Krótka rozprawa o dylemacie moralnym
Wracałem sponiewierany z pracy i zawiesiłem oko na typowej sytuacji z sąsiedztwa. Ot, pieniacz z drugiego piętra siał awanturę o źle zaparkowane auto. Rzecz o tyle nietypowa, że na środku chodnika stał zaparkowany samochód z gatunku rzadko spotykanych.
26.04.2016 | aktual.: 02.10.2022 08:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Szurałem już trzewikiem typu cwelek po chodniku pod domem, kiedy zobaczyłem, że z zaplecza restauracji wychyla się kucharz w dużej białej czapce i mówi do kogoś półgłosem, że "to chyba kunigzek". Kilkanaście metrów dalej, na środku chodnika pod knajpą stała długoogoniasta kreatura z brandu maklarena. Po prostu. Stała. Podszedłem bliżej i usłyszałem z knajpy głos sąsiada, który robił awanturę biednej kelnerce o to, że klienci kolejny raz parkują w ten bezczelny sposób. Nie jest to co prawda nagminne, ale jak już coś stoi tak zaparkowane, to jakaś topowo egzotyczna fura. Profil przestępcy już macie.
Dywagacje o słuszności wszczynania takiej awantury pozwolę sobie pominąć, ale naszło mnie inne pytanie:
Czy powinniśmy wykazywać zrozumienie dla ludzi bardzo bogatych i ich problemów?
Postawmy się w ich sytuacji. Kupujesz nowego maklarena w cenie oscylującej w granicach aparatamentu na Powiślu, auto jest piekielnie szerokie więc raczej nie masz ochoty parkować między Lanosem a innym plebejskim... nie wiem... Audi, żeby jakiś nieświadomy wieśniak przywalił swoimi zardzewiałymi drzwiami w Twój lakier typu biała perła za dopłatą 15 k ojro. Więc parkujesz na środku chodnika ryzykując co najwyżej mandat wysokości ciurlików szmatławych niewymienialnych, kilku Jagiełło czy coś. I masz święty spokój. I spokojną głowę.
Ubezpieeczeeeenie! - powiedzieliby niektórzy. Ja na to odpowiadam: idź w nieodpowiednim szaliku na Łazienkowską i potem zastanów się, czy kasa z ubezpieczenia jest wystarczającym wynagrodzeniem za niemożność podtarcia dupy przez gipsowy pancerzyk.
I zanim zrównacie mnie z błotem popatrzcie na drugi koniec tego kija. Czy nie wymaga społeczeństwo zrozumienia dla biednej babulki, która ukradła coś na targu bo była głodna? W obu przypadkach prawo zostało złamane.
To współczuć, czy nie współczuć?