Niekorzystny wpływ ekologów na środowisko [felieton konkursowy]
„Nie tędy droga”, „Nie oddamy Rospudy”. To tylko niektóre hasła wygłaszane przez ekologów w 2007 roku, gdy blokowali oni rozpoczęcie budowy obwodnicy Augustowa, która miała przebiegać przez słynną już Dolinę Rospudy. „Precz z samochodami”, „Wynocha z wielkimi silnikami”. To głosy, które irytują mnie najbardziej, ponieważ jestem wielkim fanem samochodów i wielkich V8 czy W16. Naprawdę wierzycie w to wszystko, co oni wygadują i co robią? Nie widzicie, ile przez nich tracimy? Czy Wy, ekolodzy, naprawdę jesteście tacy ślepi?
17.12.2012 | aktual.: 13.10.2022 10:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rospuda. Z czym nam się kojarzy to słowo? Większości z Was zapewne ze strajkami, problemami, nagłówkami w wiadomościach, bezsensownymi akcjami ochrony przyrody. Dlaczego? Przez ekologów! To oni doprowadzili do takiej sytuacji. Rospuda jest przepięknym miejscem, wartym odwiedzenia, o pięknej szacie przyrodniczej. Ale czy faktycznie mamy ochotę tam pojechać? Nie! A wszystko przez „zielonych”, jak często są nazywani ludzie należący do takich organizacji jak chociażby Greenpeace. Oni uważają, że to łamanie prawa, nie tylko zwierząt, ale prawa w ogóle, i że to nieetyczne, niemoralne. Wszystkich, którzy im się sprzeciwią, najchętniej pozamykaliby w więzieniach.
Prace na tym terenie miały rozpocząć się 1 sierpnia. Data nie została wyznaczona przypadkowo. Dzień wcześniej kończył się okres lęgowy ptaków żyjących na tym terenie. Czy fakt, że budowa nie miała zacząć się wcześniej, nie jest okazaniem zrozumienia dla stworzeń żyjących na tym terenie? Jestem przekonany, że jeśli budowlańcy by się uparli, to budowa rozpoczęłaby się już wiosną, żeby mieli więcej czasu na jej ukończenie, a termin startu w połowie wakacji jest dość późny jak na tak dużą inwestycję. Weźmy pod uwagę, że miejsce przebiegu było uzgadniane wielokrotnie, roszczenia ekologów zostały uwzględniane, trasa zmieniona, a oni stale widzieli kolejne problemy.
Zastanówmy się, dlaczego miała zostać wybudowana obwodnica. Jaki był jej cel? Czy jej założeniem było zniszczenie roślinności, zabicie tysięcy zwierząt? No oczywiście, że nie. Obwodnica miała zmniejszyć ruch w Augustowie. A po co zmniejszać ruch? Dla jaj, jak to mówią młodzi? Nie! Zmniejszenie ruchu miało za zadanie ułatwić poruszanie się po mieście, gdyż z obwodnic korzystają głównie pojazdy ciężarowe, TIR-y, vany i autobusy, polepszyć jego wygląd, bo chyba nikogo nie cieszą ciężarówki jeżdżące pod oknami przez całą dobę. Miało to być z korzyścią dla nas…
Nie wolno być egoistą, ale pomyślmy: czy przypadkiem nie za bardzo troszczymy się o zwierzęta zamiast o samych siebie? Ekologowie narzekają, że może zginąć jedna czy dwie wiewiórki. Ale jestem pewien, że pod kołami ciężarówki w Augustowie zginął jakiś człowiek. Można było tego uniknąć. Człowiek ma o wiele większe szanse na przeżycie w wypadku z samochodem osobowym niż z rozpędzonym TIR-em. Nie twierdzę, że życie wiewiórki jest nieważne, ale chyba homo sapiens są ważniejsi. Żeby coś osiągnąć, coś trzeba stracić. Szczęście innych jest pechem drugich itd.
Zanim zaczniemy coś robić, zastanówmy się, czy nie ma to pozytywnych stron, czy faktycznie to jest takie złe. Nie neguję w tym momencie akcji pokroju zbierania śmieci - wręcz przeciwnie. Chodzi mi jedynie o bezsensowne zapobieganie potrzebnym przedsięwzięciom, które mają nam pomóc. Na temat ekologów powstał nawet skecz. Stworzył go Kabaret Moralnego Niepokoju. Poruszona jest tam bardzo ważna kwestia, oczywiście humorystycznie, a mianowicie: czy jeśli my zlitujemy się teraz nad robakami, one się kiedyś nad nami zlitują?
Samochody i motocykle. Moja pasja i fascynacja. Temat drażliwy, szczególnie w połączeniu z ekologią. Czy wiemy, co to Euro 5? Euro 5 jest kolejną normą wprowadzoną na terenie Europy w ciągu ostatnich paru lat. Każda następna jest coraz bardziej surowa i wymaga coraz większych poświęceń ze strony producentów. Ograniczenia te odnoszą się przede wszystkim do określenia dopuszczalnej maksymalnej ilości zanieczyszczeń wydobywających się razem ze spalinami pochodzącymi z nowych samochodów sprzedawanych na terenie Unii Europejskiej.
Przez te przepisy silniki w ostatnim czasie przeszły wiele modyfikacji, co znacznie skomplikowało ich budowę i często uniemożliwia naprawę w wypadku awarii. Wiąże to się z olbrzymimi kosztami wymiany bądź naprawy silników. Zwykłemu człowiekowi nie zrobi różnicy, czy jego samochód będzie emitował 100 gramów CO2 na kilometr, czy 120, a montowanie w samochodach dodatkowego osprzętu dającego tę różnicę zwiększa koszty produkcji. Komisja Europejska uzasadnia takie kroki efektem cieplarnianym, który powodują gazy wydobywające się z rur wydechowych samochodów.
Jaki efekt cieplarniany? W tym roku mieliśmy najcięższą zimę od 20 lat! Zasypane domy, nieprzejezdne drogi, wszędzie pługi i ludzie przeklinający zimę i robotników. Pewnie niektórzy pamiętają jeszcze wybuch wulkanu na Islandii rok temu. Podczas erupcji do atmosfery przedostało się więcej gazów cieplarnianych niż samochody wyprodukowały przez ostatnie 100 lat. Nikt nie może wmówić nam, że to samochody są głównym zagrożeniem. Jest nim sama natura. To, że teraz „robi się coraz cieplej”, nie jest naszą winą - to stałe zmiany zachodzące w naszym środowisku. Dlaczego więc rezygnować z tradycyjnych silników, które sprawiają tyle przyjemności?
Przez ekologów każdy koncern samochodowy teraz ma okres „downsizingu”, czyli stara się zmniejszyć pojemność silnika bez straty mocy i momentu obrotowego. Żeby uzyskać taki efekt, potrzebne jest stosowanie kompresorów i turbosprężarek, co oczywiście podnosi koszty i zwiększa awaryjność. Poza tym nikt z nas nie ogląda się za VW Golfem z rzędowym, czterocylindrowym silnikiem, ale za to każdy obejrzy się za Ferrari 458 Italia z silnikiem V8. Moc 570 KM, jaką rozwija to auto, można by osiągnąć z rzędowej szóstki, ale dźwięk, kultura pracy nie byłyby takie same. Samochód straciłby swój urok. Gdy słyszymy wkręcające się na obroty wielkie silniki, każdy odwraca głowę i próbuje ustalić, skąd dochodzi dźwięk i co go wywołuje. Jedni patrzą z pogardą na Aventadora pomrukującego na światłach, inni zaczynają kalkulować, czy osoba go prowadząca jest opalonym bogaczem z kompleksami, a jeszcze inni zaczynają się ślinić.
Takich emocji nie wywoła w nas Fiat Bravo z silnikiem 1,2 i świszczącą turbosprężarką. Co byśmy woleli jeść? Czekoladę czy wyrób czekoladopodobny? Jaki zegarek chcecie nosić: Rolexa czy chiński wytwór kupiony na bazarze? Jeśli normy będą coraz bardziej restrykcyjne, może to doprowadzić do wyginięcia najlepszych samochodów! Z początkiem roku 2012 pożegnaliśmy kilka bardzo cenionych i szanowanych modeli, jedne z najlepszych w swoich klasach. Do tej grupy zaliczamy m.in.: Hondę Civic Type-R, Forda Focusa ST, Mazdę RX-8, Volkswagena Touarega V10 oraz Phaetona z tym samym silnikiem, oraz przepiękną Alfę Romeo Brera. Nikt by tego nie chciał oprócz grupki zielonych, którzy coś sobie ubzdurali i próbują zmieniać świat. Chcecie pomóc Ziemi? To ruszcie się i posprzątajcie park obok waszego domu, a nie siedzicie w domu ogrzewanym prądem, który produkują fabryki z węgla kamiennego lub brunatnego, i narzekacie, że wszędzie jest brudno.
Każdy z nas ma jakieś pasje: jedni interesują się muzyką, inni komputerami, jeszcze inni jedzeniem. Chcielibyście, by ograniczono Wam liczbę instrumentów używanych do wykonania piosenek czy maksymalną pojemność dysków twardych, zabroniono korzystania z lepszych kart graficznych lub by zakazano Wam jeść fasolę lub kapustę? Przecież liczba instrumentów wpływa na pojemność plików muzycznych tak jak ich długość, przez co zwiększa się ilość pamięci potrzebnej do ich przechowywania. Fasola i kapusta powodują wydzielenie przez człowieka "gazów cieplarnianych". Każdy chyba wie, że jednym z produktów przemiany materii jest metan, który musi zostać jakoś usunięty z organizmu. Jak - wszyscy się domyślamy. Jakiś czas temu słyszałem nawet, że policzono, ile gazów cieplarnianych wydobywa się z krowy podczas tej czynności. Okazało się, że przeciętna krowa w ciągu roku powoduje większy "efekt cieplarniany" niż przeciętny samochód w takim samym okresie.
Do czego zmierzam, zastanawiacie się zapewne. Otóż wyobraźmy sobie, że wszystkie samochody jeżdżą na prąd. Prąd produkowany w idealnie czystych elektrowniach, które wytwarzają go ze źródeł odnawialnych. Pójdźmy nawet dalej. Wyobraźmy sobie, że wszystkie pojazdy poruszają się na wodór i jedynym produktem wydobywającym się z samochodu jest woda, a efekt cieplarniany się nie zmniejszył. Dalej topnieją lodowce, umierają niedźwiedzie polarne, a pingwiny nie mają gdzie uciekać. Co wtedy? Co zrobią ekolodzy? Wezmą się za zwierzęta i zaczną zatykać im odbyty?
Co będą mogli zrobić zieloni? Wygrają wojnę z samochodami, poczują się usatysfakcjonowani, ale problem zostanie. Jak rozwiązać problem ekologów? Długo się nad tym zastanawiałem. Nie można przecież "powybijać ich jak kaczki", ale nie można tego też tak zostawić. Można zwyczajnie bojkotować ich akcje, robić na złość. Ostatnio była taka akcja „Godzina dla Ziemi” - czy coś w tym stylu. Chodziło o to, by przez godzinę robić coś dobrego dla Ziemi, np. nie oglądać telewizji, wyłączyć światło, posegregować śmieci itp. A co zrobiłem ja i wiele innych anty-ekologicznych osób? Chodziłem po domu i zastanawiałem się, co jeszcze można włączyć, uruchomić i zmusić do większego wysiłku.
Jeszcze nigdy chyba w jednej chwili w moim domu nie pracowały jednocześnie 2 komputery, 2 telewizory, 5 żyrandoli, 2 wieże, radio, lampka biurowa, drukarka, mikser, DVD, ładowarka do baterii i jeszcze kilka innych małych przyrządów zużywających energię elektryczną. Znanymi anty-ekologami są Jeremy Clarkson, Richard Hammond i James May z programu Top Gear, a także wielu ludzi związanych z motoryzacją. Mówienie o anty-ekologii nie oznacza tu wypisywania obraźliwych haseł na murach, podpalania domów itp. W Wielkiej Brytanii doszło do incydentów z udziałem ekologów. Próbowali oni podpalić Range Rovera, który - delikatnie mówiąc - nie jest najbardziej ekologicznym samochodem na świecie.
Nie chciałbym nikogo zmuszać do zmiany przekonań, do odejścia od dotychczasowego stylu życia. Chcę tylko, by każdy z nas używał najcenniejszej rzeczy, jaką ma - mózgu. Wystarczy pomyśleć, poczytać trochę, i zastanowić się, czy to, co robimy, ma sens, czy faktycznie pomaga. Po co odmawiać sobie przyjemności, skoro nie mają one na nas niekorzystnego wpływu? W ciągu ostatniego stulecia dokonał się większy postęp ludzkości niż w ciągu poprzednich 5000 lat. Jednak w ostatnim czasie dzieje się coś niepokojącego z naszym społeczeństwem. Kiedyś mówiło się, że chce się wymyślić napęd parowy do samochodu - i się to robiło.
Był kiedyś pan Antonio Meucci, który miał problem. Gdy jego żona trafiła do szpitala, nie chciał tracić z nią kontaktu, więc co zrobił? Skonstruował telefon. Po prostu. Nie narzekał, że będzie negatywnie wpływał na środowisko, gdy się zepsuje. Udoskonalił wynalazek, jednak nie było go stać na patent i dlatego wynalezienie telefonu powszechnie przypisywane jest panu Grahamowi Bellowi, który opatentował telefon. A teraz?
Chciałbym mieć motocykl rakietowy, ale jest to nierealne z dwóch powodów: ekologowie zaczną ryczeć na szkodliwe substancje, hałas itp., a ludzie z BHP uznają, że to niebezpieczne i każą mi włożyć kamizelkę odblaskową. Ale BHP to temat na kolejny elaborat. Ludzie, myślmy i nie słuchajmy ekologów! Wiele rzeczy, choć z pozoru mogą wydawać się niekorzystne, jak na przykład budowa obwodnicy Augustowa, ma nam pomóc, ułatwić życie, a także podnieść jego komfort.
Autorem tekstu jest Marcin Zdziabek, zwycięzca konkursu "Wytrącony z równowagi".