Pijany kierowca utknął SUV‑em na przejeździe kolejowym. Pomogła policja
56-letni kierowca jeepa wpadł w poślizg, ściął znak drogowy i zatrzymał się na przejeździe kolejowym bez możliwości ruszenia. Choć grozi mu teraz dwuletnia odsiadka, to i tak miał szczęście.
30.03.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W poniedziałek 29 marca w miejscowości Giezkowice wracający z interwencji koszalińscy policjanci zauważyli jeepa, który wpadł w poślizg. Auto jechało na tyle szybko, że z łatwością ścięło znak drogowy, a następnie opuściło pobocze, by zatrzymać się na przejeździe kolejowym. Sytuacja była groźna, bo w razie nadjechania pociągu mogło dojść do tragedii. Mundurowi przystąpili więc do działania.
Policjanci zatrzymali radiowóz i podbiegli do jeepa. Koło samochodu zaklinowało się w torowisku, a za kierownicą był mężczyzna, który na pierwszy rzut oka wydawał się nieprzytomny. Pierwsze wrażenie okazało się jednak mylne. Po otwarciu drzwi pojazdu dało się wyczuć woń alkoholu, a kierowca nie był w stanie samodzielnie opuścić samochodu. Policjanci postanowili usunąć jeepa siłą mięśni. Auto udało się zepchnąć z torów na dwie minuty przed przyjazdem pociągu, który - dzięki interwencji policjantów - bezpiecznie ominął SUV-a.
Jak wykazało badanie alkomatem, 56-letni kierowca samochodu miał w organizmie 1,7 promila alkoholu, a ponadto nie posiadał uprawnień do kierowania. Teraz grozi mu do 2 lat pozbawienia wolności. To i tak niewielka cena w porównaniu z tą, jaką mógłby zapłacić za swój wybryk, gdyby na miejscu nie było policjantów.