"Bestia" po raz kolejny pojawi się na polskich ulicach
Samochód prezydenta USA to wyjątkowy pojazd. Ma on chronić amerykańskiego przywódcę w każdej sytuacji. Limuzyna wykorzystywana jest nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale też na całym świecie podczas zagranicznych wizyt. "Bestia", która wcześniej woziła Baracka Obamę, teraz służy Donaldowi Trumpowi, ale niedługo zostanie zastąpiona przez nowy model.
03.07.2017 | aktual.: 14.10.2022 14:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Amerykańska prezydencka limuzyna ma kilka przydomków - "Cadillac One" czy "Limousine One", ale najczęściej nazywana jest "Bestią". Nic dziwnego, gdyż jest to najbardziej ekstremalny taki samochód na świecie. 5 i 6 lipca znowu zagości w Polsce, tym razem z prezydentem Donaldem Trupem. Co jest takiego wyjątkowego w "Bestii"?
Przede wszystkim opancerzenie. Prezydencka limuzyna ma przetrwać ostrzał z broni maszynowej, wybuch bomby, atak chemiczny czy biologiczny. Wszystkie dane techniczne samochodu są tajne, ale podejrzewa się, że pancerz ma przynajmniej 5 cm, natomiast wiadomo, że szyby sklejone z pięciu warstw są grube na 12,5 cm. Jedyną z nich, która się częściowa otwiera, jest ta przy kierowcy. Taka konstrukcja oczywiście nie jest lekka i waży najpewniej od 7 do 9 ton. Same drzwi mają masę tych z Boeinga 757. Mają one jednak dużo ważniejsze cechy. Przede wszystkim tylko prezydencka ochrona wie, jak je otworzyć, a gdy są zamknięte muszą być całkowicie szczelne na wypadek ataku chemicznego.
Największą tajemnicą jest to, co "Bestia" ma w bagażniku. Mówi się o zestawie gaśniczym, zapasie broni, pojemnikach z tlenem i krwi o tej samej grupie, co u prezydenta. Jeśli chodzi o wyposażenie ochrony, to również w przednich drzwiach znalazły się schowki na karabiny dla kierowcy i zasiadającego obok niego drugiego agenta Secret Service.
"Bestia" wygląda jak przedłużona limuzyna Cadillaka, ale nie ma z nią nic wspólnego. Cała konstrukcja bazuje na Chevrolecie Kodiaku, który jest małą ciężarówką. W oparciu o tę samą platformę powstają np. amerykańskie autobusy szkolne. Po prostu zrobienie tak dużego, a przede wszystkim ciężkiego samochodu wymaga odpowiedniej bazy. Specjalne są też opony przygotowane przez firmę Goodyear. W ich konstrukcji wykorzystano między innymi kevlar, a koła stworzone są tak, aby można było kontynuować jazdę nawet po przebiciu ogumienia.
Prezydencka limuzyna wymaga również odpowiedniego napędu. Jednak nawet co do niego nie ma pewności. Jedne źródła podają, że wykorzystywany jest silnik wysokoprężny Duramax, a inne mówią o jednostce benzynowej. Pewne jest, że mimo sporej mocy, przy takim ciężarze nie ma co liczyć na sportowe osiągi. Limuzyna prezydenta USA rozpędza się maksymalnie do ok. 100 km/h. Mierząca 5,5 m długości i 1,77 m wysokości "Bestia" zużywa 30-60 litrów paliwa na 100 km.
Samochód prezydenta to nie tylko środek transportu, ale też miejsce pracy. A to oznacza, że wcześniej Obama, a dziś Trump ma do dyspozycji telefon satelitarny czy połączenie z internetem.
Limuzyny, którymi Donald Trump porusza się od początku swojej kadencji, to stare samochody odziedziczone jeszcze po Baracku Obamie. "Bestia" została stworzona właśnie dla poprzedniego amerykańskiego prezydenta i co prawda był plan, aby Trump na swoją inaugurację dotarł już nowym samochodem, to praca nad nim się mocno wydłuża. Podobnie jak w przypadku aktualnej limuzyny, tak też nowy model jest tworzony przez General Motors i będzie stylizowany na Cadillaca.
Już kilka razy od początku 2017 r. przyłapano nową "Bestię" podczas testów. Samochód posiadał maskowanie typowe dla cywilnych prototypów, przez które nie wiadomo, jak limuzyna będzie wyglądać. Jednak praktycznie pewne jest, że GM zdecyduje się na stylizację przypominającą najnowsze Cadillaki. A co jeszcze nowego zyska prezydencki samochód? Tego nie wiadomo. Ogólne założenia zapewne będą takie same i należy się raczej spodziewać ulepszeń pancerza czy innych elementów odpowiadających za bezpieczeństwo amerykańskiej głowy państwa. Media dotarły za to do informacji, że 12 samochodów ma kosztować ok. 15 mln dol. Oznacza to, że każda sztuka to wydatek ponad 1,2 mln dol.