Nieoczywisty sposób na pierwsze auto. Bez zwyżki na OC, paliwa i innych wydatków
Wiele osób zadaje pytanie: "co na pierwsze auto"? Mam dla ciebie propozycję, która na pierwszy rzut oka wydaje się bez sensu. Dla świeżo upieczonych kierowców mieszkających w miastach, bez zniżek na OC i wkładu własnego, jest w według mnie najlepsza.
25.04.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwsze auto spędza sen z powiek świeżo upieczonym kierowcom. Większość chce kupić samochód w miarę tani i niezawodny, ale przy okazji żeby był również kilkuletni, mocny, oszczędny, ładny, przestronny, łatwy do zaparkowania itd. Jeśli mieszkasz w mieście, mam dla ciebie zupełnie nieoczywistą propozycję.
Twoje pierwsze auto nie musi być twoje
Przyjmując zasadę, że to ty chcesz kupić za swoje pieniądze swój pierwszy samochód, narażasz się na duże koszty. W pierwszej kolejności sam zakup nie jest łatwy. Zwykle pytacie naszą redakcję o samochody za maksymalnie 10-15 tys. zł. I zazwyczaj o takie, których nie da się kupić za te pieniądze w dobrym stanie.
Tak po prawdzie, to co drugie auto do 10 tys. zł jest "złomem". Większym lub mniejszym, ale zakup takiego samochodu jest dużym ryzykiem. Oczywiście można znaleźć coś w miarę zadbanego, ale wydatków serwisowych nie da się uniknąć.
Nie da się uniknąć wydatków na paliwo, a także na polisę OC. Oczywiście zawsze można ubezpieczyć samochód na tatę, mamę czy dziadka, ale to z kolei ryzyko dla nich. OC dla młodych kierowców nierzadko jest tak wysokie, że nie ma innego wyjścia. A co jeśli tata, mama czy dziadek nie chcą cię w swoim dowodzie rejestracyjnym lub… ich nie masz?
Jeśli zależy ci na używaniu, a nie posiadaniu, a do tego mieszkasz w mieście, to najlepszym znanym mi sposobem na pierwsze auto jest carsharing. Samochód wynajmowany na minuty (często też na kilometry), który możesz wziąć w każdej chwili i "porzucić" w dowolnym niemal miejscu.
Nie płacisz za nic poza opłatą za sam przejazd. Czyli tak na dobrą sprawę płacisz za używanie, a nie posiadanie.
Samochód nie jest twój, więc nie musisz go kupować i przechodzić przez całą procedurę - od poszukiwań po podjęcie decyzji i wydaniu kilku czy kilkunastu tysięcy ciężko zarobionych złotówek. Nie musisz zgrzytać zębami, gdy agent ubezpieczeniowy oblicza składkę OC, ani przeklinać każdej podwyżki cen paliw.
Co przemawia za carsharingiem jako alternatywą dla pierwszego auta?
- Samochód bez potrzeby wydawania pieniędzy na jego zakup
- Samochód bez zwyżki na OC dla młodych kierowców
- Samochód bez kosztów tankowania paliwa
- Samochód bez kosztów serwisu, m.in. zmiany opon, oleju, napraw
- Samochód bez płacenia za postój (są dedykowane miejsca parkingowe w centrach handlowych czy na lotniskach)
- Samochód bez ryzyka jego kradzieży czy zniszczenia przez osoby trzecie
- Nieduża strata w razie kolizji z własnej winy
- Brak zmartwień po uszkodzeniu pojazdu z czyjejś winy
- W przypadku aut elektrycznych możliwość jazdy po buspasach
- Różne samochody do wyboru, w zależności od potrzeb czy gustu
- Wysoki poziom bezpieczeństwa
Dodajmy do tego fakt, że zwykle auta wypożyczane w ramach carsharingu są dobrze wyposażone i w pełni sprawne. Nie trzeba ich myć ani sprzątać w środku.
Oczywiście nie ma tu wyłącznie plusów. Oto lista największych wad czy niedogodności:
- nie zawsze auto stoi pod domem,
- trzeba się zarejestrować w kilku firmach, by mieć zawsze blisko jakieś auto,
- carsharing jest rozwinięty tylko w dużych miastach,
- mało opłacalne wyjazdy poza miasto na dłuższy czas,
- niewielki wkład własny w przypadku uszkodzenia pojazdu z własnej winy (zwykle do 1000 zł).
Carsharing nie jest więc propozycją dla każdego. Przede wszystkim jest doskonałą alternatywą dla mieszkańców dużych miast, głównie Warszawy. Również dla tych, którzy korzystają z samochodu okazjonalnie, a nie często. Wbrew pozorom wiele osób właśnie tak korzysta ze swoich aut i pokonuje rocznie ledwie kilka tysięcy kilometrów.
Czy to się może opłacać?
Zakładając, że chcesz wydać na pierwsze auto np. 10 tys. zł, doliczając koszty paliwa, ubezpieczenia i serwisu, jak najbardziej. Przeciętny koszt przejazdu w Warszawie autem firmy Panek to kilkanaście złotych. Sam zwykle korzystam z ich usług i nigdy nie wydaję więcej niż 30 zł, nawet jeśli przez większą część trasy "gniję w korku".
Warto jednak dobrze poznać cenniki innych firm carsharingowych. Na przykład, niedawno uruchomiona usługa Innogy Go przewiduje pobieranie opłaty jedynie za czas korzystania, a nie jak w większości przypadków również za przejechany dystans.
Jeśli więc chcesz podjechać gdzieś dalej lub musisz przebić się przez korek, to dobrym rozwiązaniem jest elektryczne BMW i3, którym pojedziesz po buspasie.
Wydając przeciętnie 15 zł dziennie na przejazd samochodem z carsharingu, wydasz 5400 zł rocznie, czyli 450 zł miesięcznie. Taką kwotę wydałbyś na starego grata, w którym nie działa część mechanizmów i nie ma nawet połowy wyposażenia choćby Toyoty Yaris firmy Panek czy Renault Clio z Traficar. Dodaj do tego wydatki, które poniesiesz w czasie eksploatacji.
- Niedawno sprzedałem swój pierwszy samochód i wiem, że to była świetna decyzja. Auto, jak to z pierwszymi bywa, miało już swoje lata, więc bardzo szybko okazało się, że kosztem było nie tylko OC czy paliwo, ale też naprawy – opowiada mi kolega z Warszawy.
- Poza pieniędzmi pochłaniają one czas, więc były podwójnie irytujące. Dochodziło do tego drogie parkowanie w centrum. W efekcie samochód więcej stał niż nim jeździłem, a jak już potrzebowałem gdzieś dojechać to i tak wybierałem carsharing, więc ostatecznie postawiłem na tę usługę. Pewnie, trzeba się liczyć z tym, że nie zawsze samochód jest dostępny, ale nie trzeba też go tankować, myć, samemu naprawiać. Dla mnie to świetne rozwiązanie szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę wysokie koszty OC dla młodego kierowcy - dodaje.
Z rozmowy z nim wynika, że dopiero teraz czuje zadowolenie ze swojego pierwszego, prawdziwego, działającego samochodu. Czasem jest nim toyota yaris, czasem corolla, innym razem clio, a od niedawna również BMW i3.
Nie martwi się tym, czy samochód jest sprawny, przejdzie przegląd i że przyszedł czas na ubezpieczenie. Nie zna problemu opon zimowych czy serwisu klimatyzacji. W jego aucie zawsze wszystko działa. Tylko czasami musi przejść kilkaset metrów, by do niego wsiąść. To jedyny problem.