Kary za usuwanie filtrów poza możliwościami resortu. Ale są inne paragrafy

W silnikach Diesla — używanych na krótkich dystansach, w mieście — często dochodzi do zapychania filtrów DPF. Kierowcy, zamiast naprawiać, po prostu je wycinają. Ministerstwo Infrastruktury twierdzi, że nie można karać za samą usługę, ale już za pojawienie się takiego auta na drodze – jak najbardziej. I to srogo.

Policja zakupiła ostatnio więcej sprzętu do badania czystości spalin
Policja zakupiła ostatnio więcej sprzętu do badania czystości spalin
Źródło zdjęć: © fot. policja śląska
Mateusz Lubczański

23.02.2022 | aktual.: 14.03.2023 13:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jednostki wysokoprężne może i mało palą, ale ich niewłaściwy serwis czy użytkowanie szybko odbije się na portfelu właściciela. Auta z silnikiem Diesla, które są używane w mieście, na krótkich dystansach, mają tendencję do zapychania filtrów DPF. Zamiast jednak je zregenerować (drogo) lub wymienić (jeszcze drożej), właściciele często decydują się na ich całkowite usunięcie. Efekt to większa emisja sadzy i pyłów z rury wydechowej.

O ile jednak kwestia korekty liczników została w miarę dobrze rozwiązana (np. przez spisanie przebiegu przez policjanta), tak już ta dotycząca usuwania DPF dalej pozostaje w szarej strefie.

Samo Ministerstwo Infrastruktury, w odpowiedzi na interpelację dot. eliminowania z ruchu pojazdów emitujących substancje szkodliwe, nie rozwiało wątpliwości. Resort zauważa, że "wprowadzenie dodatkowych sankcji dla osób odpowiedzialnych za zlecanie, oferowanie oraz wykonywanie usługi usunięcia […] z pojazdu urządzeń zamontowanych […] w celu ograniczenia emisji substancji szkodliwych […] wykracza poza właściwość Ministerstwa Infrastruktury".

Policja — podczas cyklicznych akcji SMOG — stara się wyłapywać pojazdy emitujące zbyt dużo cząsteczek sadzy. Auta, które nie przejdą testu dymomierzem, tracą dowód rejestracyjny, a właściciel może być ukarany mandatem w wysokości 300 zł.

Sam resort zauważył jednak, że o ile usuwanie filtrów nielegalne nie jest, tak używanie takiego auta i wyjechanie na drogę już tak. Art. 66 ustawy Prawo o ruchu drogowym mówi, że samochód nie może powodować wydzielania szkodliwych substancji w stopniu przekraczającym wielkości określone w przepisach szczegółowych. Co więcej, wysokie kary określa też Kodeks wykroczeń. Art. 96 wskazuje, że jeśli pojazd "nie jest należycie zaopatrzony", trzeba liczyć się z karą w wysokości 5 tys. zł.

Pojawia się jednak kolejny problem. Policja nie jest w stanie — podczas zwykłej kontroli — sprawdzić, czy filtr został naprawdę usunięty, a problemy ze spalinami nie wynikają z np. "lejących" wtryskiwaczy. Diagności nie mają za to odpowiedniego sprzętu. Jak tłumaczy resort, "na stacjach kontroli pojazdów nie można przeprowadzić wszystkich badań emisji zanieczyszczeń, ponieważ do tego celu niezbędne są wspomniane hamownie silnikowe, a prawodawstwo UE nie nakłada takiego obowiązku".

Komentarze (19)