Rząd znów "nie dowiózł". Nowe przepisy miały chronić Polaków w wakacje [OPINIA]

Przed nami najgorsze. Dwa wakacyjne miesiące są tymi, w których zazwyczaj na drogach ma miejsce najwięcej wypadków i najwięcej jest ich śmiertelnych ofiar. Tym razem podróżujące rodziny miało chronić nowe prawo. Nie będzie, bo rząd – wbrew własnym deklaracjom - nie zdążył z przeprowadzeniem zmian w przepisach, uderzających w piratów drogowych.

Nowe przepisy miały zniechęcać do bezmyślnej brawury
Nowe przepisy miały zniechęcać do bezmyślnej brawury
Źródło zdjęć: © materiały prasowe | Policja
Tomasz Budzik

23.06.2025 19:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Więzienie za udział w nielegalnych wyścigach drogowych, poważniejsze kary za łamanie sądowych zakazów prowadzenia – z przepadkiem samochodu włącznie, obligatoryjne zatrzymanie na 3 miesiące prawa jazdy za jazdę z prędkością 140 km/h lub wyższą poza obszarem zabudowanym (z wyjątkiem autostrad i dróg ekspresowych), zerowy limit alkoholu przez dwa pierwsze lata po otrzymaniu prawa jazdy, zaostrzone zasady przepadku pojazdu kierowcy prowadzącego pod silnym wpływem alkoholu, kara więzienia za stwarzanie zagrożenia poprzez drastyczne łamanie ograniczenia prędkości i ignorowanie innych przepisów, zaostrzone kary finansowe za drift w ruchu ulicznym – tak w skrócie miały wyglądać zmiany w przepisach dotyczących kierowców. Miały, bo wciąż ich nie ma.

Główne przesłanki nowelizacji rząd ujawnił jeszcze w listopadzie 2024 r. W styczniu ogłosił, że projekt zmian jest już napisany, a w lutym opublikowano ten dokument w Rządowym Centrum Legislacji. Przedstawiciele rządu wskazywali, że projekt nowelizacji ma trafić do Sejmu w pierwszym kwartale 2025 r., a zmiany miałyby obowiązywać od połowy roku.

Nic takiego jednak się nie stało. Na stronie internetowej RCL-u projekt zatrzymał się na etapie Stałego Komitetu Rady Ministrów, a ostatnia zmiana nastąpiła 19 maja 2025 r. Projektu nie ma również w harmonogramie ostatnich przed wakacjami obrad Sejmu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Można podejrzewać, że prace nad wejściem w życie nowelizacji zostały zamrożone na czas kampanii prezydenckiej. W końcu to ryzykowne, by robić coś, co może spowodować narażenie się kierowcom, bo ci są potencjalnymi wyborcami. Kampania się jednak zakończyła, a przepisy utknęły.

Nie jest to pierwszy raz, gdy rząd pokazuje swoje zagubienie w kwestii zmiany przepisów drogowych. Podobnie było z wejściem w życie stworzonych jeszcze za czasów PiS-u przepisów o przepadku pojazdów, a także przepisu o obligatoryjnym zatrzymywaniu prawa jazdy za drastyczne przekroczenie prędkości poza obszarem zabudowanym. Taką regulację zapowiedziano przed wakacjami 2024 r. Rok później wciąż jej nie ma, choć wydaje się, że to bardzo prosta zmiana prawa.

Nie chodzi o to, by przepisy były tak ostre, jak tylko to możliwe. Problemem jest brak konsekwencji i skonkretyzowanego, a także realistycznego planu zmiany przepisów drogowych. Gabinet Donalda Tuska to niestety kolejny rząd, który nie ma tak jednego, jak i drugiego.

Skoro zaostrzenie przepisów wejdzie w życie nie "na pewno", tylko "być może" albo "może później", to świadomość nieuchronności kary za drogową agresję i bezmyślność po prostu nie może istnieć. Przedstawiony pod koniec 2024 r. w świetle reflektorów plan się nie powiódł. Rząd pewnie wyrwie się z letargu po kolejnym tragicznym wypadku. Dziennikarzy zwoła się na konferencję, a oburzony głos ministra będzie grzmiał o rychłym końcu drogowego piractwa. A potem znów wszystko rozejdzie się po kościach.

Komentarze (34)