Jules Bianchi nie żyje [aktualizacja]

Ojciec Julesa, Philippe Bianchi traci wiarę w to, czy kiedykolwiek zdrowie jego syna powróci do normy. Czyżby przygotowywał opinię publiczną na najgorsze?

Jules Bianchi nie żyje [aktualizacja]
Źródło zdjęć: © fot. Marussia F1 Team
Marcin Łobodziński

18.07.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jules Bianchi, były kierowca zespołu Marussia uległ tragicznemu wypadkowi podczas chaotycznego wyścigu Grand Prix Japonii 2014. Po wypadku zapadł w śpiączkę, z której do tej pory się nie wybudził. Obecnie leży w szpitalu w Nicei, gdzie poddawany jest rekonwalescencji, ale nie przynosi ona oczekiwanych rezultatów. Cały czas jest z nim rodzina, a kontaktem z mediami zajmuje się jego ojciec Philippe.

Jeszcze trzy miesiące temu Philippe Bianchi informował, że stan zdrowia jego syna ma dwojaką naturę. Z jednej strony pozostaje w krytycznym stanie w obszarze neurologicznym, natomiast fizycznie jego ciało jest w znakomitej formie. Mimo to, neurolodzy wypowiadali się bardzo pozytywnie po przewiezieniu Julesa do Nicei i uznali niemal za cud to, w jakim stanie jest obecnie w stosunku do tego, w jakim był tuż po wypadku. Po przewiezieniu do szpitala wprost z toru Suzuka nie dawano mu żadnych szans na samodzielne funkcjonowanie, natomiast już po dwóch miesiącach zaczął oddychać i wszystkie funkcje życiowe jego organizmu wróciły do normy.

Niestety ostatnie doniesienia na temat sytuacji w rodzinie Bianchich nie są zbyt optymistyczne. Ojciec Julesa niemal całkowicie stracił wiarę w wyleczenie syna. Powiedział mediom, że obecna sytuacja jest dla niego gorsza, niż gdyby Jules zmarł, ponieważ nie są w stanie mu pomóc, a ich codzienne życie to prawdziwa tortura. Ponadto dodał, że jego zdaniem Jules nawet jeżeli wyjdzie ze stanu śpiączki, to nie pogodzi się z niepełnosprawnością i nie pogodziłby się z życiem bez możliwości jeżdżenia w F1. Podobno rozmawiał o tym z Julesem po wypadku Michaela Schumachera. Czyżby szykował nas na najgorsze? Miejmy nadzieję, że nie.

[aktualizacja 18 lipca]

Dziś rano dowiedzieliśmy się jednak o tym, czego nie chciał słyszeć żaden z fanów Formuły 1. Niestety, Jules Bianchi nie żyje.

Jules jak zawsze walczył długo, ale dziś jego zmagania dobiegły końca. Ból jaki czujemy jest bezgraniczny i trudny do opisania. Chcielibyśmy podziękować personelowi medycznemu szpitala, który opiekował się Julesem z olbrzymią miłością i poświęceniem. Wyrazy wdzięczności przekazujemy także na ręce pracowników General Medical Center prefektury Mie, gdzie Jules trafił bezpośrednio po swoim wypadku, a także wszystkich innych lekarzy zaangażowanych w opiekę nad Julesem w trakcie ostatnich miesięcy. - tak brzmiał fragment oficjalnego oświadczenia rodziny Bianchich.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (3)