Dramatyczny i nieprzewidywalny wyścig w Le Mans
Tegoroczny 24-godzinny wyścig w Le Mans przejdzie do historii. Problemy wszystkich samochodów najszybszej klasy LMP1 spowodowały, że w żadnym momencie nie można było być pewnym, kto jako pierwszy przekroczy linię mety.
18.06.2017 | aktual.: 01.10.2022 20:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po starcie wszystko zapowiadało wyrównany wyścig pomiędzy Toyotą a Porsche z lekkim wskazaniem na japoński zespół. Po awarii napędu przedniej osi w Porsche nr 2 wydawało się, że Toyota ma zwycięstwo w kieszeni. Później jednak podobna awaria przytrafiła się japońskiej hybrydzie nr 8. Oba te samochody znalazły się daleko w stawce. Jednak po zapadnięciu zmroku rozpoczęły się kolejne dramatyczne wydarzenia.
Prowadząca Toyota nr 7 wydawała się pewnym kandydatem do zwycięstwa, jednak Kamui Kobayashi (rekordzista toru z kwalifikacji) musiał się zatrzymać po poważnej awarii. Niewiele później trzeci samochód japońskiego zespołu (nr 9) wypadł z toru i zniszczenia wykluczyły go z dalszej rywalizacji.
W takiej sytuacji na czele zostało osamotnione Porsche nr 1, które zachowując spokojne tempo, niezagrożone przez konkurentów zmierzało do zwycięstwa. Jednak pech nie ominął też ostatniego samochodu LMP1 i niemieckie auto prowadzone przez Andre Lotterera musiało skapitulować po tym, jak spadło ciśnienie oleju.
W efekcie na czele znalazły się samochody klasy LMP2, a goniące je Porsche nr 2 w składzie Bernhard, Bamber i Hartley stało się kandydatem do zwycięstwa. Niemieckie auto wysunęło się na prowadzenie na godzinę przed końcem wyścigu i już bez dalszych problemów dojechało do mety.
Można zatem powiedzieć, że znowu wygrało Porsche, ale cały przebieg wyścigu i samochody na kolejnych pozycjach to już wyjątkowa i niespodziewana historia. Podium w klasyfikacji generalnej uzupełniły samochody LMP2. Na drugim miejscu wyścig zakończyło auto nr 38 zespołu Jackie Chan DC Racing, za którego kierownicą zasiadali Ho-Pin Tung, Thomas Laurent i Oliver Jarvis. Natomiast trzecią załogą na mecie okazał się samochód zespołu Rebellion prowadzony przez Nelsona Piqueta Jr., Mathiasa Beche i Davida Heinemeiera Hanssona.
W klasie LMP1 do mety (na 9 miejscu w klasyfikacji generalnej) dojechała jeszcze Toyota z nr 8 (Buemi, Davidson i Nakajima). Natomiast podium LMP2 uzupełnił drugi samochód Jackiego Chana (Cheng, Gommendy, Brundle).
Przez cały wyścig najbardziej wyrównane zmagania mogliśmy obserwować w GT Pro. Ostatecznie walka o miejsca na podium rozstrzygnęła się na dwóch ostatnich okrążeniach. Wygrał Aston Martin nr 97 (Turner, Adam, Serra) przed Fordem nr 67 (Priaulx, Tincknell, Derani) i Corvettą nr 63 (Magnussen, Garcia, Taylor).
W najsłabszej klasie GT Am walka była nieco mniej zacięta. Wygrał ją zespół JMW Motorsport z Ferrari nr 84 (Smith, Stevens, Vanthoor), a za nim finiszowały dla kolejne auta włoskiej marki – ekipy Spirit of Race nr 55 (Cameron, Scott, Cioci) i Scuderia Corsa nr 62 (Macneil, Sweedler, Bell).
Już niedługo zapraszamy do obszernej relacji z Le Mans, z której będziecie mogli dowiedzieć się, jak ten słynny wyścig ogląda się na miejscu we Francji.