Aktywne systemy bezpieczeństwa. Nie licz z nimi na tańsze OC
Naukowcy udowadniają, że aktywne systemy bezpieczeństwa działają i wydatnie zmniejszają ryzyko spowodowania kolizji. Póki co polscy ubezpieczyciele, oferując konkretne stawki OC, nie biorą jednak pod uwagę tego elementu. I wiele wskazuje na to, że pod tym względem nic się nie zmieni.
25.11.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ostatnia deska ratunku
Od 2022 r. wszystkie nowe modele i generacje samochodów osobowych sprzedawanych w Unii Europejskiej będą musiały być wyposażone w szereg aktywnych systemów bezpieczeństwa. Zaś od 2024 r. podzespoły, których zadaniem jest uniknięcie zderzenia lub zminimalizowanie jego skutków, mają znajdować się na pokładzie każdego nowego auta wyjeżdżającego z salonu. Unijni urzędnicy zdecydowali się na takie przepisy, by "dogonić" wymykający im się z rąk, a przyjęty w 2010 r. plan, by w ciągu 10 lat ograniczyć o połowę liczbę ofiar wypadków. Do 2013 r. wszystko przebiegało mniej więcej zgodnie z założeniami, ale w 2019 r. spadek względem 2010 r. wyniósł 23,7 proc. zamiast planowanych 46 proc.
Statystyki mają poprawić nowe obowiązkowe elementy wyposażenia i wiele wskazuje na to, że tym razem unijni urzędnicy mają rację. Choć wciąż trwa intensywny rozwój aktywnych systemów bezpieczeństwa, to - w świetle badań - już dziś prezentują one wysoką skuteczność. Według badaczy z Politechniki Turyńskiej, którzy sprawdzili dane z "czarnych skrzynek" 1,5 mln pojazdów oraz przebieg wypadków w latach 2017 i 2018, obecność aktywnych systemów bezpieczeństwa (ADAS) zmniejsza ryzyko najechania na tył pojazdu aż o 45 proc. Ogólnie takie auta są o 38 proc. mniej narażone na udział w kolizji.
Optymistyczne wieści z Włoch potwierdzają wyniki badań, które w pierwszej połowie 2020 r. ogłosiła amerykańska organizacja IIHS. W USA przeanalizowano jedynie roszczenia ubezpieczeniowe zgłaszane przez właścicieli pojazdów marki BMW. Jak zauważono, w przypadku samochodów, które mają mechanizm unikania kolizji, adaptacyjny tempomat oraz asystenta utrzymywania auta w pasie ruchu, liczba kolizji spadła o 6 proc. Jednocześnie spadek wartości roszczeń względem uszkodzenia pojazdów wyniósł 27 proc., a wysokość kwot dochodzonych w związku z uszkodzeniami ciała zmniejszyła się o 37 proc.
Skoro różnice są tak istotne, to logicznym wydaje się, że obecność aktywnych systemów bezpieczeństwa bądź ich brak powinny wpływać na wysokość polisy OC. Postanowiłem to sprawdzić.
Z systemem nie jest taniej
- Bezpieczeństwo na drogach się poprawia, ale raczej jest to suma różnych czynników, od nowej generacji samochodów po poprawę stanu technicznego pojazdów. System ADAS może być jednym z nich, ale raz, że musi działać sprawnie i samochód musi być sprawny technicznie, a dwa - nie może być wyłączany. Póki co, nie widzimy wpływu tego konkretnego systemu na bezpieczeństwo i obniżenie ryzyka, dlatego nie wiążemy go z wysokością składki – mówi Autokult.pl Monika Leżyńska, dyrektor departamentu aktuariatu taryfowego w AXA.
"Obliczając składkę za ubezpieczenie OC, uwzględniamy kilkadziesiąt danych opisujących kierowcę oraz jego samochód. Badamy różne czynniki ryzyka, ich wpływ na szkodowość i - w zależności od wyników - wprowadzamy różne rozwiązania. Obecnie nasze statystyki dotyczące szkód komunikacyjnych nie uwzględniają systemów ADAS, zaś ich posiadanie nie wpływa na wysokość składki" - informuje mnie biuro prasowe PZU.
- Nie mamy danych, które potwierdziłyby mniejszą szkodowość pojazdów z systemem ADAS, bo na etapie przyjęcia pojazdu do ubezpieczenia nie oznaczamy ich jako potencjalnie mniej szkodowych. Proszę też pamiętać, że system ADAS to cały zbiór różnych funkcjonalności, m.in. także czujniki parkowania, kamery itd. - stwierdza Maciej Krzysztoszek, rzecznik prasowy firmy Link4.
Ile zapłacisz za OC z ADAS i bez niego?
Sprawdziłem to w praktyce. Obliczyłem stawki OC oferowane w porównywarce polis dla kierowcy mającego 35 lat i posiadającego prawo jazdy od 10 lat, mieszkającego w Bydgoszczy.
W pierwszym scenariuszu kierowca chciał ubezpieczyć Volkswagena Polo 1.0 TSI o mocy 95 KM. Niemiecki model standardowo wyposażany jest w systemy zapobiegania zderzeniom i wykrywania pieszych. W drugim scenariuszu ubezpieczanym samochodem była Dacia Sandero z litrowym silnikiem benzynowym o mocy 100 KM. Rumuńskie auto w standardzie nie ma aktywnych systemów bezpieczeństwa. W przypadku Polo propozycje ubezpieczenia rozpoczynały się od kwoty 444 zł, a kończyły na 866 zł. Jak się okazuje, osoba ubezpieczająca w teorii mniej bezpieczną Dacię Sandero, będzie musiała wysupłać podobną kwotę. Propozycje polis OC zaczynają się od 444 zł, a najdroższa opiewa na 865 zł.
Podobnie jest w przypadku kolejnej pary. Jeden z najpopularniejszych na polskim rynku samochodów – Toyota Corolla – w standardzie wyjeżdża z salonu samochodowego z systemem zapobiegania zderzeniom, wykrywania pieszych i rowerzystów, a także asystentem utrzymania pojazdu w pasie ruchu. Nie ma ich natomiast najsłabiej wyposażony Peugeot 308. Obydwa auta występują jednak z podobnymi silnikami. W japońskim jednostka 1.2 oferuje 116 KM mocy, we francuskim agregat o takiej samej pojemności ma 110 KM. A ceny OC? Dla założonych wcześniej parametrów kierowcy ceny oferowanych polis dla Corolli zamykały się w przedziale od 494 do 678 zł, a dla Peugeota 308 od 494 do 711 zł.
Brak różnicy w stawkach OC dla samochodów wyposażonych w systemy zapobiegania zderzeniom i dla aut ich pozbawionych może być zaskakujący. Oczywiście towarzystwa ubezpieczeniowe mają rację, że ich skuteczność zależy od tego, czy nie zostaną wyłączone przez kierowcę, a także od kondycji współpracujących z nimi czujników, jednak ocenianie ich wpływu na bezpieczeństwo jazdy na poziomie wynoszącym 0 zł należy nazwać grubą przesadą. Producenci samochodów, którzy zaczynają przyciągać klientów oferowaniem elementów ADAS w standardzie, popularyzując tym samym bezpieczne rozwiązania, robią już swoje. Teraz czas, by dołączyli do nich i ubezpieczyciele.