojrzałość emocjonalna, brak znajomości przepisów, nieświadomość w kwestii praw fizyki – każdy z tych czynników odegrał pewną rolę w zdarzeniu, do którego doszło na bocznej drodze pod Tatrami.

– Nie wiem, dlaczego kierowca tak postąpił. Kiedy oni zbliżyli się do nas, jechaliśmy jedno za drugim. Młody kierowca po prostu nie wytrzymał "ciśnienia" i znalazło ono ujście w agresji. Wszystko mogło skończyć się tragicznie, bo 20-30 m dalej był betonowy przepust. Uderzenie w niego z prędkością 35 km/h, a z taką jechaliśmy, mogłoby mieć poważne skutki – stwierdza poszkodowana przewodniczka tatrzańska.

Jeśli pretekstem do ataku miało być to, że mężczyzna wyprzedził kobietę przed tym, jak samochody dojechały do rowerzystów, to jest to wynik nieznajomości przepisów u młodego kierowcy. Prawo o ruchu drogowym mówi: "Dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego".

Przy znikomym ruchu pojazdów i świetnych warunkach atmosferycznych trudno mówić o utrudnianiu poruszania się innym. Nawet gdyby małżeństwo poruszało się obok siebie przez cały czas, trudno byłoby zarzucić rowerzystom łamanie prawa.

Wiele wskazuje na to, że uwiecznieni na filmie kierowcy postanowili "poszaleć" na niemal pustej drodze, a obecność rowerzystów im to utrudniła. To spowodowało wybuch agresji. Kierowca mógł chcieć dać nauczkę jadącym na rowerach ratownikom. Być może nie pomyślał o tym, że hamulce rowerowe są znacznie mniej skuteczne niż samochodowe.

Nawet jeśli sprawca wypadku nie zamierzał zrobić nikomu krzywdy, nie jest to okoliczność łagodząca. Samochód to potencjalnie śmiertelnie niebezpieczna maszyna - szczególnie w relacji z niechronionym uczestnikiem ruchu. Powinien o tym pamiętać każdy, kto ma prawo jazdy.

Komentarze (81)