Poradniki i mechanikaMandat z zagranicy. Ile może wynieść, czy płacić i jak

Mandat z zagranicy. Ile może wynieść, czy płacić i jak

Zagraniczne podróże to doskonała wakacyjna przygoda. Niestety, za granicą przepisy i sposób ich egzekwowania mogą różnić się od tego, do czego przywykliśmy w Polsce. W efekcie po powrocie z urlopu do naszej skrzynki może wpaść niechciana korespondencja zawierająca mandat. Co robić dalej?

Podobne zdjęcie może trafić do nas z zagranicy
Podobne zdjęcie może trafić do nas z zagranicy
Źródło zdjęć: © GITD
Tomasz Budzik

07.08.2022 | aktual.: 13.03.2023 16:18

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wiele zależy od kraju

Zagraniczni kierowcy przyłapani na łamaniu przepisów przez policję zwykle muszą opłacić mandat na miejscu. W przypadku wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradary jest inaczej. Inaczej też działają za granicą takie urządzenia. W Polsce przywykliśmy do tego, że każdy fotoradar jest poprzedzony ostrzegającym o jego obecności znakiem, a zdjęcia robią tylko od przodu. Co więcej, wiele urządzeń ustawiono tak, że nie reagują, jeśli kierowca przekroczy dozwoloną prędkość o wartość nie większa niż 10 km/h. Za granicą nie ma co liczyć na takie przywileje. W wielu europejskich państwach fotoradary nie tylko nie są poprzedzanie znakiem, ale też bywają zakamuflowane tak, że trudno je zauważyć. Bywa również, że tolerancja takich urządzeń jest niemal zerowa. Wystarczy przekroczyć dozwoloną prędkość o 2, 3 lub 5 km/h, by spowodować jego działanie. Co dzieje się potem?

Zawiadomienie z systemu trafia do krajowej służby, zajmującej się karaniem kierowców. To na jej barkach spoczywa obowiązek ustalenia personaliów właściciela sfotografowanego samochodu. Jeśli do wykroczenia doszło w państwie, które nie należy do Unii Europejskiej, cała procedura jest trudna i kosztowna. Przy mniejszych wykroczeniach służby często więc rezygnują z dochodzenia należności. Inaczej jest w przypadku państw należących do Unii Europejskiej. W każdym takim kraju funkcjonuje specjalny punkt kontaktowy, który zagranicznym partnerom należącym do UE udostępnia dane na temat personaliów posiadaczy pojazdów przyłapanych na wykroczeniu. Prawdopodobieństwo, że mandat do nas trafi, jest więc o wiele wyższe w przypadku krajów należących do Unii Europejskiej.

Inne stawki

Wyższe mogą być również stawki mandatów. Co prawda od 1 stycznia 2022 r. zmieniony taryfikator również w Polsce przewiduje srogie kary finansowe, ale jeśli chodzi o przekraczanie prędkości, to muszą się z nimi liczyć tylko kierowcy drastycznie przekraczający prędkość. Ci, którzy złamią ograniczenie o niewielką wartość, mogą otrzymać stosunkowo niewielką karę. Dla przykładu za jazdę z prędkością o 20 km/h szybszą niż pozwalają przepisy, w Polsce można zapłacić 200 zł mandatu. A za granicą?

Mandat za przekroczenie dozwolonej prędkości o 20 km/h w wybranych krajach:

  • Austria – 30 euro,
  • Belgia – 115 euro,
  • Bośnia i Hercegowina – 50 euro,
  • Chorwacja – 70 euro,
  • Czechy – 40 euro,
  • Dania – 135 euro,
  • Finlandia – 200 euro,
  • Francja – 135 euro,
  • Grecja – 100 euro,
  • Holandia – 180 euro,
  • Słowacja – 40 euro,
  • Szwajcaria – 175 euro,
  • Węgry – 80 euro,
  • Włochy – 175 euro.

Za przekroczenie prędkości o 50 km/h w Polsce można zapłacić 1000 zł. Za granicą rachunek może być wyższy:

  • Austria – do 5000 euro,
  • Belgia – 300 euro,
  • Bośnia i Hercegowina – 200 euro,
  • Chorwacja – do 2000 euro,
  • Czechy – 205 euro,
  • Dania – 500 euro,
  • Finlandia – 14 dziennych stawek,
  • Francja – 1500 euro,
  • Grecja – 350 euro,
  • Holandia – grzywna zależna od dochodów,
  • Słowacja – 1200 euro,
  • Szwajcaria – 60 dziennych stawek,
  • Węgry – 160 euro,
  • Włochy – 545 euro.

Mandat i co dalej?

Takiej pamiątki z urlopu czy służbowego wyjazdu nie chce nikt. Niestety, co roku do skrzynek polskich kierowców trafiają tysiące listów od zagranicznych służb zajmujących się egzekwowaniem przepisów drogowych. Czy taką przesyłkę można po prostu zignorować? Wiele zależy od tego skąd przyszedł list i co zawierał. Z utratą gotówki powinniśmy się raczej pogodzić, jeśli do wykroczenia doszło w kraju Unii Europejskiej.

Zgodnie z dyrektywą 2015/413 w państwach członkowskich funkcjonują tak zwane krajowe punkty kontaktowe. To zespoły urzędników, których zadaniem jest udzielanie odpowiedzi na zapytania służb innych krajów Unii Europejskiej odpowiedzialnych za egzekwowanie należności za naruszenia drogowe. Jeśli nasze wyczyny uchwycił fotoradar, zagraniczna prośba o udostępnienie danych osobowych właściciela pojazdu trafi właśnie do krajowego punktu kontaktowego, a nadawca uzyska żądane informacje, bo do tego obliguje go unijne prawo. Sprawa nie jest jednak wciąż przesądzona.

Wspomniana dyrektywa mówi, że służba kraju, w którym doszło do wykroczenia, "(...) wysyła zawiadomienie w języku dokumentu rejestracyjnego pojazdu, jeśli jest on znany, lub w jednym z języków urzędowych państwa członkowskiego rejestracji". Jeśli więc wykroczenie popełniono pojazdem zarejestrowanym w Polsce, zagraniczne pismo powinno przyjść do adresata w języku polskim. Co więcej, powinien być to list polecony. Co jeśli dzieje się inaczej? No cóż, przecież mamy prawo nie znać języka kraju, po którym się poruszaliśmy.

Jeśli jednak wszystkie zasady zostały zachowane, lepiej po prostu pogodzić się i zapłacić mandat. Dlaczego? Jeśli go nie opłacimy lub nie wskażemy innej osoby jako winnej złamania przepisów, mandat będzie mógł zostać wyegzekwowany przez krajowego komornika. Wcześniej jednak sprawa musi zostać zatwierdzona przez polski sąd. Tu nie ma co liczyć na to, że zostaniemy wzięci w obronę. Polski sąd rozważy tylko formalne przesłanki umożliwiające nałożenie kary. Sama zasadność kary nie będzie badana. Odwołać można się jedynie przed sądem w kraju, w którym doszło do wykroczenia.

A co w przypadku krajów spoza Unii Europejskiej? Tutaj służby będą miały znacznie trudniejsze zadanie, jeśli chodzi o pozyskanie danych sprawcy wykroczenia. Jeśli to się uda, kłopotem może okazać się wyegzekwowanie należności. Jeśli jednak w ciągu kilku lat zamierzamy do danego kraju wrócić, i tak lepiej zapłacić. W razie kontroli drogowej policja może otrzymać bowiem informację o zaleganiu z zapłatą, a to może oznaczać konieczność uregulowania należności wraz z odsetkami.

Jak zapłacić?

Dojrzały kierowca bierze odpowiedzialność za swoje czyny – także tę finansową. Otrzymany zgodnie z unijnymi wytycznymi mandat należy więc opłacić. Ale jak to zrobić? Najbardziej tradycyjna metoda może okazać się kosztowna. Kierowca, który w tym celu uda się na pocztę, musi liczyć się z tym, że w okienku należność w obcej walucie zostanie przeliczona na złotówki po aktualnym kursie. Do tego należy doliczyć opłatę w wysokości 23 zł i 1 proc. od wartości przelewu. Tanio nie jest.

Korzystniejszą opcją może okazać się wykonanie przelewu przy pomocy naszego banku. Opcja przelewu zagranicznego jest możliwa w przypadku większości rachunków i w wielu przypadkach nie pobiera się od niej prowizji. Stracić możemy jedynie na mniej korzystnym niż wskazuje tabela NBP kursie walut. I to nie jest jednak regułą. Wiele zależeć może od waluty i najlepiej, jeśli jest to euro.

Podróżowanie samochodem za granicą może być przygodą. Nie wolno jednak zapomnieć, że za łamanie przepisów możemy zostać ukarani. Nawet jeśli prawo, które złamaliśmy, jest inne od polskiego. Obowiązują nas też zagraniczne stawki mandatów za wykroczenia. Lepiej więc trzymać się przepisów.

Komentarze (7)