Grand Prix Węgier 2015 - Sebastian Vettel bez błędów
Wyścigi na Węgrzech są specyficzne. Tor, na którym bardzo trudno wyprzedzać zapowiada za każdym razem kompletny brak emocji, zwłaszcza gdy faworyci są na swoim miejscu. Jednak Hungaroring ma to do siebie, że zawsze przyciąga jakąś dziwną aurę, kłopoty, pecha i niespodziewane sytuacje. Tak było i w tym roku.
26.07.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tegoroczne Grand Prix Węgier było nie mniej ciekawe od ubiegłorocznego. Wszystko za sprawą błędów Lewisa Hamiltona i licznych kraks. Zaczęło się od fatalnego startu lidera mistrzostw świata oraz genialnego rozegrania startu przez kierowców Ferrari. Vettel wyskoczył do przodu, zostawił za sobą wszystkich i trzymając na dystans Rosberga umożliwił przejście Raikkonenowi na drugą pozycję. Wszystko rozegrało się po myśli czerwonych, ale nie po myśli Lewisa. Ten zbyt agresywnie podszedł do tematu odzyskania swojej pozycji i znalazł się poza torem. Dla niego wyścig rozpoczął się na nowo gdy znalazł się na dziesiątej pozycji. Liderem został Vettel przed Raikkonenem i Rosbergiem. Oczywiście najwięcej pracy wykonał mimo wszystko Hamilton. Można, być może nieuczciwie powiedzieć, że Rosberg nie zrobił nic przez cały wyścig. Raikkonen nie potrafił utrzymać tempa Vettela, ale i tak był o klasę lepszy od Rosberga.
Tymczasem Lewis Hamilton szalał, szalał też Ricciardo, który na starcie miał kontakt z Bottasem. Kierowcy Williamsa zachowywali się trochę tak, jakby przez przypadek znaleźli się w tym wyścigu. Massa nie miał kompletnie nic do powiedzenia, Bottas też jakby zapatrzony na swoją przyszłość w Ferrari jechał jak cień samego siebie. Natomiast Lewis miażdżył. Jego tempo było wystarczające, by móc spokojnie myśleć o pewnym, trzecim miejscu. O takiej pozycji myślał też Ricciardo, choć mógł wyprzedzić Kvyata zamiast prosić zespół o przepuszczenie. Rosberg w drugiej połowie wyścigu tracił już 15 i więcej sekund do drugiego Raikkonena. W samochodzie Fina, co było niemal pewne, zaczęło się coś dziać. Kimi tak jak w 80 procentach swoich tegorocznych wyścigów borykał się ze swoim bolidem i tym razem. Dziś zepsuł się MGU-K, czyli urządzenie odzyskujące energię z hamowania, przez co jego Ferrari traciło moc. Kwestia wyprzedzenia go przez Rosberga była niemal pewna i pewne były kolejne utraty pozycji. Lewis jechał po trzecie, być może nawet drugie miejsce, bo był o trzy klasy lepszy od Rosberga.
Nagle powstało niemałe zamieszanie po tym jak skrzydło w Force India Nico Hulkenberga odpadło, wpadło pod przednie koła i nie tylko potwornie nabałaganiło na torze, ale też spowodowało uderzenie czołowe Niemca w barierę z opon. Na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, Lewis mógł już myśleć o minimum drugiej pozycji. Za samochodem bezpieczeństwa ustawili się Vettel, niedomagający Raikkonen, Rosberg i Hamilton oraz ubiegłoroczny zwycięzca Daniel Ricciardo.
Lewis jakby nie wyciągnął wniosków z poprzedniego startu, również podczas restartu nie zachował zimnej głowy. Poważne zamieszanie, w tym kontakt z Ricciardo tym razem kosztowało go utratę części przedniego skrzydła. Rosberg od razu ominął Raikkonena, który później wycofał się z wyścigu po nieudanych próbach zresetowania jednostki napędowej. Lewis musiał zjechać do boksu po nowy nos. Wyścig wydawał się zmarnowany (13. miejsce), a Rosberg jechał pewnie na drugiej pozycji. O ataku na Vettela myślał chyba tylko jego inżynier wyścigowy. Natomiast Nico bardziej martwił się Danielem Ricciardo, który był gotowy do ataku. Australijczyk w jednym z nich lekko przesadził, ale nie poddając się do samego końca najechał na oponę Rosberga, przecinając ją i jednocześnie niszcząc sobie skrzydło. Rosberg mógł zapomnieć o dobrych punktach, a Ricciardo nie stracił wiele. Oponę stracił również Valtteri Bottas po kontakcie z Verstappenem, co ostatecznie spowodowało spadek czołówki w dół tabeli wyników, a jednocześnie znalezienie się w pierwszej czwórce dwóch bolidów Red Bulla i jednego Toro Rosso.
W ścisłej czołówce nieoczekiwanie znalazł się też Fernando Alonso, który przez zbieg okoliczności i w miarę bezproblemowy wyścig (w miarę, bo i on miał przebitą oponę) jechał na piątym miejscu. Lewis po przeskoczeniu kilku słabszych kierowców znalazł się za nim, ale było już niemal po wyścigu. Rosberg po doczłapaniu do boksu na kapciu ukończył ten morderczy bieg na ósmym miejscu. Zwycięzcą został Sebastian Vettel, który nie popełnił ani jednego błędu, jechał wyśmienicie. Trudno ocenić jazdę Daniila Kvyata, który drugie miejsce z jednej strony dostał w prezencie po błędach swoich lepszych kolegów, a z drugiej, skoro się tam znalazł, to tylko dzięki umiejętnościom unikania przygód.
Zobacz także