Nie tylko Tesla. Producenci aut reagują na problem rebeliantów Huti

Coraz śmielsze napady rebeliantów Huti na statki zdążające do Kanału Sueskiego przysparzają problemów producentom samochodów. Niektórzy zapowiadają przerwy w produkcji, inni zmieniają sposób dostaw komponentów.

Samochody elektryczne są przyszłością. Ale póki co drogą
Samochody elektryczne są przyszłością. Ale póki co drogą
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Oliver Killig, Volkswgen
Tomasz Budzik

14.01.2024 | aktual.: 14.01.2024 16:28

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W wyniku terroru, który na wodach Morza Czerwonego sieją rebelianci Huti, Tesla zmuszona będzie na dwa tygodnie zatrzymać produkcję w Niemczech. Bezpośrednim powodem podjęcia takiej decyzji jest brak komponentów potrzebnych do wytwarzania aut. Oczywiście amerykańska marka nie jest jedyną, która przeżywa trudności związane ze wzrostem zagrożenia na najkrótszej drodze wodnej z Azji.

Volvo również planuje przestój produkcji. Jak informuje Automotive News Europe, póki co skutek nie będzie tak dotkliwy, jak w przypadku Tesli. Zlokalizowana w Belgijskim Ghent fabryka Volvo stanie zaledwie na trzy dni. Powodem czasowego zamknięcia placówki, w której powstaje model XC40C40, jest niedostateczna liczba skrzyń biegów. Inni producenci robią wszystko, by przestoje nie były konieczne.

Stellantis stara się kompensować opóźnienia dostawy potrzebnych do produkcji podzespołów za pomocą transportu lotniczego. To ma pozwolić na dostarczenie fabrykom w Europie części, których ze względu na wydłużenie łańcuchów dostaw morskich mogłoby zabraknąć.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Volkswagen jest w stałym kontakcie z firmami transportowymi i najprawdopodobniej na razie uniknie przestojów w produkcji. Póki co o problemach z produkcją nie informują BMW i Renault. Problemy mogą pojawić się w przypadku aut elektrycznych. Jak pisze ANE, to z Azji pochodzi 67 proc. komponentów potrzebnych do wytwarzania baterii trakcyjnych.

W odpowiedzi na sytuację na Morzu Czerwonym firmy transportowe zmieniają trasy swoich kontenerowców. Z Azji będą one płynąć o wiele dłuższą drogą, omijając Afrykę. Problemem nie będzie tu jednak tylko wydłużony czas dostawy, ale też większe koszty.

Komentarze (4)