Autonomiczne samochody nie rozwiążą problemu wypadków. Jedynie go zredukują
Wielu zmotoryzowanych z niecierpliwością wyczekuje popularyzacji autonomicznych pojazdów myśląc, że zastąpienie człowieka za kierownicą przez komputer będzie końcem wypadków drogowych. Amerykańscy badacze są przekonani, że nic podobnego się nie zdarzy.
05.06.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ludzki błąd to najczęstsza przyczyna wypadków drogowych. Kierowcy dają się porwać chwili i rozwijają prędkość, nad którą potem nie potrafią zapanować, mylą się, interpretując kwestię pierwszeństwa na skrzyżowaniu czy rozpraszają się, korzystając z telefonu podczas jazdy. Wielu zmotoryzowanych z nadzieją spogląda na rozwój autonomicznych pojazdów nie tyle z powodu wygody, jaką będzie niosła możliwość rezygnacji z prowadzenia, ale ze względu na spodziewane wykluczenie wypadków drogowych. Nic takiego jednak się nie stanie.
"Wiele wskazuje na to, że w pełni autonomiczne samochody będą lepiej od ludzi rozpoznawać zagrożenie, ale jednocześnie nie będą w stanie zapobiec wielu wypadkom", stwierdziła Jessica Cicchino, wiceszefowa Insurance Institute for Highway Safety. Jak wynika z przeprowadzonej przez IIHS analizy policyjnych danych dotyczących wypadków drogowych, w 9 na 10 przypadków w łańcuch elementów prowadzących do zdarzeń drogowych pojawia się błąd ludzki. Jednocześnie według IHS-u przesiadka na autonomiczne pojazdy pozwoliłaby uniknąć jedynie co trzeciego wypadku.
Nie ulega wątpliwości, że jest to wynik rozczarowujący. Badacze IIHS-u ostrożnie założyli jednak, że wykluczone zostaną jedynie te wypadki, u podłoża których leży niedostatecznie szybka percepcja i interpretacja bodźca oraz zmęczenie, rozproszenie, nietrzeźwość czy kłopoty zdrowotne kierowcy. Według Amerykanów słabym punktem autonomicznych samochodów jest - i na razie pozostanie - przewidywanie zagrożenia.
Jako przykład tej niedoskonałości autonomicznych pojazdów IIHS wskazuje śmiertelne potrącenie kobiety przez eksperymentalny autonomiczny samochód Ubera w Arizonie w 2018 r. Mimo jazdy po zmroku system zauważył kobietę zbliżającą się do środka jezdni z przeciwległego pasa, ale nie zinterpretował tej sytuacji jako zagrożenia, póki nie było za późno, by uniknąć potrącenia. Zdaniem Amerykanów autonomiczne samochody mimo nasycenia czujnikami i sterowania autem za pomocą nowoczesnej elektroniki wciąż będą miały niedostatki w planowaniu odpowiednich parametrów jazdy (przede wszystkim prędkości) oraz wykonywaniem manewrów mających na celu uniknięcie zderzenia.
Według IIHS-u będzie tak przede wszystkim dlatego, że producenci autonomicznych aut będą musieli wypośrodkować czułość systemu tak, by z jednej strony zapewniał akceptowalne bezpieczeństwo, ale z drugiej odpowiedni poziom wygody i rozsądne tempo jazdy. Nawet zupełnie bezpieczny pojazd autonomiczny nie przekona do siebie klientów, jeśli będzie wyraźnie wolniejszy niż człowiek za kierownicą, a do tego rozpocznie awaryjne hamowanie na przykład gdy przed nim - podczas jazdy jesienią - poleci na asfalt kaskada zerwanych wiatrem liści.
Hurraoptymizm, który względem samochodów autonomicznych dało się wyczuć jeszcze dwa lub trzy lata temu, ostatnio znacznie osłabł. Teraz do tego zjawiska swoją cegiełkę dokłada jeszcze IIHS. Na autonomiczną rewolucję w świecie motoryzacji będziemy więc musieli jeszcze długo poczekać. Tym bardziej, że według IIHS-u niezwykle ważne będzie przygotowanie się na wypadki spowodowane przez autonomiczne pojazdy. Choć te eksperymentalne już jeżdżą, jak dotąd żadne państwo nie rozwiązało prawnego problemu odpowiedzialności za wypadek spowodowany przez auto bez kierowcy.