Volkswagen odświeżył T‑Crossa. To cichy sukces marki
T-Cross zadebiutował cztery lata temu jako crossover bazujący na Polo. Choć nie zdobył wielkiego rozgłosu, klienci go pokochali. Jak dotąd sprzedano już 1,2 mln egzemplarzy. Niemcy, chcąc podtrzymać zainteresowanie, zdecydowali się na lifting.
05.07.2023 | aktual.: 05.07.2023 18:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zmiany trudno dostrzec na pierwszy rzut oka. Jeśli jednak przyjrzymy się dokładniej, zauważymy matrycowe światła LED, które będą standardem w wersjach Style i R-Line. Wzorem innych modeli pojawiły się też świetlne pasy z przodu i z tyłu łączące reflektory oraz tylne lampy.
Nowy jest także zderzak, w którym światła przeciwmgłowe zastąpiono pionowymi LED-ami. Tylny zderzak również się zmienił, choć więcej uwagi przykuwają lampy ze wstawkami w kształcie litery X. Co ciekawe, za sprawą wizualnych zmian zwiększyła się długość nadwozia. T-Cross po liftingu mierzy 4135 mm – o 27 mm więcej niż dotychczas.
A co z wnętrzem? Tu dzieje się mniej, lecz warto wspomnieć o cyfrowych wskaźnikach, które będą standardem w każdej wersji. Mogą mieć przekątną 8 lub 10 cali. Towarzyszy im wyświetlacz multimediów w rozmiarze od 8 do 9,2 cala, wykorzystujący najnowsze oprogramowanie.
Volkswagen popracował także nad jakością, stosując lepsze materiały i dekoracyjne przeszycia. Klienci mogą też liczyć na bogatsze wyposażenie standardowe, choć wiele zależy od wybranej specyfikacji.
Szczegóły wraz z cenami powinniśmy poznać niebawem. Wiadomo jednak, że gama silników nie ulegnie zmianie. Bazą wciąż będzie 95-konne, benzynowe 1.0. Będzie też mocniejsza, 115-konna odmiana z automatem w opcji oraz topowy, 150-konny wariant 1.5 oferowany wyłącznie z przekładnią DSG.