Jedziesz o 10 km/h wolniej? Dla kogoś może to oznaczać 20 za dużo

Wolna jazda może być niebezpieczna. Dla innych. Czy zdajesz sobie sprawę, jak dużo czasu potrzeba, by wyprzedzić twój samochód jadący o 10 km/h wolniej i że nierzadko zmuszasz w ten sposób swoją jazdą do łamania przepisów? Hasło „10 mniej” proponuję zostawić na obszar zabudowany, ale poza nim trzymajmy się ograniczeń.

Wyprzedzanie często kończy się tragicznie. Można ułatwić ten trudny manewr lub jechać tak, by nikogo nie skłaniać do ryzykownych zachowań
Wyprzedzanie często kończy się tragicznie. Można ułatwić ten trudny manewr lub jechać tak, by nikogo nie skłaniać do ryzykownych zachowań
Źródło zdjęć: © East News/Leon Stankiewicz
Marcin Łobodziński

29.01.2018 | aktual.: 01.10.2022 19:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jest takie pojęcie jak prędkość dopuszczalna, a często w kontekście wypadków mówi się o nadmiernej. Jednak nigdy nikt nie wspomina o zbyt niskiej, a nietrudno odnieść wrażenie, że to ona doprowadza do wielu niebezpiecznych sytuacji na drodze. . Opowiem wam jedno z najgłupszych zdarzeń drogowych, jakie mi się przytrafiły od roku. Jechałem w weekend zwykłą drogą krajową, na której ograniczenie prędkości wynosi 90 km/h. Dogoniłem auto przed obszarem zabudowanym, przez który przejechaliśmy przepisowo i po wyjechaniu z niego zaczęliśmy przyspieszać. Prędkościomierz zatrzymał się na 80 km/h, a kierowca przede mną nie zamierzał jechać szybciej.

Gdybym mógł jechać z przepisową prędkością 90 km/h, nie podejmowałbym żadnych działań. Zależało mi jednak na czasie. Wychylam się więc, patrzę, nic nie jedzie. Włączyłem kierunkowskaz, zaczynam wyprzedzać. Różnica pomiędzy 80, a dopuszczalnym 90 na godzinę jest niewielka, zatem tradycyjnie, chyba jak niemal każdy kierowca, nieznacznie przekroczyłem ograniczenie. W momencie, gdy już niemal się zrównaliśmy, widzę patrol policji. Jak na domiar "złego" z suszarką, wycelowaną być może w moje auto. No i co teraz?

Mam przerwać manewr? Nie będzie to dobrze wyglądało, a mój prędkościomierz podpowiada, że będzie mandat. Odpuściłem gaz i wymierzyłem równe 100 km/h licząc na to, że policjant też człowiek. Gdy mijałem patrol jeszcze jechałem po tej niewłaściwej stronie drogi. Po zakończeniu manewru zacząłem wypatrywać policjantów w lusterku wstecznym. Na szczęście odpuścili.

Od razu skłoniło mnie to do przemyśleń. Nie dość, że manewr wyprzedzania jest jednym z tych najniebezpieczniejszych, to jeszcze pojawia się dodatkowy czynnik stresu, jakim jest trzymanie się dopuszczalnej prędkości. Ale jak tu bezpiecznie wyprzedzić pojazd, który jedzie tylko 10 km/h wolniej o dopuszczalnego limitu? Gdy dojechałem do domu, od razu wziąłem kalkulator i zacząłem liczyć, tak z czystej ciekawości. Wynik wprawił mnie w osłupienie.

Otóż wyobraź sobie drogi kierowco, że 10 km/h to 2,78 m/s. Jeżeli jedziesz 80 km/h na drodze, gdzie dopuszczalne jest 90, to kierowca, który cię wyprzedza, by zachować się zgodnie z przepisami, musi jechać najwyżej 10 km/h szybciej od ciebie. Powiedzmy, że bezpieczny odstęp do ciebie i przed tobą to jakieś 10 m. Plus długość samochodu – przyjmijmy 5 m. Łącznie do pokonania odcinek o względnej długości 25 m. A to oznacza, że wyprzedzanie zgodnie z prawem potrwa całe 9 sekund. Na taki manewr potrzeba ponad 200 metrów wolnej drogi!

Teraz już łatwiej zrozumieć, dlaczego prędkość pojazdów ciężarowych jest ograniczona przepisami do 70 km/h. Taki ciągnik z naczepą mierzy 16,5 m długości, zatem manewr wyprzedzania zgodny z przepisami potrwa tylko ok. 6,5 s. Gdy TIR jedzie z prędkością 80 km/h – a jest to nierzadkie zjawisko – to potrzebujemy już 13 s.

Zanim dodamy jedno do drugiego i wyciągniemy wniosek, jeszcze kilka słów na temat samego wyprzedzania. Jeżdżę bardzo często drogą krajową nr 2 pomiędzy Mińskiem Mazowieckim a Warszawą. Ta licząca niewiele ponad 30 km trasa jest koszmarnie nudna, ale nawet nie to jest problemem. Pełno na niej kierowców, którzy jadą wolniej niż pozwalają przepisy poza obszarem zabudowanym. Przyczyną tego jest chyba brak orientacji spowodowany setkami reklam, pomiędzy którymi gdzieś tam ukrywają się znaki drogowe. I nie byłoby to problemem, gdyby istniały miejsca do wyprzedzania.

Podobno jest to droga zbudowana zgodnie z najlepszymi standardami bezpieczeństwa – trochę innego zdania są strażacy, ale ten fakt pominę – więc na całej 30-kilometrowej trasie miejsca do bezpiecznego wyprzedzania poza obszarem zabudowanym są dwa. Zatem nawet jeżeli będą dobre okoliczności, to najwyżej 4-5 samochodów będzie w stanie wyprzedzić takiego marudera, który nie wie czy jechać 50, czy 90, więc jedzie 70. Oczywiście tyle teorii, praktyka pokazuje skąd się tam biorą wypadki.

Oczywiście, że policja wpisze w raport "nadmierna prędkość" lub "niezachowanie ostrożności przy wyprzedzaniu" skoro kierowcy cisną gaz w podłogę, widząc jedyną okazję na normalną jazdę. Kończą manewr nierzadko tuż przed wysepką, a ile razy widziałem omijanie jej z lewej strony, to wam nie powiem. I teraz postawmy się w roli tego "pirata drogowego", bo warto spojrzeć na wszystko z różnych punktów widzenia.

Co on ma powiedzieć? Że przekroczył prędkość bo ten przed nim jechał tak wolno? Zaraz będzie mowa o agresji drogowej, że nie mógł się powstrzymać, że się niepotrzebnie spieszy, itp. Ten nieszczęśnik chciał po prostu jechać jak człowiek, zgodnie z przepisami. Najzwyczajniej w świecie szlag go trafił – to takie ludzkie.

Nie chcę tu bronić tych, co łamią zasady, żebyście mnie źle nie zrozumieli. Sam jeżdżę bardzo często dokładnie z prędkością dopuszczalną i widzę, jak szlag trafia tych z tyłu bo dla nich jadę zbyt wolno – na przykład podczas pomiaru zużycia paliwa, gdy testuję samochód. Nie mam jednak nikomu za złe, że trzyma się przepisów, nawet tego oczekuję. Nie mam nic do kampanii "10 mniej ratuje życie. Zwolnij!" pod warunkiem, że stosujesz tę zasadę w obszarze zabudowanym. To naprawdę ma sens.

Mój apel polega na tym, byś jechał drogi kierowco zgodnie z przepisami i - oczywiście jeżeli pozwalają na to także warunki - tak szybko, jak przepisy na to pozwalają, bo twoje 10 mniej poza obszarem zabudowanym jest moim zdaniem bardziej niebezpieczne niż 10 więcej.Kierowcy dostają szału i podejmują naprawdę ryzykowne manewry wyprzedzania, a do tego są zmuszani do przekraczania prędkości. Twoje 10 mniej to być może czyjeś 20 km/h więcej, a tych, co ciebie jedynego wyprzedzają, może być nawet kilkunastu.

Jednak nie chcę cię do niczego zmuszać. Jeżeli chcesz jechać wolniej, naprawdę ci na tym zależy, popatrz w lusterka i sprawdź co się za tobą dzieje. Widzisz nerwówkę, wychylające się pojazdy, już wyprzedził cię jeden "wariat"? Zwolnij do 70 km/h w miejscu, gdzie można wyprzedać i jedź jak ciężarówki. Skrócisz im czas wyprzedzania z 9 do 4,5 s. Trzymaj się przy tym prawej krawędzi jezdni tak, by każdy za tobą widział, co się dzieje przed tobą. Słowem – myśl o innych, ale nie tylko kategoriami "jak chce to niech wyprzedza" lub "mogę tak jechać". Jest coś więcej niż tylko ty i twój samochód.

Komentarze (90)