Luka w przepisach dot. hulajnóg. Kierowcy nie będą zadowoleni
Po ponad 2 latach prac nad przepisami dot. hulajnóg końcem stycznia ustawa trafiła do Sejmu. Niestety, już teraz można wskazać w niej poważne braki. W zapisach nie ma nic o ubezpieczeniu, przez co osoby korzystające z tzw. urządzeń transportu osobistego narażają się na wysokie koszty w przypadku kolizji z ich winy. Poszkodowani mogą mieć za to problem z uzyskaniem odszkodowania.
01.02.2021 | aktual.: 06.03.2024 22:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Przygotowaliśmy rozwiązania, które zwiększą bezpieczeństwo, w szczególności najmniej chronionych uczestników ruchu drogowego" – powiedział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Polska - jako jeden z ostatnich krajów w Europie - wprowadza przepisy związane z poruszaniem się na hulajnogach, elektrycznych deskorolkach czy innych wynalazkach, które mieszczą się w segmencie urządzeń transportu osobistego (UTO).
Co przepisy mówią o hulajnogach?
Projekt ustawy przewiduje, że jadący na hulajnogach muszą korzystać z drogi dla rowerów z prędkością maksymalną wynoszącą 20 km/h. Gdy nie ma odpowiedniej infrastruktury, mogą przenieść się na jezdnię, a dozwolona prędkość wzrośnie do 30 km/h. Po chodniku z kolei można poruszać się tylko wtedy, gdy pojazdy na jezdni jadą szybciej niż 30 km/h, a w pobliżu nie ma drogi dla rowerów. Wtedy też trzeba zachować "szczególną ostrożność".
Zabrakło jednak jednego z ważniejszych zapisów. Poruszający się na UTO, tak jak rowerzyści, nie muszą być w jakikolwiek sposób ubezpieczeni. Tymczasem wypadków nie brakuje. W samej tylko Warszawie informowano o zderzeniu rowerzysty i osoby na hulajnodze czy poturbowaniu pieszych na chodniku. Śmierć poniosła natomiast osoba, która wywróciła się podczas jazdy elektryczną hulajnogą, uderzyła głową w chodnik, a po 10 dniach zmarła.
Dokładnych statystyk dot. wypadków na hulajnogach w Polsce nie ma. Można jedynie zwrócić uwagę na zwiększony ruch w punktach pierwszej pomocy medycznej, czy sięgać do zagranicznych badań, które wskazują większą "wypadkowość" hulajnóg w stosunku do rowerów.
Nadchodzące przepisy nie chronią kierowców
Tak, jak w przypadku rowerzystów, jeśli osoba na hulajnodze spowoduje wypadek z udziałem samochodu, to ewentualne odszkodowanie może być trudne do uzyskania. A to z prostego powodu. Jeśli winny byłby kierowca auta, odszkodowanie zostałoby wypłacone z polisy OC. Jeśli natomiast za kolizję odpowiada rowerzysta czy użytkownik hulajnogi, pieniądze możemy odzyskać tylko po zgłoszeniu sprawy do sądu cywilnego. To zabiera czas. Co więcej, nawet Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który mógłby pokryć szkody, ma związane ręce.
- UFG zajmuje się szkodami spowodowanymi przez pojazdy mechaniczne, a pojazdy te podlegają obowiązkowi ubezpieczenia OC. UTO nie są w obecnie obowiązującym stanie prawnym pojazdami mechanicznymi, jak również nie obowiązują ich przepisy o obowiązkowym OC posiadacza pojazdu mechanicznego – stwierdza Damian Ziąber, rzecznik prasowy Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.
Przepisy informują jednak o mandatach dla użytkowników hulajnóg, które są niemal tak wysokie jak te nakładane na kierowców. Można je otrzymać np. za jazdę z telefonem przy uchu (100 zł mandatu) czy prowadzenie pod wpływem alkoholu (nawet 500 zł).
- Warto pamiętać, że istnieje ubezpieczenie OC w życiu prywatnym i użytkownik UTO powinien rozważyć jego zakup – dodaje Ziąber. OC w życiu prywatnym pokrywa ewentualne uszkodzenia, jakich dokona hulajnoga. Nie pokrywa za to kosztów leczenia winowajcy. Te mogą sięgać, w przypadku złamań, nawet kilkunastu tysięcy złotych. Takie zabezpieczenie znajdziemy za to w polisie NNW.