Fiat Freemont 2,0 MultiJet II AWD AT - test
Salon samochodowy w Genewie był w tym roku wypełniony niezwykłymi autami: od gorących premier, przez interesujące modele już zadomowione na rynku, po niesamowite zwycięskie prototypy z 24-godzinnego wyścigu Le Mans. Dla nas te targi miały jeszcze jednego, cichego bohatera. Był nim nasz genewski transporter: Fiat Freemont.
16.04.2014 | aktual.: 18.04.2023 10:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Fiat Freemont 2,0 MultiJet II AWD AT Lounge - test
Freemont już na wstępie okazał się dobrym wyborem. Musiał zmieścić cztery dorosłe osoby oraz komplet bagaży, które zawierały również sprzęt fotograficzny i mobilne biuro. Bagażnik Fiata jest bardzo pojemny, ale i tak musieliśmy załadować się ponad poziom rolety. Auto zostało solidnie dociążone.
Droga do Genewy, którą wyznaczyła nam wbudowana nawigacja satelitarna, przebiegała wyłącznie przez autostrady. A przynajmniej tak nam się wydawało. Najważniejsze było dla nas, by nocną część podróży odbyć po trasach szybkiego ruchu, więc nie zwracaliśmy uwagi, co nawigacja wymalowała na mapie w odległości ponad 1000 km od punktu startu.
Pod maską naszego Freemonta pracował 170-konny diesel MultiJet II o pojemności 2,0 l. Mogłoby się wydawać, że dla tego samochodu to idealny silnik, by podróżować dynamicznie i oszczędnie. Ten ideał psuje jednak napęd na 4 koła i automatyczna skrzynia biegów. Z założenia te dwa podzespoły zwiększają apetyt na paliwo, ale jednocześnie wyraźnie poprawiają komfort podróżowania. Niestety, nie ma nic za darmo.
Jak cały napęd Fiata Freemonta spisuje się w praktyce? Jednostka, mimo że dysponowała sporą stajnią koni mechanicznych, nie czyniła tego auta ponadprzeciętnie dynamicznym. Samochód z czwórką dorosłych pasażerów oraz kompletem bagażu jest co prawda znacznie bardziej wymagający niż pusty, jednak producent powinien to przewidzieć. To w końcu auto stworzone do dalekich podróży. 170 KM we Freemoncie wystarczają, żeby rozpędzić się do prędkości autostradowych i wyprzedzić wolniejsze pojazdy w trasie, ale żadnej z tych czynności nie wykona się dynamicznie.
Zadania nie ułatwia automatyczna skrzynia biegów, w której redukcja następuje bardzo ospale. Mam wrażenie, że cały napęd jest bardzo amerykański w swoim działaniu. Czyżby spuścizna po bliźniaku, Dodge’u Journey?
To dosyć leniwe połączenie wróżyło niemałe spalanie. Pod tym względem Freemont bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Przy jeździe autostradami z prędkością około 120 km/h komputer podał średnie zużycie na poziomie 7,1 l/100 km. Jak na auto o sylwetce równie delikatnej jak szafa gdańska, na dodatek zapakowane po dach, to bardzo dobry wynik. Po podniesieniu wskazówki prędkościomierza do wartości bardziej odpowiadających temu, co wolno na niemieckich autostradach, spalanie wzrosło do 9 l/100 km. Całkiem nieźle jak na tak duży samochód.
Podczas podróży do Genewy na próbę został wystawiony komfort Freemonta. Czy są warunki lepsze do obnażenia wszelkich niedoskonałości niż kilkanaście godzin spędzonych niemal bez przerwy w samochodzie, i to w cztery osoby? Dlatego Fiat nie miał łatwego zadania.
Bez wątpienia dużym plusem Freemonta w tej podróży był tempomat. Dzięki niemu od czasu do czasu kierowca mógł rozprostować nogi bez potrzeby wysiadania z auta. Łatwiej było też utrzymać jednostajne tempo, a co za tym idzie - zminimalizować zużycie paliwa.
Nawet bez tempomatu stanowisko pracy kierowcy byłoby bardzo komfortowe. Fotel otula ciało w iście amerykańskim stylu, a podłokietniki umieszczone na odpowiedniej wysokości pozwalają rękom odpocząć. Bardzo przydatne jest też szerokie spektrum funkcji auta, którymi można sterować z kierownicy. Dzięki temu łatwiej np. szybko uciec z niemieckich stacji radiowych, które po anglojęzycznym przeboju puszczają rodzimy hit, śpiewany w języku równie delikatnym jak masywna facjata Freemonta.
Z punktu widzenia pasażera Fiat Freemont jest dosyć komfortowym autem. Zawieszenie lekko buja na nierównościach, delikatnie wychylając się na boki. Jedyny większy problem to hałas w środku przy prędkościach znacznie powyżej 140 km/h. Ku naszemu zaskoczeniu niezbyt wygodna do spania okazała się tylna kanapa. Trzeba było trochę się nagimnastykować, by znaleźć komfortową pozycję, w której głowa nie będzie tłukła o szybę lub uciekała ku towarzyszowi po przeciwnej stronie auta.
Podróż w nocy, chociaż miała dobre tempo, to ze względu na duży dystans sączyła się raczej powoli. Dopiero dziwne niebieskie światła ścigające nas w okolicach Berlina przerwały monotonię. Nie migały, więc nie była to policja. Jednocześnie było je widać już z dużej odległości, ale nie oślepiały. Z donośnym i rasowym brzmieniem minęło nas BMW i8 z nowoczesnymi laserowymi reflektorami. Trzeba przyznać, że ten samochód w nocy wygląda zjawiskowo. Niemiecki sportowiec zjechał na nasz pas i przez chwilę jechał tuż przed nami. Postanowiliśmy mu się przyjrzeć, więc zaczęliśmy powoli podjeżdżać bliżej. Gdy zmieniliśmy pas na lewy, auto donośnie charknęło i z zadziwiającą sprawnością odjechało w dal.
Rano wreszcie dotarliśmy do granicy ze Szwajcarią. Ku naszemu zdziwieniu nawigacja skierowała nas na zjazd z autostrady. I tak zaczęła się nasza długa podróż przez małe, lokalne drogi. Gdy zorientowaliśmy się, że wcale nie zmierzamy przez małe miasteczka w stronę innej trasy szybkiego ruchu, tylko czeka nas długa wycieczka wąskimi drogami, było już za późno, by zawrócić. Na dodatek zaczęło padać.
Tempo podróży znacznie spadło, ale za oknem pojawiły się malownicze widoki. Małe, przytulne miasteczka, niczym malowane, ubarwiały nam podróż. Przyjemną odmianą po monotonnej podróży nudnymi autostradami były kręte górskie drogi, plączące się przez szwajcarskie lasy i miasta. Niestety, naszym celem nie było podziwianie widoków w górach, tylko na salonie samochodowym w Genewie, więc przyjemność z oglądania gór szybko zamieniła się w frustrację. Gdyby nawigacja nie wyprowadziła nas na manowce, już zbliżalibyśmy się do celu.
Wreszcie dotarliśmy na autostradę i już znacznie szybciej przejechaliśmy ostatnie kilometry do granicy z Francją. Nasz hotel znajdował się w pobliżu Genewy, w małym miasteczku, którego nazwy nikt z nas nie był w stanie wymówić ani zapamiętać.
Po obiedzie przyszedł czas włączyć laptopy i zabrać się do pracy. Popołudnie minęło bardzo szybko i bez szczególnie dużej ilości czasu na odpoczynek trzeba było już iść spać, by z rana ruszyć na targi.
Ogromne hale targowe zgromadziły tysiące osób i niewiele mniej samochodów. Ponieważ chcieliśmy wyjechać następnego dnia około godziny 15, czekało nas półtora dnia bardzo intensywnej pracy. Zdjęcia robiliśmy na dwa aparaty, do tego kręciliśmy filmy kamerą GoPro. Przez niecałe dwa dni zebraliśmy ponad 40 GB materiału i właściwie nawet nie zdążyliśmy przyjrzeć się samochodom, bo czas naglił.
Mnie oprócz Fiata Freemonta, w którym jedliśmy i spaliśmy, z podróży do Genewy zostały jeszcze trzy mocne wspomnienia: McLaren P1, Pagani Zonda Revolucion i uścisk dłoni Horacio Paganiego. Nie było czasu, by nasycić się tymi targami w pełni. Dlatego z krzywym uśmiechem wspominamy życzenia „dobrej zabawy” od wszystkich, którzy żegnali nas przed wyjazdem.
Zmęczeni ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem nie popełniliśmy dwóch błędów. Zanim się spakowaliśmy, pochyliliśmy do tyłu oparcie kanapy. Jadąc w stronę Genewy, najpierw załadowaliśmy bagaże, więc nie mogliśmy rozłożyć siedzeń. Drugą zmianą było usunięcie z nawigacji objazdów zwiększonego natężenia ruchu, przez które kluczyliśmy po małych szwajcarskich miasteczkach, zamiast ciąć autostradą.
Tylko jedna z tych decyzji była dobra. Po położeniu oparć komfort podróży z tyłu znacznie wzrósł. Teraz można było wygodnie spać. Musimy więc cofnąć wcześniejsze zarzuty, które zrodziły się po trasie z Warszawy.
A co z nawigacją? Cóż, swój błąd zrozumieliśmy dopiero w okolicach Zurychu, gdy autostrada, którą mieliśmy pędzić z zawrotną prędkością, okazała się zatkana bardziej niż wyjazd z parkingu kompleksu targowego w Genewie. Po godzinie gnicia w korku zatęskniliśmy za malowniczymi, krętymi drogami, którymi nawigacja mądrze poprowadziła nas dwa dni wcześniej.
Po kilkunastu godzinach podróży wreszcie dotarliśmy do Warszawy. Te cztery intensywne doby zmęczyły nas niczym pieszy maraton, ale wróciliśmy zadowoleni. Fiat Freemont przewiózł nas komfortowo i bezpiecznie, przemierzając blisko 4 tys. km przez autostrady, kręte drogi, w deszczu, w nocy i za dnia. Zużył w tym czasie ponad 200 l paliwa, ale bez szczególnie dużej zachłanności. Być może gdybyśmy wybrali lot samolotem, wrócilibyśmy bardziej wypoczęci, ale gdzie byłaby wtedy frajda z podróży?
Plusy:
Dobry poziom komfortu
Przestronne wnętrze
Oszczędny silnik
Minusy:
Leniwa skrzynia biegów
Zbyt niska moc silnika jak na tę masę auta
Ogólna ocena samochodu: 7/10
Fiat Freemont 2,0 MultiJet II AWD AT Lounge - dane techniczne
Testowany egzemplarz: | Fiat Freemont 2,0 MultiJet Lounge | |
Silnik i napęd | ||
Układ i doładowanie: | R4, turbodoładowanie | |
Rodzaj paliwa: | Olej napędowy | |
Ustawienie: | Poprzecznie | |
Rozrząd: | DOHC 16V | |
Objętość skokowa: | 1956 cm3 | |
Stopień sprężania: | 16,5 | |
Moc maksymalna: | 170 KM przy 4000 rpm | |
Moment maksymalny: | 350 Nm przy 1750-2500 rpm | |
Objętościowy wskaźnik mocy: | 85 KM/l | |
Skrzynia biegów: | 6-stopniowa automatyczna | |
Typ napędu: | AWD | |
Hamulce przednie: | Tarczowe, wentylowane | |
Hamulce tylne: | Tarczowe | |
Zawieszenie przednie: | Kolumny typu MacPherson | |
Zawieszenie tylne: | Wielowahaczowe | |
Układ kierowniczy: | Zębatkowy, wspomagany | |
Średnica zawracania: | 11,6 m | |
Koła, ogumienie przednie: | 225/55 R19 | |
Koła, ogumienie tylne: | 225/55 R19 | |
Masy i wymiary | ||
Typ nadwozia: | Crossover | |
Liczba drzwi: | 5 | |
Współczynnik oporu Cd (Cx): | b.d. | |
Masa własna: | 2014 kg | |
Stosunek masy do mocy: | 11,8 kg/KM | |
Długość: | 4910 mm | |
Szerokość: | 1878 mm bez lusterek | |
Wysokość: | 1751 mm | |
Rozstaw osi: | 2890 mm | |
Rozstaw kół przód/tył: | 1571/1582 mm | |
Prześwit: | 197 mm | |
Pojemność zbiornika paliwa: | 79,9 l | |
Pojemność bagażnika: | 540 l | |
Osiągi | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 11,1 s | |
Prędkość maksymalna: | 183 km/h | |
Zużycie paliwa (miasto): | 9,6 l/100 km | |
Zużycie paliwa (trasa): | 6,0 l/100 km | 7,1 l/100 km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 7,3 l/100 km | |
Emisja CO2: | 194 g/km | |
Test zderzeniowy Euro NCAP: | 5 gwiazdek | |
Cena | ||
Testowany egzemplarz: | 139 000 zł (w promocji) | |
Model od: | 94 500 zł (92 500 zł w promocji) | |
Wersja silnikowa od: | 124 500 zł (118 500 zł w promocji) |
Wyposażenie | ||
Wybrane wyposażanie testowanej wersji: | Standardowe: | Opcjonalne |
Dodatki stylistyczne nadwozia: | - | - |
Dodatki stylistyczne wnętrza: | Tapicerka skórzana | - |
Koła i opony: | Felgi aluminiowe 225/55 R19 | - |
Komfort: | Klimatyzacja trójstrefowa automatyczna, system Child Booster | - |
Bezpieczeństwo: | Kamera cofania, poduszki kurtynowe, kontrola trakcji | - |
Multimedia: | System audio firmy Alpine (8-kanałowy wzmacniacz o mocy 368 W, 6 głośników i subwoofer), ekran dotykowy 8,4-calowy, nawigacja Garmin, Bluetooth | - |
Mechanika: | Napęd na 4 koła, automatyczna skrzynia biegów | - |