Mateusz Lubczański: 5 tys. zł za szybką jazdę hulajnogą. Może zróbmy tak, jak jest w innych krajach? (Opinia)

Mija kolejny sezon na hulajnogi, a ministerstwa dalej nie wiedzą, co z nimi zrobić. Teraz resort sprawiedliwości chce wlepiać 5 tys. zł kary dla zbyt szybkich elektryków. Kto będzie to sprawdzał?

Hulajnoga na chodniku? W innych krajach nie do pomyślenia.
Hulajnoga na chodniku? W innych krajach nie do pomyślenia.
Źródło zdjęć: © Aleksander Kalka/NurPhoto via Getty Images
Mateusz Lubczański

14.08.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Projekt jest już praktycznie gotowy" mówił w maju 2019 roku minister Infrastruktury Andrzej Adamczyk. Najwyraźniej prace nad zasadami używania hulajnóg (i innych tzw. Środków Transportu Osobistego) nieco się przeciągnęły, bowiem przepisów jak nie było, tak nie ma. Resort Sprawiedliwości zdecydował się dorzucić do ustawy swoje 3 grosze, a raczej 5 tys. zł. Kary.

Propozycje zmian oznaczają możliwość ukarania osoby poruszającej się hulajnogą, której prędkość maksymalna przekroczy 25 km/h, mandatem sięgającym nawet 5 tys. zł. Jeśli wasz sprzęt idąc "pełnym ogniem" jest szybszy niż przeciętny rowerzysta, rozbijajcie skarbonki. Rodzi się tylko pytanie kto to sprawdzi – czy policjant mierzący prędkość jedną z 200 wadliwych iskier czy też może policyjne BMW, które mierzy prędkość swoją, a nie pojazdu w kamerze? Jak to wyjdzie, zobaczymy dopiero "w praniu".

Kolejnym absurdem jest sama kwota. To 10 razy więcej niż zapłaci kierowca za najcięższe przewinienia. Obecnie taryfikator przewiduje 500 zł kary za wyprzedzanie na przejściu dla pieszych czy przekroczenie prędkości o 50 km/h. To jednak niedługo może się zmienić. Od dawna słyszymy o pracach mających na celu podniesienie stawek mandatów do właśnie 5 tys. zł. Przepisy o hulajnogach mogą być pierwszym krokiem w tym kierunku.

Resort sprawiedliwości dorzuca karę, ale nie zauważa największego problemu elektrycznych hulajnóg – dalej projekt pozwala im jeździć po chodniku. Oczywiście, najpierw taki jeździec będzie zobowiązany poruszać się ścieżką rowerową, ale doskonale wiemy, że ich siatka nie jest aż tak dobrze rozwinięta. Wjazd na chodnik będzie możliwy jeśli w okolicy nie ma też drogi z ograniczeniem do 20 km/h, czyli praktycznie zawsze. Resort stwierdza, że bezwzględne pierwszeństwo będzie miał pieszy.

Tymczasem warto zwrócić uwagę na to jak z elektrycznym problemem poradziły sobie inne kraje. Niemcy, Francja i Zjednoczone Królestwo wyrzuciły hulajnogi z chodników i wymagają ubezpieczenia w razie kraksy. Na Wyspach tę ostatnią kwestię uregulowano, zakazując jazdy po drogach publicznych prywatnymi urządzeniami – polisą zajmuje się firma, od której wynajmujemy pojazd. Proste? Proste.

Biorąc pod uwagę zdumiewające tempo prac, być może w przyszłym roku zobaczymy jak kolejny bubel prawny wchodzi w życie, nie zmieniając praktycznie niczego w zasadach użytkowania hulajnóg. Chciałbym zobaczyć bezwzględne pierwszeństwo pieszego, który nagle zmienia kierunek i nieświadomie wchodzi pod hulajnogę.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (10)