Jak przetrwać na zakopiance zimą? Praktyczny poradnik
Gdy temperatura na drodze do Zakopanego spada poniżej zera, dla kierowców zaczyna się piekło. Ja wybrałem się autem na ten szlak w najgorszym możliwym terminie, ale dzięki temu zebrałem szereg obserwacji i rad, które pomogą Wam poradzić sobie z tym wyzwaniem bez strat czasowych i materialnych.
04.01.2019 | aktual.: 28.03.2023 12:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już od paru dni wiadomo było, że drugi stycznia będzie najgorszą możliwą datą powrotu z regionu tatrzańskiego. Powroty turystów z sylwestrowego turnusu zbiegną się w czasie z atakiem zimy i stworzą idealny przepis na drogowy armagedon. I tak też rzeczywiście to wyglądało.
Stukilometrowy odcinek z Zakopanego do Krakowa pokonałem w cztery godziny, co było bardzo dobrym wynikiem, zważywszy na liczne samochody poległe w rowach, walczące na podjazdach i szukające drogi, którą będą w stanie przejechać.
Zakopianka to jedna z najpiękniejszych, ale i najtrudniejszych do pokonania dróg w Polsce. W wielu miejscach nie zmieniła się ona jeszcze od lat 60. ubiegłego wieku, a nawet od czasów sprzed II wojny światowej, gdy wyznaczono jej pierwotny szlak.
W żaden sposób nie jest więc ona przygotowana do dzisiejszego natężenia ruchu czy obecnych standardów bezpieczeństwa. Nim kierowcy doczekają się budowanej właśnie drogi ekspresowej, muszą zmierzyć się z tym reliktem przeszłości.
Wychodzi im to z różnym skutkiem. Przez cztery godziny jazdy z Zakopanego na północ kraju miałem dość czasu i okazji, by zebrać różne obserwacje i przemyślenia.
Skłaniają mnie one do wniosków, że choć droga ta w żaden sposób nie odpowiada dzisiejszym potrzebom naszej zimowej stolicy, to wiele z pojawiających się opóźnień i problemów udałoby się uniknąć, gdyby tylko kierowcy wykazywali więcej wyobraźni, doświadczenia i dyscypliny.
Dlatego postanowiłem zebrać garść porad i sugestii dotyczących tego, co każdy kierowca jadący zakopianką może zrobić, by przeprawa ta była sprawniejsza i bezpieczniejsza. Dla wielu osób będą to pewnie proste i oczywiste rady, ale sądząc po tym, co sam zobaczyłem i czego doświadczyłem, doszedłem do wniosku, jakaś część tego tekstu może przydać się każdemu.
Niemała grupa kierowców ewidentnie nie ma żadnego doświadczenia w jeździe w takich warunkach, więc warto artykułem tym podzielić się z tymi, którzy odśnieżone ulice miast opuszczają tylko okazjonalnie i nie są przygotowani na wyzwania czekające na nich na drogach w górach.
Jak sobie poradzić z zakopianką? Po pierwsze dobrze się przygotować
Niestety, w tym przypadku nie da się po prostu wsiąść do auta i jechać przed siebie. Jazda zakopianką wymaga szczególnego przygotowania. Pierwszy krok stanowi naturalnie odśnieżenie samochodu. Odśnieżyć należy nie tylko szyby, ale cały samochód.
Wymagają tego zarówno przepisy, jak i względy bezpieczeństwa. Warto pamiętać, że choć lampy w nowszych samochodach są często wydajniejsze, są też bardziej podatne na zabrudzenia kloszy.
Należy także pamiętać o zapewnieniu odpowiedniej cyrkulacji powietrza w środku samochodu. Wiele z mijanych przeze mnie samochodów miało całkiem zaparowane lub zamarznięte boczne i tylne szyby, przez które kierowcy nie mieli szans nic zobaczyć.
O ile w górach należy dbać o odpowiednio gruby i ciepły ubiór, w samochodzie warto zdjąć z siebie kilka warstw nie tylko po to, by zapobiec przegrzaniu ciała podczas jazdy, ale i by zapewnić sobie odpowiednią swobodę ruchów podczas prowadzenia. Gruba kurtka czy spodnie narciarskie z niedbale założonymi szelkami mogą ograniczyć szybkość lub zakres ruchów rąk w awaryjnych sytuacjach.
Jadąc do Zakopanego zimą nie tylko warto, ale i trzeba mieć ze sobą łańcuchy przeciwpoślizgowe. Poza zdrowym rozsądkiem, wymagają tego także ustawione na wielu drogach naokoło zakopianki znaki drogowe C-18 nakładające obowiązek stosowania łańcuchów.
Niezastosowanie się do tego przepisu może boleśnie odbić się na kieszeni nie tylko w przypadku kontroli drogowej, ale i stłuczki, o którą w takich warunkach nietrudno... W ostatnim czasie pojawiły się dwie tańsze alternatywy dla tradycyjnych łańcuchów zimowych w postaci "skarpet" i opasek na opony. Zajmują mniej miejsca i są tańsze, ale nie są też tak skuteczne i wytrzymałe. Opaski są właściwie jednorazowe, dlatego sprzedaje się je od razu w większym komplecie.
Mała dygresja: jazda zimą na zakopiance to właśnie ten moment, kiedy szczególnie docenia się obecność na pokładzie napędu na cztery koła. Nawet jeśli przydaje się on dosłownie kilka razy w roku, to właśnie w takich momentach wielu kierowców oddałoby za niego wszystkie pieniądze.
Mimo że sam jechałem jednym z tańszych samochodów wyposażonych w napęd 4x4 na polskim rynku (Kią Sportage, w którym rozwiązanie to jest dostępne od wersij za cenę 102 490 zł), to mogłem tylko uśmiechać się widząc, jak z niedowierzaniem patrzą na mnie mijani kierowcy dużo droższych aut klasy premium, nie radzący sobie z bardziej stromymi podjazdami. O tym także warto pamiętać, wybierając swój kolejny samochód.
Przygotowanie do trasy powinno objąć też odpowiednie planowanie. Nawet jeśli sam odcinek tej drogi ma niewiele ponad sto kilometrów, warto do niego przystępować z paliwem w baku wystarczającym do pokonania co najmniej dwustu kilometrów.
Po drodze w końcu wiele może się zdarzyć, a napotykane stacje benzynowe potrafią w krytycznych momentach być tak obłożone, że i tak długi czas spędzony na tej drodze może się wydłużyć o kolejną godzinę.
Warto wziąć też świadomie wybrać czas, w którym wybierzemy się w podróż. Zważyć należy nie tylko na pory popularne dla samych turystów, ale i godziny szczytu ruchu miejscowego, który także potrafi być duży wokół większych miejscowości.
Najbardziej dotkliwie objawia się on w Nowym Targu i Myślenicach – lepiej omijać te miasta w czasie, gdy mieszkańcy dojeżdżają tam do pracy lub wracają z niej.
Którędy i jak jechać po zakopiance?
Co do trasy przejazdu, da się wyodrębnić dwie szkoły. Pierwsza każe konsekwentnie stać i cierpliwie czekać na samej zakopiance. Druga kusi, by szukać objazdów i z pomocą pokładowej nawigacji bądź map na telefonach wynajdywać drogi z mniejszym natężeniem ruchu.
Przy dużym natężeniu ruchu zimą ta druga szkoła może przynieść jeszcze większy niż zwykle zysk czasowy... albo jeszcze większą niż zwykle stratę czasową. Na samej zakopiance trzeba przygotować się na więcej stania, ale ze względu na duży ruch można liczyć na to, że warunki drogowe będą lepsze niż na okalających drogach powiatowych i wiejskich.
Wybór objazdu może się opłacić, ale wiąże się też z większym ryzykiem uszkodzenia swojego samochodu bądź blokady drogi przez innych kierowców, którzy nie radzą sobie z bardziej wymagającymi warunkami. Sam wybrałem opcję drugą i szło mi nieźle do momentu, w którym na jednym podjeździe musiał poddać się autobus i ostrożnie zjechać ze śliskiego wzniesienia na wstecznym...
Sytuacje tego typu nie prowadziłyby do tak dużych opóźnień czasowych, gdyby kierowcy wykazywali więcej wyobraźni i kultury na drodze. Podstawową zasadą jest zastosowanie bezpiecznej odległości od innych użytkowników drogi. Na górskiej drodze tyczy się to nie tylko samego ruchu, ale nawet bardziej tych chwil, w których samochody stoją.
Hamowanie należy rozpocząć dużo wcześniej. Na intensywnie użytkowanych drogach zimą dojazdy do świateł, przejść dla pieszych i zakrętów mogą być oblodzone, ponieważ kierowcy mocniej tam hamują i tworzą wyślizganą nawierzchnię.
Czasem zachowanie bezpiecznej odległości oznacza zatrzymanie się na kilkadziesiąt metrów przed innym samochodem. Tak jest na przykład na zjazdach. Jeśli korek kończy się na końcu stromego zjazdu, lepiej poczekać na jego górze niż liczyć się z ryzykiem nie zatrzymania się przed poprzedzającym autem.
Podobnie jest na podjeździe, gdzie rozsądniejszą decyzją jest poczekanie na dole wzniesienia, aż na szczycie będzie dość miejsca, by pokonać idącą pod górę drogę jednym, pewnym przejazdem bez zatrzymywania się.
Na jednym z podjazdów cierpliwie czekałem w takiej sytuacji, czego nie potrafił zrozumieć kierowca za mną, nerwowo zbliżający się do tylnego zderzaka i migający światłami drogowymi. Gdy tylko ruszyłem, ten ruszył za mną.
Stanąłem na szczycie wzniesienia, on na samym końcu drogi prowadzącej pod górę... i tam już został. Po zatrzymaniu się koła zaczęły kręcić się w miejscu, zablokował ruch i musiał szukać sposobu, by zjechać w dół.
Na górskich drogach zimą bardzo ważne jest więc, by utrzymywać odpowiednie tempo jazdy na wzniesieniach oraz zaśnieżonych odcinkach, tak by nie zatrzymać się w miejscu. Jakie jest odpowiednie tempo, każdy musi określić sam.
Jednocześnie muszę przypomnieć, że równie ważne jest, by... nie sugerować się ograniczeniami prędkości. Oczywiście mam na myśli fakt, że w tak ekstremalnych warunkach i one mogą okazać się zbyt wysokie.
Trzymanie się prędkości zadanej przez znak nie gwarantuje jeszcze bezpieczeństwa przy pokonaniu zakrętu lub zjazdu, gdy droga jest oblodzona. Jedynym wyznacznikiem przez cały czas powinien pozostawać zdrowy rozsądek i własny komfort za kierownicą.
Podczas kolejnych kilometrów zauważyłem jeszcze trzy grzechy polskich kierowców. Pierwszym jest nadmierne korzystanie z hamulca przy zjazdach w wzniesień. Choć przegrzanie hamulców zimą nie jest aż tak prawdopodobne jak latem, także i w tych warunkach lepiej hamować silnikiem, tak by przez cały czas mieć kontrolę nad samochodem.
Tak podczas zjazdów, jak i podjazdów należy trzymać się obrotów silnika gwarantujących maksymalne osiągi. Podczas zjazdów absolutnie należy wystrzegać się jazdy na luzie.
Głównym problemem, przez który zakopianka i okalające ją drogi wyglądają jak pole bitwy, są zdradliwe rowy kryjące się po bokach drogi. Kierowca powinien tu bardzo uważać, by nie dać się wciągnąć w szczeliny i rowy okalające drogę, ponieważ samodzielny wyjazd z takiej przeszkody może być już niemożliwy.
Należy mieć ograniczone zaufanie do wszystkiego, co znajduje się poza samą drogą – nigdy nie wiadomo, co kryje się pod świeżym puchem.
Ostatnia sprawa: w takich warunkach naprawdę nie opłaca się wyprzedzać. Korzyści czasowe wynikające z takich szaleńczych manewrów przy dużym natężeniu ruchu są naprawdę znikome, a często tak naprawdę tylko spowalniają ruch, ponieważ inni użytkownicy drogi muszą hamować tak, by aroganckiemu kierowcy zrobić miejsce.
A co jeśli już jest źle?
Wiele o tym, jak radzić sobie na ośnieżonych drogach napisał już w swoim poradniku Marcin Łobodziński . W górskich warunkach warto przypomnieć sobie jeszcze o paru faktach.
Jeśli na wzniesieniu samochód zaczyna ześlizgiwać się w dół, większą skuteczność niż wciskanie pedału hamulca przyniesie zaciągnięcie hamulca ręcznego, który działa na tylne, bardziej dociążone w tym przypadku koła. Bardzo ważne jest w tych warunkach także ostrożne operowanie gazem. Przy jeździe na łańcuchach można je wtedy zerwać.
Gdy nie mamy łańcuchów i samochód zacznie się zakopywać, silne dodanie gazu jest najgorszą rzeczą, jaką można zrobić. W takim przypadku koła zaczną buksować i rozgrzeją śnieg pod spodem, co doprowadzi do powstania w tym miejscu lodu i jeszcze bardziej utrudni wyjechanie z tego miejsca.
Zakopianka to nie miejsce, które oddziela odważnych kierowców od reszty, ale doświadczonych od niedoświadczonych. W takim miejscu widać, że polskim kierowcom brakuje obycia z jazdą na śliskich nawierzchniach. W krajach takich jak Finlandia wyprowadzanie auta z poślizgu stanowi nieodłączny element kursu na prawo jazdy.
W Polsce nauka w tym zakresie dalej leży w samodzielnej gestii kierowców. Dobrą wiadomością jest chociaż fakt, że ośrodki doskonalące technikę jazdy pojawiają się już właściwie we wszystkich województwach i oferują swoje usługi od kilkuset złotych. Warto ponieść ten koszt, by zaoszczędzić następnym razem nerwy i potencjalnie znacznie wyższe kwoty...