Koniec miejsc na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Rząd pracuje, ale wolno

Już niemal od roku kierowcy zarejestrowanych w Polsce pojazdów mogą poruszać się po kraju nie mając przy sobie dowodu rejestracyjnego. Wciąż nie zlikwidowano jednak kuriozalnego przepisu, który nakazuje wymianę tego dokumentu. Rząd "pracuje" nad nim od 11 miesięcy.

Rząd ułatwił kierowcom życie, ale nie do końca
Rząd ułatwił kierowcom życie, ale nie do końca
Źródło zdjęć: © Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

15.09.2019 | aktual.: 22.03.2023 18:05

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak u Barei

Polski dowód rejestracyjny to niewielka książeczka, która od lat budzi kontrowersje. Przede wszystkim ze względu na jej projekt. Gdy przed laty ustalano jej wzór, w dokumencie przewidziano całe dwie strony na adnotacje urzędowe i jedynie sześć miejsc na pieczątki obowiązkowego przeglądu. W przypadku milionów pojazdów rubryka na adnotacje urzędowe pozostaje zupełnie pusta, w przypadku wielu aut znajduje się tam tylko lakoniczna notka o montażu haka holowniczego. Tymczasem dla wielu zmotoryzowanych, którzy są przywiązani do swojego pojazdu, owe sześć miejsc na pieczątki przeglądu to za mało. W rezultacie po kilku latach od zakupu auta czy motocykla muszą oni wymieniać dokument.

Już od dawna postulowano zmianę wzoru dokumentu, by zwiększyć liczbę rubryk na pieczątki od diagnosty. Nic takiego się nie stało. W międzyczasie nastąpiła jednak rewolucja. Rozszerzenie funkcjonalność Centralnej Ewidencji Pojazdów i wyposażenie w odpowiednie terminale policyjnych radiowozów pozwoliło na zwolnienie kierowców z obowiązku wożenia przy sobie dowodu rejestracyjnego od 1 października 2018 r. Tego dnia nie skończyły się jednak wszystkie problemy kierowców.

Choć podczas kontroli policja nie pyta już nawet o dowód rejestracyjny, zmianie nie uległy przepisy, które nakazują wymianę tego dokumentu po wykorzystaniu wszystkich miejsc na pieczątki potwierdzające zaliczenie przeglądu technicznego. Kierowcy muszą więc zaliczyć niepotrzebne wizyty w urzędzie oraz wydać przy okazji 71 złotych i 50 groszy. Poziom absurdu obowiązujących przepisów zwiększa fakt, że stacje diagnostyczne są bezpośrednio połączone z Centralną Ewidencją Pojazdów, więc po wykonaniu badania technicznego diagnosta wprowadza informację o tym fakcie wprost do bazy danych, z której w razie zatrzymania pojazdu do kontroli korzysta również policja. Nowy dowód rejestracyjny to po prostu pieniądze wyrzucone w błoto.

Rząd się nie spieszy

Co na to Ministerstwo Infrastruktury? "Rozwiązanie umożliwiające odstąpienie od konieczności wymiany dowodu rejestracyjnego w przypadku braku miejsca na kolejne wpisy terminu badania technicznego, zostało ujęte w rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw. Projekt ustawy został 30 października 2018 r. przyjęty przez Radę Ministrów i jest obecnie na etapie prac parlamentarnych (druk sejmowy nr 2895)" - informuje mnie Szymon Huptyś, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury.

Sprawdzenie druku na stronie Sejmu nie przynosi jednak wielkich nadziei. Druk nr 2895 odnosi się do zmian w Prawie ruchu drogowym, które miały wprowadzić unijne regulacje do polskiego systemu kontroli technicznej pojazdów. Ze względu na duży opór środowiska właścicieli stacji kontroli pojazdów, którzy podlegaliby ściślejszej kontroli i musieli odprowadzać więcej pieniędzy do budżetu, 14 grudnia 2018 r., już na etapie trzeciego czytania w Sejmie, złożono wniosek o odrzucenie nowelizacji w całości. Do dziś sprawa jest w zamrożeniu.

Kolejną nadzieją dla kierowców, o której nie wspomniał rzecznik MI, jest tak zwany pakiet deregulacyjny dla kierowców. To propozycja szeroko zakrojonych zmian w Prawie o ruchu drogowym, które mają przynieść kierowcom szereg ułatwień. W art. 74a punkt 4 czytamy: "Starosta wydaje nowy dowód rejestracyjny również w przypadku wniosku właściciela albo posiadacza pojazdu (…) wyłącznie gdy właściciel pojazdu wyraża wolę wymiany dowodu rejestracyjnego, jeżeli diagnosta wypełnił wszystkie rubryki w dowodzie rejestracyjnym przeznaczone do wpisania terminu następnego badania technicznego".

I tu jednak nie widać pośpiechu w przeprowadzeniu czynności legislacyjnych. Projekt został wpisany do rejestru Rządowego Centrum Legislacji 21 maja 2019 r., a więc tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Przeprowadzono jego konsultacje, a 9 lipca został skierowany do opiniowania. Od tej pory sprawa tkwi w martwym punkcie. Ciekawe, czy sprawa ruszy przed dniem, w którym Polacy ponownie ruszą do urn.

Komentarze (27)