Nawet 15 tys. osób straci pracę w fabrykach Mercedesa. Winne coraz ostrzejsze normy emisji spalin
Wyprowadzanie aut elektrycznych na szersze wody zaczyna przerastać nawet największych i najlepiej rozwiniętych producentów. Warty kilkadziesiąt miliardów euro plan rozwoju nowych technologii odbije się na losie tysięcy pracowników Daimlera. Na szczęście raczej nie tych w Polsce.
10.02.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rzeczywistość dogoniła niemieckich producentów samochodów późno, ale teraz szybko nadrabia straty. Jeszcze jesienią zeszłego roku przedstawiciele Mercedesa zaczęli nieśmiało mówić o oszczędnościach, w wyniku których etaty może stracić nawet "ponad tysiąc" pracowników koncernu. Liczba ta szybko została skorygowana na dziesięć tysięcy. Parę miesięcy później, na początku lutego 2020 roku, mówi się już o piętnastu tysiącach zwolnień w liczącym około trzysta tysięcy pracowników koncernie.
Liczby te wpisują się w niepokojący trend, który już wcześniej zapoczątkowali najbliżsi konkurenci Mercedesa, czyli marki Audi i BMW. W pierwszej z nich mówi się o ścięciu 9500 etatów do 2025 roku, a druga już w ciągu najbliższych dwóch lat chce zwolnić 6000 pracowników.
Mimo że Daimler AG, właściciel marki Mercedes-Benz, pozostaje w dobrej kondycji finansowej (rok 2018 zakończył zyskiem 7,6 miliarda euro), podejmuje nadzwyczajne środki ostrożności. Prezes Daimlera Ola Källenius już w październiku zapowiedział, że jego firmę czekają ciężkie czasy.
- Wydatki związane z dotarciem do narzuconych limitów emisji CO2 odbiją się na wszystkich aspektach działalności naszej firmy. Fakt ten będzie miał negatywny wpływ na nasze wyniki finansowe w roku 2020 i 2021. Dlatego musimy działać już teraz, by utrzymać swoją silną pozycję – powiedział podczas konferencji prasowej.
Polskie etaty bezpieczne, wiele projektów pod znakiem zapytania
Dotychczasowy plan zaoszczędzenia 1,4 miliarda euro do końca 2022 roku na redukcji etatów według najnowszej wersji zdarzeń jest już niewystarczający, ponieważ koszty wymagane do rozwoju aut elektrycznych rosną z każdym miesiącem. Problemem są tu kwestie nie tylko technologiczne, ale i polityczne.
Początkowo Daimler działał w pojedynkę, ale ostatecznie sięgnął po wsparcie najbardziej rozwiniętych w tym zakresie poddostawców z Dalekiego Wschodu, takich jak LG Chem. Koreański koncern wytwarza obecnie akumulatory do elektrycznego SUV-a marki, EQC, w polskich zakładach pod Wrocławiem. Jak donosi serwis Deutsche Welle, docelowo Niemcy chcieliby zrezygnować z tej współpracy i skupić się na samodzielnym rozwoju elektromobilności we własnej spółce-córce ACCUmotive na terenie swojego kraju.
Opracowanie własnych technologii i budowa całej fabryki do tego celu to kolejne miliardy euro na inwestycję, która wydaje się co najmniej ryzykowna. Na początku tego roku pojawiły się informacje o szokująco słabych wynikach sprzedaży Mercedesa EQC. Mimo szeroko zakrojonej kampanii reklamowej, w całym 2019 roku na rodzimym rynku uznany producent nie zdołał znaleźć nawet 100 nabywców na swój rewolucyjny model. To znacznie poniżej planów produkcji, które wynosiły sto egzemplarzy dziennie i miały się podwoić na przestrzeni tego roku.
Producenci są jednak zmuszeni do kontynuacji tej drogi i szukania oszczędności w innych inwestycjach o niskim potencjale zwrotu. Mercedes potwierdził już, że nie szykuje następców dla Klasy S w wersji coupe oraz kabriolet. Produkcja luksusowego pickupa Klasy X zostanie zakończona ze względu na niski popyt już w maju. Niepewna jest także przyszłość Klasy B. Prawie na pewno kolejne generacje modeli CLS i AMG-GT 4-door zostaną scalone w jednego następcę. On także ma zostać wyposażony w napęd elektryczny.
Wielki program rozwoju elektromobilności odbija się również na udziale Mercedesa w sportach motorowych. Od zeszłego roku marka ta nie uczestniczy już w świetnie rozwijającej się do tego momentu serii DTM. Regularnie powracają także plotki o wycofaniu się nawet z Formuły 1, gdzie niemiecki koncern nie przerywa swojego zwycięskiego pasma. Korzyści wynikające z regularnego ucierania nosa Ferrari i Red Bullowi mają być niewystarczające wobec budżetu potrzebnego do utrzymania takiej formy.
Elektromobilność odciska swoje piętno na Formule 1 zresztą nie tylko w ten sposób. Coraz częściej pojawiają się też głosy krytyczne wobec Królowej Motorsportu ze względu na dużą emisję spalin wyścigowych bolidów. Stąd też koncerny motoryzacyjne coraz chętniej przerzucają się na w pełni elektryczną Formułę E. Mercedes uczestniczy w tej serii już od 2019 roku.
Najważniejszymi ofiarami tej wielkiej zmiany będą jednak nie plany produktowe czy kampanie sportowe, ale ludzie. Redukcja 15 000 etatów oznacza, że zostanie zwolniony co dwudziesty pracownik firmy na świecie. Dyrektor ds. Komunikacji i Relacji Zewnętrznych dr Ewa Łabno-Falęcka utrzymuje jednak, że polskie fabryki Mercedesa się nie zwijają, a rozwijają.
- Obie fabryki w Jaworze, silników i baterii elektrycznych, rozwijają się według planów i obecnie cały czas rekrutują pracowników. Wolne pozycje można zobaczyć i na nie aplikować na stronie fabryki w zakładce kariera - informuje przedstawicielka marki.
Niemieckie związki zawodowe pracowników zatrudnionych przy taśmach produkcyjnych już wcześniej wywalczyły sobie gwarancje braku zwolnień do 2029 roku, więc redukcja nie nastąpi także w tym zakresie. Ma za to dosięgnąć szczebla managerskiego: według ostatnich nieoficjalnych doniesień zwolniony ma zostać co dziesiąty pracownik kadr zarządzających na świecie. Pozostała część redukcji ma odbyć się poprzez niezatrudnianie kolejnych osób na miejsce tych odchodzących na emeryturę oraz propozycję wcześniejszego przejścia na emeryturę dla osób z najdłuższym stażem.
Niemieccy producenci robią wszystko, co mogą, by te wielkie wyzwania, jakie rzuciła im Komisja Europejska, w jak najmniejszym stopniu wpłynęły na kondycję europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Otwarte pozostaje jednak pytanie, czy unijni politycy przewidzieli wszystkie konsekwencje swoich ambitnych planów, które sami eksperci od badań i rozwoju pracujący w niemieckich koncernach w nieoficjalnych rozmowach często nazywają "myśleniem życzeniowym". Odpowiedź na to pytanie być może poznamy już za parę miesięcy. Komisja Europejska ma podobno zdecydować o dalszym dokręceniu śruby i przyspieszeniu ograniczania emisji CO2 w nowych modelach.