Diagności dostali zalecenia odnośnie silników TDI. W zamian propozycja, by nie dawać im przeglądu

Ministerstwo Infrastruktury wysłało pismo do diagnostów w sprawie silników TDI. Są w nim zalecenia odnośnie akcji naprawczej, ale nie zgadza się z nimi stowarzyszenie stojące w obronie diagnostów. Sugeruje niedopuszczenie do ruchu trefnych aut koncernu Volkswagena.

Czy jest możliwe, że bez tego dokumentu samochody z silnikiem EA 189 nie przejdą badania technicznego?
Czy jest możliwe, że bez tego dokumentu samochody z silnikiem EA 189 nie przejdą badania technicznego?
Źródło zdjęć: © fot. Marcin Łobodziński
Marcin Łobodziński

10.07.2018 | aktual.: 01.10.2022 17:18

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W piśmie do starostw i urzędów miast Ministerstwo Infrastruktury, a konkretnie Departament Transportu Drogowego, informuje o akcji naprawczej, jakiej podlegają samochody wyposażone w silniki TDI serii EA 189, wyprodukowane w latach 2008-2015.

Jak wiadomo, nie wszystkie samochody w Polsce trafiły do serwisu w celu wykonania "naprawy", dlatego Ministerstwo Infrastruktury zaleca diagnostom sprawdzanie, czy auto ich klienta takiej podlega i poinformowania go o tym. Jest też zobowiązanie Stacji Kontroli Pojazdów do przesyłania do 15 dnia każdego miesiąca do organu nadzorującego raportu, w którym ma się pojawić liczba przeprowadzonych badań takich pojazdów wraz z ich numerami VIN. Następnie ta informacja ma trafić do Ministerstwa Infrastruktury.

W piśmie ministerstwo wyjaśnia, że celem jest zapobieżenie ewentualnemu negatywnemu wpływowi tych samochodów na środowisko. Wywołało to zamieszanie i podobno niektóre stacje odmawiają pozytywnego wyniku badania technicznego właścicielom aut z wadliwymi silnikami.

Jak wyjaśnia Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Komunikacji RP (SITK), zalecenia ministerstwa nie wynikają bezpośrednio z przepisów prawa. W ich piśmie skierowanym do wszystkich diagnostów w kraju można przeczytać, że: "Sens i celowość wskazanego zalecenia nie jest badaniem technicznym, lecz kampanią informacyjną, którą mają obowiązek przeprowadzić producenci pojazdów".

Jednocześnie Stowarzyszenie staje w obronie diagnostów i zwraca uwagę na fakt, że ministerstwo próbuje realizować kampanię informacyjną rękami diagnostów. Informację o pojazdach z silnikami podlegającymi akcji serwisowej ministerstwo może pozyskać samo, bezpośrednio z CEP-u.

"Uzyskane dane można zweryfikować w Centralnej Ewidencji Pojazdów celem ustalenia obecnych użytkowników pojazdów i poprzez organ rejestrujący pojazdy, wysłać powiadomienia o celowości wykonania akcji naprawczej recall. Realizowanie kampanii informacyjnej kosztem właściciela stacji kontroli pojazdów, gdy od wielu lat z niezrozumiałych względów nie ulegają zmianie ceny za badanie techniczne, jest zaleceniem obniżającym rentowność SKP. Faktem jest, że wykonanie akcji naprawczej recall przez użytkownika pojazdu jest dobrowolne, więc brak jest podstaw do absorbowania stacji kontroli pojazdów dodatkowymi czynnościami" – czytamy w piśmie do Stacji Kontroli Pojazdów.

SITK napisało coś jeszcze, o wiele ciekawszego. O ile odciążenie diagnostów z realizowania kampanii serwisowej można uznać za słuszne, o tyle poniższa sugestia dla ministerstwa może się wydawać kontrowersyjna:

"Uważamy, że wydanie regulacji o nieprzedłużaniu przez diagnostów samochodowych dopuszczania pojazdów do ruchu drogowego przy okresowym badaniu technicznym, w przypadku braku wykonania akcji naprawczej recall dałoby efektywniejsze działanie, niż zbędne tworzenie administracyjnej papierologii".

Tym samym, Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Komunikacji RP sugeruje, że najlepszym rozwiązaniem problemu z niezrealizowaną akcją serwisową samochodów wyposażonych w jednostkę EA 189 jest niedopuszczenie ich do ruchu, co miałoby się odbyć na stacji diagnostycznej podczas corocznego badania.

Zapytałem o komentarz do tej sprawy Stowarzyszenie Osób Poszkodowanych Przez Spółki Grupy Volkswagen AG (Stop VW) od początku zajmujące się aferą spalinową. Z jednej strony wydaje się, że Stop VW nie chciałoby, aby takie pojazdy jeździły po ulicach, ale z drugiej, działa w interesie swoich klientów, czyli posiadaczy aut z silnikami podlegającymi akcji naprawczej.

Ci z kolei nie chcieliby negatywnego wyniku podczas badania technicznego, a jednocześnie nie do końca chcą wykonywać "naprawę" w swoich autach, ponieważ, jak czytamy na stronie Stop VW: " (...) akcja serwisowa, proponowana przez koncern VAG może przynieść więcej szkody niż pożytku dla naszego samochodu (…) Wśród objawów, wskazywanych przez właścicieli po aktualizacji oprogramowania zgłaszane są między innymi: zwiększenie zużycia paliwa, pogorszenie dynamiki pojazdu, awarie filtra DPF w tym jego częstsze zapychanie, awarie silnika oraz osprzętu w tym utrata mocy".

Czekamy na odpowiedź i stanowisko Stowarzyszenia Stop VW.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (27)