Za nagrywanie wypadków grozi do 500 zł mandatu. Na autostradzie A6 to jednak nic nie dało
Na autostradzie A6 pod Szczecinem wydarzyła się tragedia. W wypadku śmierć poniosło sześć osób. Nie zniechęciło to kierowców po drugiej stronie drogi do przyglądania się dramatycznym scenom. W końcu doprowadziło to do kolejnego wypadku. Policja przypomina, że za takie zachowanie grozi mandat, ale psycholog tłumaczy, że mandatami z nim nie wygramy.
10.06.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Taki scenariusz powtarza się przy wielu wypadkach na drogach szybkiego ruchu. Kolizja po jednej stronie drogi od razu generuje zainteresowanie kierowców jadących w przeciwnym kierunku. Zwalniają, by dokładnie obejrzeć, co się stało. Często wyjmują telefony, by zarejestrować to zdarzenie lub zadzwonić do bliskich osób i opowiedzieć, co właśnie zobaczyli. To z kolei prowadzi do spowolnienia w ruchu i zatorów drogowych wcale nie mniejszych niż te, które powstały w wyniku samego wypadku.
Dłuższy czas dojazdu jest tutaj tak naprawdę mniejszym zmartwieniem. Reakcje kierowców w takich chwilach często prowadzą do kolejnych wypadków: zderzeń wynikających z nagłego hamowania albo zjechania ze swojego pasa ruchu. Dwie godziny po tragicznym wypadku na autostradzie A6 doszło także do incydentu po drugiej stronie drogi, w wyniku którego zderzyły się trzy pojazdy, a kolejne osoby zostały ranne. Trasa została zablokowana także w tę stronę.
Zobacz także
Jak Mariusz Zmysłowski zauważył w swoim felietonie, takie sytuacje to w Polsce norma. Wynikają po prostu z ludzkiej natury. Powinniśmy jednak z nimi walczyć, tak jak z każdym złym zwyczajem na drodze. O to, jak można sobie z nim radzić, zapytałem policjanta i psychologa.
Jak kontrolować kierowców, gdy po drugiej stronie drogi dzieje się tragedia? W pierwszej myśli dochodzę do wniosku, że w kodeksie ruchu drogowego powinien znaleźć się zapis jasno mówiący o tym, że zwalnianie na drodze, by obejrzeć lub nagrać wypadek, jest zabronione. Kierowców odstraszałoby wtedy po prostu widmo mandatu. Z pytaniem, czy takie zachowanie nie powinno zostać sklasyfikowane jako wykroczenie, skierowałem się do mł. asp. Antoniego Rzeczkowskiego z Komendy Głównej Policji.
– Dla policjantów będących na miejscu zdarzenia najważniejsze jest usunięcie jego skutków. W przypadku takich katastrof w ruchu lądowym jak ta, która miała miejsce na autostradzie A6, praca funkcjonariuszy ma często dramatyczny przebieg. Ciężko jest wyobrazić sobie sytuację, w której koordynują oni akcję ratunkową, identyfikują zwęglone ciała ofiar, i jeszcze kontrolują kierowców jadących po drugiej stronie drogi. Można sobie tylko wyobrazić, ile środków było skierowanych na taką akcję. Policjanci nie wyręczą jednak kierowców w myśleniu. W takich przypadkach liczymy na odpowiedzialne zachowanie i współpracę z innymi użytkownikami drogi, tak by móc jak najszybciej wykonać czynności i nie doprowadzić do kolejnych niebezpiecznych sytuacji – mówi Antoni Rzeczkowski.
Policjant zwraca uwagę, że przepisy umożliwiają karanie w takich przypadkach już teraz. Podstawą jest przepis dotyczący utrudniania i tamowania ruchu. Za takie wykroczenia taryfikator przewiduje mandat w wysokości nawet 500 zł. Policja jak najbardziej ma więc podstawę do nakładania kar w takich przypadkach, ale Rzeczkowski przyznaje, że będący na miejscu funkcjonariusze mają dużo ważniejsze rzeczy do wykonania niż obserwowanie, co dzieje się po drugiej stronie drogi.
Psycholog
Zwalnianie, by zobaczyć i nagrać wypadek, jest oficjalnie karane mandatem. Mało tego, psycholog transportu Andrzej Markowski zauważa także, że doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie powinniśmy takich rzeczy robić. – Czy zmotoryzowanymi kieruje w takich sytuacjach chęć niesienia pomocy? Raczej rzadko, bo jeśli na miejsce nie dotarły jeszcze służby ratownicze, to większe możliwości i tak mają kierowcy będący po tej samej stronie drogi. Spotykając wypadek świadkowie mają zaburzony obraz sytuacji, bo kieruje nimi chęć zobaczenia czy też nagrania widzianej sceny. To jest ważniejsze niż bezpieczeństwo – przyznaje Markowski.
Dlaczego tak się zachowujemy? – Pojawia się tutaj szereg różnych motywacji. Po pierwsze satysfakcja z tego, że to nie mnie dotknęło nieszczęście. Że dzieje się coś złego, ale ja pozostałem nietknięty. Z drugiej strony pojawi się też satysfakcja z samego zarejestrowania takiej tragedii. Sensacje są nieodłącznym elementem naszego życia, są pożądanym tematem podczas naszych spotkań. Rozmawiamy o nich nie po to, by przekazać konkretne informacje, ale żeby dać upust swojej żądzy mocnych wrażeń. Mając nagranie z tragicznych scen, posiadamy atrakcyjną wiedzę, którą chcemy zainteresować innych. To pozwala nam się poczuć lepszymi osobami. To oczywiście uczucie złudne, ale takie hierarchizowanie jest charakterystyczne dla gatunku ludzkiego.
Czy z tym zachowaniem da się więc walczyć, jeśli jest ono automatyczne, jeśli wynika z ludzkiej natury? Psycholog zwraca uwagę, że bardziej niż karanie na miejscu jest potrzebna odpowiednia edukacja już wcześniej. – Cały system kształtowania kierowców jest co do zasady zły, bo uczy się na nim prowadzenia samochodu, a nie zachowania za kierownicą. Gdyby tak było, uświadamiałoby się kierowcom także konsekwencje takich zachowań.
Ta potrzebna edukacja może zacząć się więc już od tego tekstu. Kierowco – pamiętaj: gdy widzisz wypadek na drodze, w pierwszej kolejności myśl o tym, co zrobić, by nie doprowadzić do kolejnego.